- Co łączy lektyny roślin z nowotworami człowieka?
- Dlaczego dieta warzywna oparta na surówkach nie ma sensu?
- Po co lektyny roślinom?
O lektynach – szczególnych białkach znajdujących się w roślinach – świat naukowy dowiedział się po drugiej wojnie światowej. Jednak bez znajomości samych białek o ich roli wiedzieli już dawno, jak się okazuje, rolnicy.
– To były obserwacje rolników, hodowców. Kiedy zbierali żyto w czasie żniw, uważano, by koń przypadkiem nie skubnął, bo wtedy grozi mu nawet krwawienie z kopyt. Działanie lektyn w świeżych ziarnach zbóż wzmacnia obecność alkilorezorcynoli – fenolowych pochodnych, które są silną trucizną dla grzybów, ale i zwierząt i ludzi – mówi dr Zdzisław Wróblewski, biochemik z Wydziału Biotechnologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Na obiad pieczone pierogi z pieczarkami. Na deser – szarlotka. I do tego kawa. Czy jest groźnie? Nie, bo pierogi i ciasto upiekły się w wysokiej temperaturze. A ta pozbawia produkt roślinny złych lektyn. Kawa nie ma ich w ogóle.Galaktoza łączy rośliny z nowotworami człowieka
Co łączy lektyny roślin z nowotworami człowieka?
To galaktoza – jedna nieduża cząsteczka, która jest cukrem charakterystycznym dla wielu lektyn roślinnych.
Cukier ten, związany silnie z białkiem (lektyną), wykazuje zdolność reagowania ze wszystkim – ze śliną, z komórkami krwi i komórkami układu pokarmowego, także z płynem mózgowo-rdzeniowym. Bardzo wrażliwe na jego działanie są migdałki gardłowe.
– Nasze zdrowe komórki też zawierają na swojej powierzchni galaktozę, ale jest ona przykryta specjalną "czapeczką". To kwas sialowy wytwarzany przez człowieka. Rośliny go nie produkują. Kiedy zdrowa komórka mutuje i przechodzi w stan przednowotworowy, pozbywa się tej "czapeczki" – co ułatwia jej przerzuty do innych organów – i wtedy na komórce zaczyna być wyraźnie widoczna galaktoza. Układ odpornościowy człowieka jest tak skonstruowany, że bardzo silnie reaguje na obecność galaktozy na powierzchni komórki i jego zadaniem jest taką komórkę rozpoznać i jak najszybciej unicestwić – jest to nasza szansa, aby pozbyć się nowotworu własnymi siłami. Jeżeli wraz z pożywieniem wprowadzamy do organizmu lektyny, to limfocyty – komórki układu odpornościowego – "głupieją" i z taką samą siłą atakują galaktozę lektyn, jak galaktozę komórek nowotworowych. Najdelikatniej rzecz ujmując, układ odpornościowy jest rozchwiany i atakuje nie to, co powinien. W efekcie zaczynamy chorować. Lista chorób, za które odpowiadają spożyte nieprzetworzone lektyny, jest długa. Z drugiej strony nauczyliśmy się wykorzystywać zdolność lektyn do reakcji z komórkami nowotworowymi – odpowiednio spreparowane lektyny roślinne służą do szybkiego diagnozowania stanów przednowotworowych oraz nowotworów. Lektyny bezbłędnie wybierają komórki rakowe i trwale się z nimi łączą – wyjaśnia dr Wróblewski.
A po co lektyny roślinom? Nikt nie chce być zjedzonym, więc rośliny wytwarzają lektyny, które są ich bronią przed owadami kłującymi oraz roślinożercami, czyli również przed roślinożernym człowiekiem!
- Lektyny nie muszą być niebezpieczne dla naszego zdrowia. Nie zaszkodzą nam, jeśli warzywa będziemy poddawać obróbce termicznej
Mężczyzn namawia się, żeby jedli pestki z dyni ze względu na prostate
Spójrzmy na źródła lektyn. Lektyny są właściwie wszędzie. Nie wszystkie są silnie działające. Albo występują w takim stężeniu, że układ pokarmowy i immunologiczny człowieka się do nich przyzwyczaił. Weźmy takiego banana. Jeśli ktoś nigdy nie jadł bananów, przy pierwszym może mieć reakcję w postaci bólu głowy czy niestrawności. Jeśli ktoś nie jadł tych owoców w dzieciństwie, a zje jako dorosły, może mu się przydarzyć nawet ostra reakcja alergiczna. Zwłaszcza jeśli banan jest na wpół dojrzały.
– Podobnie jest z produktami zbożowymi w stanie surowym. Choćby z takimi pestkami słonecznika lub dyni. W Gruzji czy Bułgarii ludzie jedzą te pestki od dziecka. I oni w ogóle nie cierpią na choroby przyzębia. Ale u nas, nieprzyzwyczajonych, okazuje się, że krwawią po takich pestkach dziąsła. Okazuje się, że pod wpływem lektyn i alkilorezorcynoli rozpadają się nam krwinki. Mężczyzn namawia się, żeby jedli pestki z dyni ze względu na prostatę, bo zawierają dużo cynku. I bardzo dobrze, ale te pestki powinny być bardzo dobrze wyprażone! Wtedy lektyny się rozpadną, bo wysoka temperatura je dezaktywuje. A już rośliny strączkowe są po prostu legendarne – wyjaśnia biolog.
- Banany zjadamy ze smakiem i bez szczególnych konsekwencji. Ale ten owoc niektórych z nas, ze względu na dużą zawartość lektyn, może przyprawić o silną reakcję alergiczną
Gotujmy warzywa
Kiedy zjadamy surowe lektyny, organizm może zareagować na nie jak na nowotwór. Ale nie tylko. Lektyny mogą zabójczo wpłynąć na jelita, blokując ich kosmki i powodując, że nie będą wchłaniane inne składniki. Bywa, że niektóre z bakterii jelitowych, chroniąc inne, biorą na siebie tego intruza i giną. Te wojnę w jelitach obserwujemy często w postaci potężnego bulgotania w jelitach lub biegunki. Ale są i bardziej uciążliwe oblicza lektyn – mogą one, niestety, udawać niektóre ludzkie hormony.
– Niektóre udają insulinę. Reagują z receptorem insuliny i natychmiast zmniejsza się nam stężenie cukru we krwi. Albo udaje glukagon i powoduje, że cukier nam gwałtownie rośnie. Ludzie mają często reakcje typu "słabo mi, niedobrze, muszę się położyć". Mijają dwie, trzy godziny i wszystko się uspokaja. A powodem mogą być źle przetworzone lektyny. Jeśli są poddane obróbce termicznej, są zwykłymi białkami, choć wciąż dość trudno trawionymi – tłumaczy dr Zdzisław Wróblewski.
Jaki z tego wszystkiego wniosek? Powinniśmy jeść jak najmniej surowych warzyw, czyli na przykład popularnych surówek. Wyjątkiem są kiszonki. Wielu biochemików i dietetyków uważa, że w postaci surowej powinno się jeść właściwie tylko sałatę.
A jeśli pomidora, to tylko takiego bez skórki. W skórce niepoddanej obróbce termicznej jest więcej lektyn niż w całym pomidorze. Fasola czerwona zawiera lektyny, które kiepsko inaktywują się nawet pod wpływem wysokiej temperatury. Co nam pozostaje, jeśli chcemy jeść warzywa? Gotować je i jeszcze raz gotować.
Karolina Kasperek
Zdjęcia: Pixabay