Z artykułu dowiesz się
- Jak powstał zespół "Mały Koniaków"?
- Dlaczego gwary przestają istnieć?
- Czym zajmuje się zespół Kónokowianie?
Z artykułu dowiesz się
Elżbieta Legierska-Niewiadomska z Koniakowa to góralka, „kobieta, która żadnej pracy się nie boi”. Jest instruktorem tańca, uczy śpiewu, dba o choreografię zespołu i jest miejscową folklorystką. Teraz swoje pasje i umiejętności stara się przekazywać najmłodszym adeptom folkloru. Od siódmego roku życia sama występowała w zespole. Potem kierowała miejscowym gminnym ośrodkiem kultury.
Teraz stara się odbudować zespół swojej młodości. Po dwóch latach intensywnej pracy jej trud zaczyna przynosić efekty. Jej podopieczni wygrali ostatnio Przegląd Dziecięcych Zespołów Folklorystycznych w Wiśle, gdzie zdobyli wyróżnienie i awans do Festiwalu Karpackiego, Przeglądu Dziecięcych Zespołów Folklorystycznych w Rabce oraz na przyszłoroczną edycję 30. Międzynarodowego Festiwalu Dziecięcych Zespołów Regionalnych „Święto Dzieci Gór” w Nowym Sączu w 2023 roku.
– To dla tak młodego zespołu ogromny sukces i wielka radość, że będzie mógł przeżyć tak wielkie święto dziecięcego folkloru – mówi folklorystka.
Zespół się rozrasta. Ma niemal czterdzieści młodych artystek i artystów w wieku od 6 do 12 lat. Ćwiczą przynajmniej raz w tygodniu po dwie godziny w szkole podstawowej w Koniakowie.
Niestety, nie jest tak różowo, jak mogłoby się wydawać. Na scenie wszystko jest przygotowane oraz zagrane z należytym kunsztem i sercem. To jednak tylko wierzchołek góry lodowej, która topnieje.
– Nasza gwara zanika. Nawet rodzice przestają jej uczyć dzieci, a te coraz rzadziej się nią posługują – alarmuje pani Elżbieta.
Jednym z elementów zapobiegania temu jest nie tylko „Mały Koniaków”, ale i założone niedawno przez folklorystkę koło gwarowe. Wspólnie z innymi uczy najmłodszych najstarszej gwary z Żywiecczyzny.
Żeby dzieci i młodzież poznały kulturę własnego regionu i obyczaje, musi ciągle systematycznie organizować dla nich wycieczki po regionie, aby poznały np. wybitnego artystę Jana Wałacha, który tworzył tam wspaniałe drzeworyty.
– Żeby umieli rządzić po nosemu, żeby czuły folklor – wyjaśnia pani Elżbieta. – To jest to, co ja kocham. Czy to wszystko zdoła uratować folklor na Żywiecczyźnie?
To oczywiście pokaże czas, ale górale wiedzą, że najlepszym przykładem dla młodzieży do naśladowania jest postępowanie starszych. Dlatego seniorzy także starają się kultywować swoje tradycje i w ten sposób przekazywać je młodym w regionie.
Tak powstał, również z udziałem pani Elżbiety, zespół „Kónokowianie”. To już ludzie dorośli, którzy widzą tradycję odchodzącą w przeszłość. Dlatego sami wchodzą na scenę i tam ciągle prezentują obyczaje młodszym, aby czerpali z nich wzorce, kultywowali i przekazywali swoim następcom.
Grupa przygotowuje różne scenki, przedstawienia, prezentacje i występuje z nimi w całym kraju, odnosząc sukcesy na festiwalach.
„Nowiec” to jedno z takich przedstawień, które zostało nagrodzone na Ogólnopolskim Festiwalu Zespołów i Śpiewaków Ludowych „Na Przydrożku” w Wymiarkach w Lubuskiem.
Dzięki temu młodzież i publiczność mogą ciągle oglądać folklor istebniański, z archaicznymi pieśniami i przyśpiewkami z regionu. A tytułowy i prezentowany „Nowiec” to zwyczaj z Trójwsi Beskidzkiej, gdzie do kobiety po porodzie, do tzw. baby w połogu, przychodzą sąsiadki z darami, przynosząc jej ser, mleko, śmietanę, aby ich skosztowała i się wzmocniła.
Zespół powstał zaledwie kilka lat temu. Teraz „Kónokowianie” to ludzie dojrzali, w sile wieku. Ale zwykle od dziecka śpiewający, tańczący. Ich występ okraszony starymi przyśpiewkami, góralską gwarą, a nade wszystko bijący autentycznością i prawdą, zyskuje w wielu miejscach uznanie publiczności potwierdzane brawami. Podobnie jak inne przedstawiane obrzędy czy zwyczaje.
Problem widzą i dostrzegają w regionie nie tylko górale, ale także inne środowiska i organizacje.
– Rolnictwo jest jednym z elementów kultury, modelu życia na wsi, a skoro jest coraz słabsze i zanika, to podobnie jest z obrzędem, obyczajem. Rzeczywiście jest problem gwary, ale chodzi też o model życia społeczno-gospodarczy, potrzebne jest do tego otoczenie, a jeśli go nie ma, to trzeba sztucznie podtrzymywać gwarę – analizuje Roman Włodarz, prezes zarządu Śląskiej Izby Rolniczej.
To poważny problem terenów górskich. Może część problemów rozwiązałaby ustawa górska, ale jej nie ma. Taki dokument określiłby elementy podatkowe, finansowe dla wspierania rolnictwa w górach, ale i pośrednio pomógłby w ratowaniu folkloru góralskiego.
Być może wsparciem będą lekcje tańca, które mają wejść do programu edukacyjnego szkół średnich 2023/2024. Może znów młodzież uczyć się będzie zbójeckiego, obyrtanego, kotecki, sztajerki, siustanego. Dziś już mało kto zna nawet te nazwy.
fot. archiwum
Artykuł ukazał się w Tygodniku Poradniku Rolniczym 39/2022 na str. 115. Jeśli chcesz czytać więcej podobnych artykułów, już dziś wykup dostęp do wszystkich treści na TPR: Zamów prenumeratę.
Artur Kowalczyk
dziennikarz "Tygodnika Poradnika Rolniczego", korespondent z Legnicy
dziennikarz "Tygodnika Poradnika Rolniczego", korespondent z Legnicy
Najważniejsze tematy