- Czym są Pierwsze Bielskie Pierzawki
- Jak gospodynie wspominają pierzawki z dawnych czasów
- Jak wyglądały tradycyjne pierzawki, a jakie są teraz
Darcie pierza na trzy jaśki
– Ja to jeszcze pamiętam skubanie pierza. Sąsiadki zbierały się, żeby naskubać pierza na pierzynę. To trzeba było kilka wieczorów... Ile, moje panie? Z dwunastu gęsi? W każdym razie na jedną pierzynę trzeba było sześć kilogramów. Bo z jednej gęsi to jakieś dziesięć dekagramów pierza z jednego podskubku. No, brało się żywą gęś i zabierało się jej pióra. Wyrastały jej od nowa, ale ona i tak latem by je zgubiła. Trochę z brzucha się skubało i trochę z pleców. Skrzydła i szyję zostawiało się niepodskubane. Te gęsi chodziły wtedy tak jakby po fryzjerze. Latem gęś była podskubana dwa razy, a zimą zabijana – opowiada Henryka.
– A żeby gęś oskubać, trzeba było głowę w skarpetę jej włożyć, żeby nie szczypała. I między nogami się ją trzymało – mówiły sąsiadki.
Siedzimy przy stolikach zestawionych w jeden długi stół w sali Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu w Białej. Wszędzie biało. Na blacie – dywan z pierza. Niektóre z pań w białych płóciennych chustkach na głowach – żeby było jak dawniej. Przebierają palcami i rozrywają na strzępy większe pióra. Między nimi – biały puch.
Gęsi skubało się wieczorami. Zwykle po Wszystkich Świętych, bo wtedy dłuższy wieczór. Do Bożego Narodzenia pierze musiało być zeskubane. Żeby jeszcze zanim zacznie przybywać dnia, zdążyć z pierzawkami.
Pierzawki jak Internet
Skubanie to często walka w pojedynkę. Za to już na pierzawki spraszało się do domu wioskę. A kiedy już kobiety zasiadły do rwania, zaczynały się rozmowy o najróżniejszej treści – od spraw błahych po pikantne. Zupełnie tak, jak na Pierwszych Bialskich Pierzawkach.
– Ile mam lat? Wstyd się przyznać! Że mądra? I co z tego? Na Internecie się nie znam. Przydałoby się, żeby być nowoczesną. Mówi pani, że osiemdziesięciolatka opanowałaby komputer? Skoro pani tak mówi, to chyba zacznę się uczyć. Bo może wtedy tak by mi się ze trzydzieści lat wróciło? – zastanawia się Henryka, drąc piórka.
I rozważa, czy jednak lepiej nie byłoby zostać przy tym darciu, ewentualnie – przędzeniu wełny.
– A jak jest Internet, to nie ma czasu spać! Tak, bo można siedzieć całą noc i oglądać. Albo poczytać. Czasem też głupoty – mówi Marianna.
- W pierzawkach udział może wziąć każdy. W Białej młodzież bez problemu odłożyła smartfony i brała się za rwanie piór
A Henryka dodaje: – Chłopa tam szuka! Bo wdowa!
Marianna w Internecie ogląda „Sanatorium miłości” – program o samotnych seniorach. W Internecie wszystkie szukają też czegoś o chorobach albo najnowszych informacji.
– Internet szybciej ogłosi, poza tym to jest źródło, w którym można sprawdzić to, co opowiadają w telewizji – mówią.
– A wiecie, dziewczyny, wyczytałam wczoraj w Internecie, że rodzi się więcej mężczyzn niż kobiet! To lepiej dla nas! – przypomina sobie Stanisława, a reszta pań twierdzi, że najwyraźniej idzie wojna. Tak przynajmniej kiedyś się mówiło. I dodają, że to darcie pierza to był właściwie taki dawniejszy Internet.
Pióra i plotki
Na darciu pierza rozmawiało się o wszystkim. Na przykład o wspomnieniach wojennych. Albo o duchach. A potem, kiedy kobiety rozchodziły się po północy do domów, każda nerwowo oglądała się za siebie.
– Pamiętam, że często obmawiane były te sąsiadki, które nie były na pierzawkach, więc się szło na nie, żeby nie być obgadanym. I śpiewało się bardzo dużo. Krótko po wojnie to piosenki żołnierskie i patriotyczne. A choćby taką: W kieleckim lesie, tam pod sosnami, gdzie rozkwitają kaliny, tam młody żołnierz w grobie spoczywa, z dala od swojej dziewczyny – wspomina Henryka.
Któraś z sąsiadek wtrąca, że w śpiewach i rozmowach przeszkadzali dowcipni chłopcy. Łapali wróble i wpuszczali je do izby. Wtedy pierze fruwało razem z nimi. Potem sprzątało się przez tydzień, a czasem i dłużej.
Pierze darło się w różnych domach, czasem też na plebanii. Marianna pamięta, że lata temu gospodynie przygotowywały pierzynę dla miejscowego proboszcza. I pewnie was też to zdziwi, ale już dziesiątki lat temu części kobiet dokuczała alergia na pierze.