Panie ministrze, jak pan ocenia sytuację polskiego rolnictwa? Mamy wojnę w Ukrainie, która oznacza niedobory zbóż i wysokie ceny produktów żywnościowych na rynku światowym.
– Sytuacja rolnictwa w Europie jest bardzo skomplikowana, a w Polsce w szczególności. Dramatyczne podwyżki cen nawozów o kilkaset procent, podwyżki cen paliw i środków ochrony roślin powodują, że koszty produkcji niewyobrażalnie wzrosły w ciągu kilku miesięcy. Nikt się tego nie spodziewał. To jest nowa i szokująca sytuacja. Oceniam, że część rolników, zwłaszcza w tych mniejszych gospodarstwach, była zupełnie nieprzygotowana na tak szokującą terapię ekonomiczną. Ci rolnicy zastosowali mniej nawozów, które są najbardziej plonotwórcze, a więc azotowych, co spowoduje spadek plonów. Może to mieć także wpływ na globalną produkcję zbóż w Polsce. Jednocześnie nie mam wiedzy, żeby w jakiś istotny sposób dopłaty do nawozów, które rząd proponuje gospodarstwom o powierzchni do 50 ha – a więc tym, wśród których znajduje się duża część gospodarstw, które w ogóle na rynek nie produkują – miały wpływ na poprawę sytuacji gospodarstw rolnych. Trzeba pamiętać, że byli ministrowie rolnictwa RP w specjalnym liście skierowanym do premiera Morawieckiego postulowali, aby pomocą zostały objęte gospodarstwa rodzinne o powierzchni do 300 hektarów. Ów list ponad podziałami politycznymi był wyrazem troski o bezpieczeństwo żywnościowe naszego kraju.