r e k l a m a
Partnerzy portalu
Pamięci Romana Bartoszcze – prawdziwego chłopskiego przywódcy
31.12.2019
Ostatniego dnia 2015 roku po długoletniej ciężkiej chorobie zmarł Roman Bartoszcze – pierwszy prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego po 1989 roku. Spoczął na cmentarzu parafialnym w Inowrocławiu. Był wielkim przywódcą ruchu ludowego.
Romana Bartoszcze żegnała 2 stycznia 2016 roku grupa przyjaciół, wśród nich Stanisław Majdański. Było kilku działaczy PSL. Przyjechał były minister rolnictwa Stanisław Kalemba. W pogrzebie uczestniczyła asysta honorowa złożona z żołnierzy Kompanii Reprezentacyjnej Wojska Polskiego. A w kościele pw. św. Józefa list pożegnalny od prezydenta RP Andrzeja Dudy odczytał minister Andrzej Dera.
r e k l a m a
Z Lubelszczyzny
Roman Bartoszcze zapisał piękną kartę w historii polskiego ruchu ludowego. Przez historyków uważany jest za jednego z najwybitniejszych przedstawicieli nowożytnego ruchu ludowego. Urodził się w 1946 roku w Jaroszewicach koło Bełżyc na Lubelszczyźnie, a w 1963 roku jego rodzina osiedliła się w Sławęcinie pod Inowrocławiem.
Na początku lat 80. ubiegłego wieku, kiedy w Polsce do głosu doszła opozycja, zrezygnował z członkostwa w ZSL i wspólnie z ojcem Michałem oraz bratem Piotrem nawiązał kontakty z działaczami Chłopskiego Związku Zawodowego Kujaw i Ziemi Dobrzyńskiej, organizatorami „Solidarności Chłopskiej”.
Jednym z kluczowych etapów walki o zalegalizowanie rolniczego związku zawodowego były strajki chłopskie w Ustrzykach i Rzeszowie na przełomie 1980 i 1981 roku. Zaowocowały podpisaniem porozumień rzeszowsko-ustrzyckich.
– Strajk rzeszowski trwał w tamtejszym Domu Kolejarza – mówi Stanisław Majdański, rolnik i działacz niepodległościowej opozycji w PRL, po 1989 roku m.in. senator RP i bliski współpracownik Romana Bartoszcze. – Zostałem wydelegowany przez Radę Wojewódzką NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność” z Zamojszczyzny. Roman był delegatem z Bydgoszczy. Wtedy jeszcze związek był nielegalny. Walczyliśmy m.in. o jego rejestrację. Zapamiętałem go jako młodego, szczupłego chłopaka. Wydaje mi się, że był w grupie bezpośrednio negocjującej z przedstawicielami strony rządowej. Był spokojny, wyważony. Przekonywał do swoich racji. To był człowiek kompromisu i dialogu, konstruktywny – opowiada Stanisław Majdański. – Ale jednocześnie nieufny. Właściwie do każdego trzymał dystans.
Kolejny etap zmagań o związek rozpoczął się w marcu 1981 roku. 19 marca milicjanci podczas sesji Wojewódzkiej Rady Narodowej w Bydgoszczy pobili Jana Rulewskiego, szefa bydgoskiej „Solidarności”, i jego współpracownika Mariusza Łabentowicza oraz Michała Bartoszcze, ojca Romana. To było jak iskra na beczce prochu. W odpowiedzi „Solidarność” zagroziła strajkiem generalnym. Po wyjściu ze szpitala Michał Bartoszcze wrócił do strajku w siedzibie ZSL. Towarzyszył mu Roman. Piotr zaś wraz z grupą działaczy opanował lokal partyjnej propagandy w Inowrocławiu i rozpoczął głodówkę. Władze PRL się ugięły. 12 maja nastąpiła rejestracja NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”. Sekwencja tych zdarzeń przeszła do historii jako wydarzenia bydgoskie.
Przerwany karnawał
– Pamiętam, że po rejestracji Związku wyszliśmy z mszy w kościele św. Jana w Warszawie w euforii – wspomina Stanisław Majdański.
Ale karnawał Solidarności szybko się skończył. 13 grudnia 1981 roku władza wprowadziła stan wojenny. Bracia Bartoszcze ukrywali się przed bezpieką. Roman był aktywnym działaczem opozycji antykomunistycznej także po wprowadzeniu stanu wojennego. Wziął udział w pierwszych ogólnopolskich dożynkach rolników oraz spotkaniu działaczy związkowych 5 września 1982 roku na Jasnej Górze. (…) Po tym spotkaniu Roman Bartoszcze wraz z innymi uczestnikami został zatrzymany przez SB i następnie przewieziony do ośrodka odosobnienia w Mielęcinie, który opuścił pod koniec listopada 1982 roku.
– Po zwolnieniu nie zaprzestał działalności konspiracyjnej – wspólnie z ojcem i bratem wydawał i kolportował lokalne czasopismo „Żywią i Bronią”, współpracował też z Ogólnopolskim Komitetem Oporu Rolników. Aż do schyłku lat 80. był inwigilowany przez SB, m.in. rozpracowywany w ramach SOR krypt. „Uzdrowiciel” – napisał historyk Wojciech Gonera w artykule opublikowanym na stronie internetowej Regionu Toruńsko-Włocławskiego „Solidarności”.
– Działaliśmy wówczas w duszpasterstwie rolników i dzięki temu utrzymywaliśmy kontakt ze sobą – mówi Majdański.
Śmierć Piotra
W lutym 1984 roku zginął jego brat Piotr. Auto, którym jechał, zostało odnalezione w kanale Smyrnia, jego ciało – kilkaset metrów dalej, w studzience melioracyjnej. Komunistyczne służby umorzyły śledztwo z „braku znamion przestępstwa”. Tak samo zakończyło się ponowne śledztwo w 1995 roku. Ani jedno, ani drugie nie wyjaśniało wątpliwości. A wśród historyków i ludzi „Solidarności” powszechne jest przekonanie, że Piotr zginął z rąk tajnych służb, tak jak ks. Popiełuszko.
– Te wydarzenia bardzo zmieniły Romana. Ale nie złamały. Nie wycofał się z podziemnej działalności – mówi Majdański.
W 1989 roku władza zaczęła rozmawiać z częścią opozycji na temat możliwego kompromisu. Doszło do pierwszych częściowo wolnych wyborów do Sejmu i w pełni wolnych do Senatu. Roman Bartoszcze został wybrany posłem Komitetu Obywatelskiego.
– W Sejmie kontraktowym powołana została sekcja rolna OKP. To miała być przeciwwaga dla posłów ZSL. Okazało się, że rolnicy w klubie OKP potrzebni są tylko w momencie głosowań. Czara goryczy przelała się przy wyborze generała Jaruzelskiego na prezydenta – wspomina Majdański, wówczas także poseł OKP.
W proteście wystąpili z klubu. Roman Bartoszcze został wiceprezesem tzw. PSL wilanowskiego, w którym skupili się działacze PSL mikołajczykowskiego. Majdański z kolei tworzył na Zamojszczyźnie PSL tomaszowski. 5 maja 1990 roku doszło do porozumienia różnych nurtów ruchu ludowego. Podczas Kongresu Jedności PSL nastąpiło zjednoczenie wszystkich partii i ruchów odwołujących się do tej tradycji. Wśród nich było także PSL o rodowodzie zeteselowskim. Pierwszym prezesem zjednoczonego PSL został Roman Bartoszcze.
- Roman Bartoszcze zapisał piękną kartę w historii polskiego ruchu ludowego
Stanisław Majdański uważa, że zjednoczenie szybko okazało się fikcją.
– Roman nie miał w zjednoczonym PSL wielu ludzi, na których mógł się oprzeć. Coraz więcej do powiedzenia mieli działacze kojarzeni z PRL – mówi.
Masz pytania?
Zadaj pytanie redakcjir e k l a m a
r e k l a m a
Najważniejsze tematy
r e k l a m a