Nie ma chętnych na marchew i ziemniaki. Koronawirus zachwiał rynkiem warzyw
Epidemia koronawirusa zachwiała rynkiem warzyw. W wielu gospodarstwach jest jeszcze sporo ubiegłorocznej marchewki czy ziemniaków, których rolnicy nie mogą sprzedać, bo rodzime produkty są wypierane ze sklepowych półek przez towary z importu.
W gospodarstwie Bernarda Marksa z Ligoty Krapkowickiej (woj. opolskie) zostały posadzone ziemniaki oraz posiana cebula i pietruszka. Kończą się także siewy marchwi. W tym roku będzie jej mniej, ponieważ w magazynach jest jeszcze sporo marchewki z poprzedniego sezonu.
- Niestety, nie udało mi sprzedać ani marchewki, ani ziemniaków. Proponowane ceny skupu są bardzo niskie – mówi Bernard Marks. Ocenia, że jest to wynik zachwiań rynkowych spowodowanych pandemią koronawirusa.
- Restauracje zamknięte, klienci nie przyjeżdżają, więc popyt na te warzywa bardzo spadł. W tym roku nie sieję selera, gdyż już w poprzednim sezonie jego ceny skupu były bardzo niskie – wyjaśnia Marks.
Dodatkowym zmartwieniem rolnika jest susza i rosnące koszty produkcji.
Z podobnymi problemami boryka się także Klaudiusz Matejka, rolnik z Opola Groszowice. Zauważa, że w hurtowniach i na sklepowych półkach zwiększył się udział importowanych warzyw.
- Ziemniaka i marchewkę jest teraz bardzo ciężko sprzedać, ponieważ na rynku jest dużo ziemniaka z importu. Przez koronawirusa przemysł ziemniaczany został mocno ograniczony na zachodzie Europy. Zauważalne jest to szczególnie w Belgii i Holandii, gdzie produkcja chipsów i frytek ostro wyhamowała – mówi Matejka.
Z kolei Wiktor Zagała, sprzedawca z giełdy owocowo-warzywnej w Opolu, ocenia, że w magazynach jest stosunkowo niedużo ubiegłorocznych ziemniaków.
Więcej dowiecie się z filmu:
Kamila Szałaj
redaktor w zespole PWR Online
Najważniejsze tematy