700 robotów udojowych w stadach pod oceną
Roboty udojowe już na dobre zadomowiły się w Polsce i z roku na rok zwiększa się ich liczba. W 2022 r. w stadach pod oceną pracowało ponad 700 tego rodzaju urządzeń, z czego aż 255 na terenie woj. wielkopolskiego. Urządzenia montowano odpowiednio w ponad 400 i 140 oborach (wg danych PFHBiPM).
Dziś mówi się, że znakomita większość powstających w naszym kraju nowych obór stawia właśnie na automatyczny dój, ale jest wiele przykładów, które pokazują, że maszyny te mogą funkcjonować też w budynkach zmodernizowanych i to na dużą skalę. O doświadczenia w tym zakresie pytamy przedstawicieli należącej do Grupy Top Farms – spółki Jagrol oraz firmy Agrocoop.
Pełna informacja o krowach to lepsze zarządzanie
– To, że robot sam doi, to tylko dodatek! Najważniejszy jest system zarządzania stadem – podkreśla Paweł Kaczmarek, prezes Jagrol Sp. z o.o. Zaznacza, że grupa Top Farms, do której należy spółka, jest zwolennikiem zagospodarowywania dostępnych budynków, równocześnie dąży do postępu technologicznego, poprawy efektywności pracy i dobrostanu krów.
Takiej właśnie idei przyświecały modernizacje, które sukcesywnie przeprowadzała grupa Top Farms w obrębie kilku bliźniaczych ferm. Przykładem może być obora w Szczodrzykowie, gdzie do dyspozycji były 4 budynki z lat 80. ub.w., o długości 75 m.
Po sprywatyzowaniu spółki w 2011 r. (w oborach funkcjonował już wolnostanowiskowy system utrzymania zwierząt) jedną z głównych zmian było wybudowanie pomiędzy istniejącymi oborami stołów paszowych o szerokości 7 m. Tym sposobem cała przestrzeń wewnątrz budynków została wykorzystana pod legowiska i korytarze spacerowe. Dój odbywał się na tradycyjnej hali udojowej z łącznie 32 stanowiskami. Ze względu na ograniczenia lokalowe miała ona układ 2 × 2 × 8.
– Praca na niej była dość uciążliwa, bo pracownicy [7 osób, tj. 3 zmian po 2 osoby plus jedna rezerwowa – przyp. red.] musieli kontrolować krowy jednocześnie w dwóch kanałach udojowych. Do tego dochodziła mało efektywna wentylacja, która utrudniała prace latem. Dużym utrapieniem był też długi czas doju, tj. 6 godzin rano i 6 wieczorem – mówi Kaczmarek.