- Wymieniane są krytyczne elementy systemu pasteryzacji mleka, budowane nowe komory chłodzące, zorganizowana i wyposażona została kolejna mini hurtownia w Arushy, rozpoczęły się szkolenia i produkcja nowych produktów m.in. masła i sera mozzarella – wylicza Robert Zduńczyk, prezes Fundacji.
W Polsce mówi się, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka. W Afryce Wschodniej, a w szczególności w Tanzanii – wiele osób mówi tak o… krowie.
Bydło największym bogactwem
Pomimo szybko postępującej urbanizacji, zdecydowana większość Tanzańczyków żyje na wsi i zajmuje się prostym rolnictwem. Najczęściej jest to uprawa kukurydzy, która stanowi główną bazę posiłków w Afryce. W niewielkim gospodarstwie tradycyjnie hoduje się również jedną-dwie krowy. Najczęściej ich hodowla, ze względu na brak pastwisk, ogranicza się do trzymania ich w zamkniętym kojcu.
Krowa od zawsze była i jest częścią tradycyjnego gospodarstwa w Tanzanii. Towarzyszyła Tanzańczykom od wieków i jeśli była dla nich wartością to najczęściej jako źródło mięsa lub towar, który w nagłej potrzebie można sprzedać. Od zawsze krowy również zapewniały dostęp do mleka, ale ze względu na bardzo prymitywne warunki hodowli i karmienia, z reguły dawały one niewielkie ilości (dwa-trzy litry) mleka dziennie, głównie na własne potrzeby gospodarza. To model życia, który nadal funkcjonuje w wielu rejonach Tanzanii, jednak są miejsca, gdzie zachodzą wyraźne zmiany. Jednym z nich jest region Kilimandżaro.
Do niedawna podstawą gospodarstw w tym rejonie była uprawa wysokiej jakości kawy. Do dziś arabica ze zboczy Kilimandżaro należy do najlepszych kaw w świecie. Jednak dynamiczny przyrost liczby ludności, którego skutkiem jest dzielenie ziemi na coraz mniejsze działki i negatywne zmiany na światowym rynku kawy spowodowały, że rolnicy z Kilimandżaro zaczęli tracić swoje tradycyjne źródło utrzymania. Młodzi emigrują do miast, starsi skupili się na uprawie bananów. I właśnie niektórzy z tych rolników zauważyli, że w swoim gospodarstwie mają… krowy.