Z artykułu dowiesz się
- Potężna szara strefa cichych dzierżaw
- Dlaczego właściciele nie chcą umów dzierżawy?
- Aktywni rolnicy potrzebują umów!
- Nowa WPR: większa presja na rolników
Z artykułu dowiesz się
Mało kto gotów jest rozmawiać o tym procederze pod nazwiskiem. Problem jest tak szeroki, że stanowi już potężną szarą strefę w polskim rolnictwie. Ciche dzierżawy wg niektórych ekspertów obejmują prawie 70% gospodarstw rolnych.
Z oficjalnej liczby ponad 1,2 mln gospodarstw aplikujących o dopłaty bezpośrednie, tylko ok. 427 tys. złożyło wnioski o dopłaty do nawozów. Rozmawiając z rolnikami z różnych stron Polski, słyszymy, ilu rzeczywistych rolników zostało we wsi, czy gminie. Z każdym rokiem jest ich coraz mniej. Tymczasem oficjalna liczba gospodarstw maleje bardzo powoli, podobnie jak ślamazarnie rośnie średnia wielkość gospodarstwa – w ciągu ostatnich 10 lat z 10,5 ha do 11,5 ha. Ciche dzierżawy to powszechna praktyka.
Właściciele nie chcą zawierać umów dzierżawy z wielu powodów. Jednym z najczęściej podnoszonych argumentów jest to, by się na długo nie wiązać umową, chęć pozostania w KRUS (dotyczy pracujących na czarno, a także wyjeżdżających do pracy za granicę), gwarancja otrzymania dopłat bezpośrednio na konto prosto z ARiMR.
– Agencja zawsze jest wypłacalna – twierdzą właściciele ziemi. Kolejny argument to obawa przed opodatkowaniem przychodów z dzierżawy (choć obecnie są one zwolnione z podatku).
Tymczasem dla rzeczywistych rolników problem użytkowania gruntów bez umowy to przede wszystkim:
To także problem rozliczenia i rozpisania stosowanych środków ochrony roślin. W gospodarstwach chcących skorzystać ze wsparcia inwestycji brakuje hektarów i wielkości ekonomicznej, bo często nie można wykazać rzeczywiście użytkowanej ziemi.
Problem cichych dzierżaw został poruszony podczas spotkania izb rolniczych w Częstochowie w przeddzień dożynek Jasnogórskich. Wicepremier, minister rolnictwa Henryk Kowalczyk podkreślił wówczas, że zgodnie z prawem, branie dopłat przez właścicieli gruntów, którzy ich nie użytkują jest przestępstwem, a same przepisy tego procederu nie uregulują.
Rozwiązaniem dla wicepremiera byłoby, gdyby rolnicy zamiast godzić się na warunki dzierżawcy za wszelką cenę, próbowali wytłumaczyć mu zalety pisemnej umowy i dążyli do jej podpisania. Uporządkowanie tego jest także rolą izb rolniczych.
W nowej WPR problem może się pogłębić. Przede wszystkim wzrośnie presja właścicieli na wypełnianie różnych programów w ramach ekoschematów, by zwiększyć dopłaty. Samo udostępnienie ziemi za dopłaty dla wielu właścicieli od nowego roku stanie się mało atrakcyjne, zwłaszcza przy stawce podstawowej na poziomie 118 euro/ha. Korzyścią pozostaje wsparcie do pierwszych ha z tytułu dopłaty redystrybucyjnej.
Karol Bujoczek
<p>Redaktor Naczelny „top agrar Polska”, specjalista w zakresie rolnictwa, polityki rolnej i ekonomiki gospodarstw</p>
Grzegorz Ignaczewski
<p>redaktor „top agrar Polska”, ekonomista, specjalista w zakresie dopłat bezpośrednich, PROW i ekonomiki gospodarstw.</p>
Dominika Mulak
<p>redaktor top agrar Polska i portalu topagrar.pl</p>
Najważniejsze tematy