Profilaktyka, a nie leczenie! Tylko zdrowe krowy przynoszą dochód
17.09.2023autor: dr Mirosława Wieczorek
Opieka nie zaś leczenie – to motto, które przyświeca współczesnym lekarzom weterynarii. Ideał, do którego zmierzamy – jak najmniej leczenia, jak najwięcej profilaktyki. Bo tak naprawdę tylko zdrowe krowy przynoszą dochód.
Z artykułu dowiesz się
Lekarz weterynarii na dużej fermie
Rutyna na fermie to podstawa
Procedury to świętość
Jak wygląda zwykły dzień na fermie?
Tydzień na fermie
Jak ferma zwalczyła wysoką lks
Co trzeba zrobić co miesiąc?
Co robimy co kwartał lub rzadziej?
Trzeba się rozwijać
Ile to wszystko kosztuje?
Właściciele zwierząt hodowlanych, by rozwijać się i mnożyć zyski, coraz częściej stawiają na kompleksową obsługę weterynaryjną swoich zwierząt. Lekarz weterynarii wychodzi więc z roli strażaka, który gasi pożary, czyli problemy. W zamian hodowca oczekuje, by skupił się na wyłapywaniu nieprawidłowości, wdrażaniu odpowiednich procedur oraz kontroli i analizie wyników osiąganych przez stado. Wszystko to po to, by uniknąć chorób (= strat). Współczesny lekarz mniej pracuje ze zwierzętami, a więcej z liczbami.
Lekarz weterynarii na dużej fermie
– Zwłaszcza na dużych fermach (ale nie tylko tam), naszą rolą jest przede wszystkim utrzymanie stada w zdrowiu. Zatem nakłady na lekarza, szczepienia i szeroko pojętą profilaktykę itp. należy traktować nie jako koszty, ale inwestycję (w zdrowie), opłacalną dla jednej i drugiej strony. Jeśli zaproponowany przez lekarza, a uzgodniony z hodowcą czy żywieniowcem program zadziała, finalnie ograniczamy nakłady pracy, stresu i czasu. Zużywamy mniej antybiotyków (już za chwilę i w Polsce będą obowiązywać przepisy o ich ograniczeniu), a antybiotyki to przecież koszty, karencja, strata mleka itp. – wyjaśnia lek. wet. Wojciech Tokarczyk, któremy współpracuje ze stadami Ośrodków Hodowli Zarodowej w Kamieńcu Ząbkowickim i w Przerzeczynie-Zdroju.
r e k l a m a
Rutyna na fermie to podstawa
Duża farma to sprawnie działający organizm. Gdy jedna rzecz szwankuje, ma to odbicie też i w innych sferach.
– Dlatego mamy procedury i ścisłe wytyczne, wg których postępujemy na co dzień. Krowy uwielbiają rutynę i powtarzalność. Co nie oznacza, że można stracić czujność. Audyty różnego rodzaju – wewnętrzne i zewnętrzne, prowadzone z określoną częstością pozwalają na wyłapanie błędów i korektę procedur – wyjaśnia nasz rozmówca. Prowadzenie stada krów mlecznych można podzielić na kilka obszarów pracy – lekarz odpowiada i kontroluje zdrowie, rozród i jakość mleka.
Ale żaden z nich nie funkcjonuje w próżni – mamy ścisłą korelację między ww. obszarami, a tymi, za które odpowiedzialni są zootechnicy czy żywieniowcy. Każdym z nich trzeba zarządzać w odpowiedni sposób.
Procedury to świętość
– Nasza ekipa lekarzy i ma dwa duże obiekty pod opieką – stado w Gilowie należące do OHZ Przerzeczyn-Zdrój (w doju 460 szt., razem z młodzieżą 1100 szt., 100 mięsnych mamek) i ferma OHZ w Kamieńcu Ząbkowickim (ponad 2 tys. sztuk bydła, w tym ponad 1 tys. krów dojnych). Na każdej z ferm organizacja nieco się różni, ale tryb pracy – raczej doradztwo i profilaktyka niż interwencja, są te same. Przeanalizujmy, jak to wygląda na przykładzie fermy Gilów. Obiekty obsługuje 4 lekarzy (plus dodatkowo specjalista od rozrodu spoza naszego zespołu). Sprawujemy całodobową opiekę nad stadem – nocne dyżury pod telefonem, ale codziennie rano na fermie jest jeden z lekarzy.
Jak wygląda zwykły dzień na fermie?
Codziennie na fermie dzień zaczyna się od analizowania raportów, generowanych przez system zarządzania stadem. Robią to zootechnicy, którzy następnie informują lekarza, które sztuki powinny trafić do leczenia czy pod obserwację.
– Każdego dnia na fermie w Kamieńcu badamy krowy w okresie poporodowym. Badanie obejmuje pomiar temperatury, obserwację czy odeszło łożysko, masaż macicy kilka dni po porodzie. Można wtedy zarejestrować jej napięcie i obecność wypływów (patologicznych lub fizjologicznych). Dodatkowo krowy świeżo wycielone przechodzą obowiązkowe badanie krwi pod kątem poziomu ciał ketonowych (wczesna profilaktyka ketozy).
Kolejnym codziennym obowiązkiem jest wyłapywanie krów w rui oraz inseminacja. W tej kwestii obie fermy opierają się na metodzie tradycyjnej – obserwacji zwierząt przez zootechników i pracowników fermy (wspomaganej przez systemy pedometrów). Za wykrycie rui, zakończone pozytywnym badaniem na cielność, w Kamieńcu przewidziano bonusy finansowe. Inseminują zarówno lekarze, jak i zootechnicy, czy inseminatorzy spoza fermy, bo inseminacji jest sporo, a zabiegi przeprowadzane są dwa razy dziennie. Na drugiej fermie przyjęto model inseminacji raz dziennie.
Tydzień na fermie
Poniedziałki to rozród – w co drugi robimy badanie na cielność i ocenę jajników. Wtorek jest dniem szczepień – głównie cieląt wg kalendarza szczepień, ale również dorosłej krowy (jak zmieniła się lks w Gilowie, m.in. po wprowadzeniu szczepień, można przeczytać w ramce). W każdym tygodniu musi się też znaleźć dzień na ważenie cieląt – dotyczy ono dwóch grup zwierząt – po urodzeniu i w momencie odsadzenia, gdy przechodzą na paszę stałą.
Również raz w tygodniu odbywa się korekcja racic dla sztuk problemowych oraz dla wyznaczonej na dany dzień części stada. Grafik jest tak układany, by każda krowa miała korekcję raz na 3–4 miesiące. Na stałe w oborach stoją wanny z dezynfekantem. W ciągu tygodnia trzeba też znaleźć czas na dekornizację cieląt – zazwyczaj robi się ją między 1. a 2. tygodniem życia.
Jak ferma zwalczyła wysoką lks
Ferma w Gilowie jeszcze parę lat wstecz miała problem ze zbyt wysoką lks. Mleko "uciekało" ze zbiornika, a wraz z nim pieniądze, które można byłoby za to mleko dostać. Z inicjatywą programu naprawczego wyszli lekarze (podobny program działał z powodzeniem w Kamieńcu), ale włączyli się w niego wszyscy. Obejmował następujące punkty:
Badania laboratoryjne mleka zbiorczego i indywidualne badanie mleka krów chorych, by wyodrębnić patogeny i nacelować walkę.
Wprowadzenie programu szczepień – wybór szczepionki i częstości podawania.
Kontrola sprzętu udojowego, chemii udojowej, pracy dojarzy. Finalnie – zmiana chemii.
Kontrola higieny stanowisk.
Odpowiednia terapia krów chorych.
Analiza wprowadzonych zmian (czy to działa?!).
Szczepienie jałówek cielnych, by wchodziły w laktację zdrowe.
Efekt – lks spadła z 450–500 tys. do 250 tys. obecnie.
Co trzeba zrobić co miesiąc?
Trzeba znaleźć czas na audyty – zarówno zewnętrzne (firmowe), jak i wewnętrzne (zootechnicy, lekarze). Audyt polega na sprawdzeniu rutynowych czynności, czy robione są zgodnie z protokołami przyjętymi na fermie. Rutyna jest potrzebna, bywa jednak zgubna, bo człowiek ma skłonności do upraszczania nudnych dla siebie zajęć. A przy krowach pominięcie czy skrócenie którejś z czynności może mieć katastrofalne skutki (np. pominięcie postdippingu czy skrócenie czasu między czyszczeniem strzyków a założeniem aparatu).
Przynajmniej raz na miesiąc (a najlepiej rozpoczynając każdą nową partię – silos, pasza z zakupu, kiszonka czy sianokiszonka) należy ocenić paszę i system żywienia (niedojady, sita kałowe itp.).
Co robimy co kwartał lub rzadziej?
Co kwartał lub jeszcze rzadziej robimy profilaktyczne badania w kierunku chorób zakaźnych. Z całego stada wybieramy po 10% krów i 10% młodzieży, starając się, by były to krowy nijakie – ani dobre, ani złe. Koniecznie według grafiku (lub liczby udojów) przeprowadzamy serwis i audyt hal udojowych, audyty – wymiana/sprawdzanie gum strzykowych, podciśnienia, kolektorów itp. Niezależnie od tego, czy krowy są wychodzące, czy w chowie alkierzowym, dwa razy do roku (wiosna i jesień) muszą być odrobaczone. Przed sezonem letnim – bardzo wczesną wiosną, zwalczamy muchy i kontynuujemy to zwalczanie przez cały sezon aż do późnej jesieni.
Trzeba się rozwijać
Hodowla i zarządzanie cały czas się zmienia.
– To, co było dobre dla zwierząt paręnaście lat temu, niekoniecznie sprawdzi się teraz. A więc szkolenia – i wewnętrzne, i zewnętrzne np. organizowane przez firmy dostarczające swoje produkty na fermę. W pakiecie często oprócz serwisu technicznego mają one też okresowy audyt. Jeździmy na konferencje, szukamy nowości, przeglądamy publikacje – wymienia nasz rozmówca. To, co dobre dla naszego stada – wdrażamy w praktyce. Jeśli się sprawdzi – zostaje, jeśli nie – wspólnie szukamy alternatyw.
Ile to wszystko kosztuje?
– To zależy, ale na pewno mniejszym kosztem jest profilaktyka niż leczenie. Inny koszt będzie dla małego hodowcy, do którego jadę, by zbadać jedną krowę po porodzie, a inny na dużej fermie, gdzie naraz pod kątem powikłań poporodowych badanych jest 30 krów, a nie jest to całe zlecenie na dany wyjazd. Na dużych fermach, gdzie zwierząt są setki, łatwiej negocjować ceny (przykładowo szczepionek) z hurtowniami leków.
Dopasuj pod siebie
– Powyższe informacje to zbiór naszych poczynań z fermy w Gilowie i z fermy w Kamieńcu. Nie zawsze wszystko to, co działa na jednej fermie, działa też na drugiej. Każda ferma musi wypracować swój własny schemat – zależny od samego stada, liczby ludzi do pracy, możliwości finansowych czy logistycznych. Nie ma jednego dobrego i uniwersalnego protokołu na wszystko i dla wszystkich – podkreśla nasz rozmówca.
Niezależnie od środków i metod – cel jest jeden – w każdej chwili 80% krów powinno być zdrowych. Jeśli wszystko funkcjonuje dobrze, taki odsetek osiągamy. Warunek – żadnej z powyższych czynności/zabiegów nie można odpuścić, każdy musi wiedzieć, co ma robić, a dana czynność musi być wykonywana tak samo niezależnie od tego, kto to robi.
– W ostatnich latach rzeczywiście problemów jest mniej, ale nie oznacza to, że my, lekarze, zapomnieliśmy jak leczyć! Choroby się zdarzają i będą się zdarzać; do tego dochodzą wypadki losowe – przykładowo ciężkie porody, okazjonalnie wypadnięcia macicy, cesarskie cięcia, czyli zabiegi nieplanowane, a pilnie wymagające reakcji. Staramy się jednak, by był to margines naszej działalności, choćby dlatego, że takie przypadki to koszty dla gospodarstwa. Zysk jest tylko ze zdrowych zwierząt!
mwie
dr Mirosława Wieczorek
<p>redaktor „top agrar Polska”, zootechnik, specjalistka w zakresie hodowli bydła mlecznego i mięsnego.</p>