Jedno jest pewne, jako knur terminalny ze względu na osiągane wyniki produkcyjne w tuczu, obecnie jest to jeden z częściej wybieranych przez hodowców świń. Jednak nie ma nic za darmo, z jednej strony firma genetyczna gwarantuje opłacalności, a z drugiej hodowca otrzymuje kapryśny behawior.
Nie ulega wątpliwości, że z punku widzenia nowoczesnej produkcji świń przyszłość należy do nowoczesnych, wysokowydajnych ras, a tak naprawdę do zwierząt hybrydowych. Jednak żeby wykorzystywać w pełni ich potencjał niezbędna jest wiedza oraz zaplecze technologiczne.
Opłacalność produkcji świń w całej Europie przez ostatnie 2 lata stała pod dużym znakiem zapytania. Branża w Polsce została uzależniona od importowanych z Danii prosiąt. Mało tego, wśród niektórych producentów panuje przekonanie o wyższości duńskiego materiału nad krajowymi prosiętami.
Tak naprawdę, po pierwszej fascynacji plennością loch hybrydowych przyszedł czas na trzeci komponent duńskiego programu hodowlanego - knura terminalnego rasy Duroc.
Jeszcze parę lat temu nasienie tego knura (DD) było trudne do zdobycia z racji niewielkiej liczby kurów w krajowych stacjach inseminacyjnych. Wynikało to zapewne z wielu obwarowań licencyjnych, ale również z przekonania, że knury te są trudne w eksploatacji (behawior, słaba i niestabilna morfologia nasienia, mała objętość ejakulatu etc.). Nieliczne knury tej rasy można było spotkać na większych fermach, które produkowały nasienie we własnym zakresie. Lecz tak naprawdę, jak przekonują genetycy, to komponent ojcowski stał za sukcesem duńskiej genetyki.
Wiadomo nie od dziś, że za świtowym sukcesem duńskiej genetyki nie stoją tylko wysokoplenne lochy hybrydowe, ale głównie prosięta, a w konsekwencji, tuczniki będące efektem krzyżowania trójrasowego z udziałem DD jako knura terminalnego. Mało tego, zaczęto sobie zadawać pytanie na ile ten „rudy komponent” może poprawić wyniki innych programów.