– Pradziadek, dziadek i ojciec mojego męża zostawili nam ogromną spuściznę, nie tylko w postaci sadu, lecz także podejścia do uprawy owoców. Każde drzewko musi być zadbane i starannie prowadzone, bo tylko wtedy pięknie obrodzi. Zaszczepiona przez naszych przodków pasja sadownicza dziś pomaga nam osiągać spore sukcesy w produkcji owoców. Wciąż pielęgnujemy tę tradycję – mówi pani Grażyna, która na Sandomierskim Szlaku Jabłkowym prowadzi 34-ha sad jabłkowy. Jest on częścią gospodarstwa ogrodniczego „Szymanówka”. Oprócz tego jej synowie produkują grusze i orzechy laskowe wielkoowocowe, a pani Grażyna uprawia także morelę zaleszczycką. Cała rodzina od lat angażuje się w promocję sandomierskich owoców. Ich działalność przyczyniła się także do wpisania jabłek sandomierskich na Listę Produktów Tradycyjnych. A pani Grażyna jest wiceprezesem Stowarzyszenia „Sandomierski Szlak Jabłkowy”.
– Członkostwo w stowarzyszeniu to dla mnie zaszczyt. Traktuję tę funkcję jako misję, by pokazywać ludziom niezwykłą moc sandomierskich owoców. Podejmujemy szereg inicjatyw, aby zachęcić Polaków do jedzenia jabłek i picia świeżo wyciskanych soków z miąższem, gdzie głównym składnikiem są jabłka. Dlatego wozimy je wszędzie – i na kiermasze, i na targi, i nawet na dożynki prezydenckie! Przybliżamy jabłko ludziom, bo to genialny owocowy dopalacz – śmieje się pani Grażyna.