Eksperci rynkowi z dużym niepokojem oczekiwali prognoz zapasów sojowych, bo rozdźwięk pomiędzy szacunkami podawanymi przez IGC (45 mln ton), a poprzednim raportem USDA (88,9 mln ton) były zbyt duże, więc przy tak aktywnym rynku korekty w grudniowym raporcie są w zasadzie tylko formalnością, pytanie jest jak duże one będą. Tak czy siak rynek oleistych jawi się w tym sezonie jako bardzo rozchwiany i zapewne nie raz, nie dwa będziemy mieli do czynienia z sinusoidą notowań cen rzepaku na Matifie.
Na paryskiej giełdzie jest w rzepaku zdecydowanie mniejszy ruch, ale ceny po spadkach z początku tygodnia, ponownie wzrosły i lutowe notowanie na czwartkowym zamknięciu wynosi 408,5 euro/t, a rzepak na maj kosztuje 402,25 euro/t. Niestety silniejszy jest kurs złotówki, która osiąga już 4,42 zł za jedno euro, co powstrzymuje większy wzrost cen krajowych.
Firmy handlowe znów odważniej kupują rzepak, chociaż nieco obniżyły ceny proponują obecnie 1720–1780 zł/t. Jednak wszyscy zgodnie twierdzą, że rzepaku jest coraz mniej i trudno go kupić, w powszechnie komunikowanych cenach wywoławczych. Każda transakcja jest negocjowana.
Handlowcy odpowiadający za zaopatrzenie zakładów tłuszczowych mówią, że na krajowym rynku absolutnie nie odczuwa się większych tegorocznych zbiorów, a na import nie bardzo jest co liczyć. Całe południe Europy rzepakiem próbuje nadrabiać mniejsze zbiory słonecznika. Czeski zakład w Ołomuńcu, swoimi dobrymi ofertami skutecznie odcina rynek polski od importu ze Słowacji, Czech i Rumunii.