Największe koncerny mięsne w USA zawiesiły produkcję w niektórych lokalizacjach z powodu zachorowań na koronawirusa wśród personelu. Stoją zakłady Smithfileda, Cargilla, JBS i Tyson Foods. Około 20 rzeźni i zakładów przetwórczych w Ameryce Północnej nie działa od kwietnia. Zamknięcie największych ubojni spowodowało, że potencjał produkcyjny w skali całych Stanów spadł o 15%, a to nie koniec. Poza gigantami, działalność zawiesiło kilkanaście średnich i małych rzeźni.
Obecnie szacunki mówią, że z powodu pandemii koronawirusa możliwości ubojowe tamtejszej branży zostały ograniczone o 25%. Ponadto różnego rodzaju ograniczenia dotknęły zakłady dostarczające łącznie aż 80% mięsa na rynek amerykański.
Dramat w chlewniach
Ten nieoczekiwany przestój spowodował, że niektórzy hodowcy są zmuszeni podejmować drastyczne kroki, by ratować swoje chlewnie. Jak donosi Agencja Reuters, w Iowa niektórzy zdecydowali się na wywołanie poronień u prośnych loch, by nie powodować przepełnienia w chlewniach. Inni uśmiercają nowonarodzone prosięta. Zapowiadają, że będą tak czynić dopóki nie ustaną zakłócenia na rynku. Ponadto większość hodowców loch zintensyfikowało likwidację macior. Ceny w funkcjonujących jeszcze ubojniach poleciały na łeb, na szyję.
Jak twierdzi kongresmen Collin Peterson, przewodniczący Komisji Rolnictwa Kongresu USA, jeśli nic się nie zmieni, to w najbliższych dniach amerykańscy hodowcy będą zmuszeni poddać eutanazji aż 60 – 70 tysięcy sztuk trzody chlewnej dziennie.
Gubernator stanu Iowa Kim Reynolds wraz z senatorami Stanów Zjednoczonych wysłał list do administracji USA, z prośbą o wsparcie finansowe, a także pomoc w zabijaniu zwierząt i prawidłowym usuwaniu ich zwłok. Niektóre świnie muszą być przewożone ciężarówkami do zakładów utylizacyjnych. Nie jest jasne, kto poniesie te dodatkowe koszty.