- Minął okres wielkiej smuty, kiedy telefon milczał. Czuć, na razie delikatny, powiew entuzjazmu w branży. Nie możemy mówić o boomie, bo rolnicy tyle czasu dokładali do produkcji świń, że trudno, żeby mieli odłożony kapitał na wielkie inwestycje. Tym niemniej obecnie na produkcji świń zaczęli zarabiać. Wraca chęć rozwoju i modernizacji. W dobie deficytu prosiąt na rynku cieszy, że są to głównie rolnicy, utrzymujący lochy, którzy już nawet mieli narysowane projekty i wszystko rozplanowane. Wracamy do pomysłów sprzed pandemii i tu jest poniekąd źródło problemów, które mogą zaistnieć już w niedalekiej przyszłości. Dużo mówi się w przestrzeni publicznej o nowych wymaganiach dobrostanu, nawet padają daty – 2027 r., ale nikt nie wie, co tak naprawdę nas czeka. Rolnicy planujący inwestycje kierują się zasadą, bo innej możliwości na razie nie mają, że nie będzie u nas bardziej restrykcyjnie niż w Niemczech - mówi w rozmowie z redakcją "top agrar Polska" Krzysztof Skwarek, Aco Funki.
Braki wytycznych blokują inwestycje
Niemcy to jest na razie jedyny kraj, w którym wiadomo, że kojec porodowy ma mieć powierzchnię 6,5 m2. Zdaniem Skwarka polscy rolnicy już o tym myślą, ale brak jasnych wytycznych przeszkadza im w podjęciu decyzji.
Czytaj także: 10 zasad przygotowania porodówki na wstawienie loch prośnych
- Najgorzej jest tam, gdzie już są projekty, przeprowadzony jest raport i gdzie niewiele można zmienić w układzie np. ścian. Sytuacja ta rozkłada projektowanie. Do przyjętych wcześniej założeń nie pasują nowe wymagania, np. na 3 kojce porodowe w rzędzie jest za dużo powierzchni, a na 4 za mało. Poza przepisami mamy problemy techniczne, nie na każdej powierzchni da się zrobić otwierany kojec porodowy. Żeby locha się obróciła, musimy uzyskać promień 1,80 m - dodaje ekspert.