Z artykułu dowiesz się
- Sucha masa kluczem w uprawie ziemniaka na chips.
- Przygotowanie pola pod uprawę ziemniaka na chips.
- Zabiegi chwastobójcze w ziemniaku.
- Ochrona fungicydowa ziemniaków chipsowych.
- Plon handlowy ziemniaków chipsowych.
Z artykułu dowiesz się
W produkcji ziemniaka chipsowego kluczem jest jakość. Może wydawać się to truizmem, bo tak naprawdę odnosi się to do każdego kierunku produkcji ziemniaka, ale w ziemniaku na chipsy jest to jeszcze ważniejsze. Czynnikiem decydującym o osiągnięciu zadowalającej jakości, a dalej opłacalności produkcji ziemniaka jest woda – mówi z przekonaniem Piotr Duda, dyrektor Działu Ziemniaka w Top Farms Wielkopolska.
We wszystkich spółkach produkujących ziemniaka w Wielkopolsce plantacje są nawadniane, ponieważ sumy opadów w okresie wegetacji ziemniaka nie pokrywają jego potrzeb wodnych. W ostatnich latach obserwujemy znaczny jej niedobór.
– Nie ma ziemniaka bez wody – szczególnie w naszym regionie, tj. centralnej Wielkopolsce. Dlatego od początku jej szukaliśmy. Na większości powierzchni lustro wód gruntowych jest na głębokości 25–30 m i tam wiercimy studnie głębinowe. Jedna studnia obsługuje powierzchnię ok. 40 ha, co bierzemy pod uwagę, planując strukturę zasiewów w gospodarstwie – mówi Piotr Duda. Mamy także zbiorniki retencyjne, w których gromadzona jest wiosenna woda roztopowa, kiedy jest jej nadmiar, a następnie jest wykorzystywana do nawadniania w okresie wegetacji, kiedy jest jej niedobór. Deszczownie chodzą praktycznie cały czas od początku maja we wszystkich ziemniakach. To areał ok. 1200 ha, z czego chipsowe zajmują 370 ha, reszta to ziemniak frytkowy i jadalny. Spółka produkuje głównie ziemniaki chipsowe do przechowalni (ok. 12,5 tys. ton), a odbiorcą jest największa firma produkująca chipsy w Polsce.
– Uprawa ziemniaka na chipsy pod względem agrotechniki nie różni się znacząco od ziemniaka frytkowego – przede wszystkim odmianą dopasowaną do kierunku użytkowania i dostosowaną do niej obsadą, ale także jeszcze precyzyjniejszą ochroną fungicydową i nawożeniem. Wszystko po to, aby walczyć o jakość, do czego kluczem jest przede wszystkim odpowiednia zawartość suchej masy w bulwach, tj. powyżej 20% (między 20 a 25%) – mówi z naciskiem Piotr Duda. Suchą masę badamy już na polu, praktycznie już od połowy lipca, a później regularnie w przechowalni.
Próbki wysyłamy do naszego laboratorium, gdzie oprócz suchej masy oceniane są także inne parametry jakościowe, jak defekty zewnętrzne niecukrowe, defekty wewnętrzne cukrowe i niecukrowe, obicia, niepożądany kolor, ale także sprawdza się liczbę bulw w 10 kg oraz liczbę kiełków i stolonów. Suma defektów nie może przekraczać 17,5%.
W przetwórstwie wysoka zawartość suchej masy jest wskazana, aby osiągnąć dobry kolor smażenia. – W pierwszych latach mieliśmy problem z jej uzyskaniem i ustabilizowaniem. Na zawartość suchej masy wpływają m.in. azot, potas i magnez. Okazało się, że problemem jest m.in. zbyt duża zawartość azotu w glebie, niezrównoważone nawożenie (także potasem), ale nie tylko – także problemy ze strukturą gleby i zawartością próchnicy, a także ograniczone życie biologiczne – wspomina dyrektor Działu Ziemniaka.
Zaczęto stosować obornik, ale także roztwór melasy z wodą (w proporcji 2: 1 przed obredlaniem). Ziemniak to także jedyna uprawa, w której stosuje się pług. Położono większy nacisk na dobrze skomponowany międzyplon, ponieważ na początku bazowano tylko na gorczycy, która spowodowała namnożenie nicieni. Dlatego w mieszance międzyplonowej pojawiła się m.in. rzodkiew oleista, ale także słonecznik, owies czy gryka. Przez lata systematycznie problem nicieni zaczął się zmniejszać, ale poprawiła się także zawartość próchnicy, a dodatkowo także gleba została ochroniona przed erozją wietrzną, która jest ogromnym problemem w Wielkopolsce.
– Zaczęliśmy także precyzyjnie stosować nawozy mineralne, w tym także tak istotny dla ziemniaka potas. Przygotowanie map zmiennej aplikacji rozpoczynamy jeszcze przed żniwami, od wyznaczenia siatki poboru prób glebowych na naszych polach. Składa się ona z 3,5-hektarowych poligonów, wytyczonych na podstawie map NDVI. Wskaźnik ten pozwala na określenie kondycji roślin, dzięki temu obszary, które wyznaczamy, charakteryzują się podobnymi cechami – wyjaśnia dyrektor.
– Zmieniliśmy także strategię stosowania nawozów potasowych – jesienią stosujemy połowę dawki potasu w postaci Korn-Kali, a wiosną w formie siarczanu potasu, a nie – tak jak wcześniej – soli potasowej. To wszystko przez lata doprowadziło nas do średniej zawartości suchej masy na poziomie 23–24% – podsumowuje Piotr Duda.
Po zejście z pola przedplonu, tj. pszenicy, rozrzucany jest obornik (15–20 t/ha) i wysiewany międzyplon. W listopadzie jest on likwidowany, a przy okazji podaje się pierwszą dawkę potasu w formie Korn-Kali.
– Ziemniak potrzebuje średnio ok. 300 kg/ha K2O, jednak kierujemy się przede wszystkim zasobnością gleby i wynikami analiz. Dlatego nie mogę podać konkretnej ilości, bo są one różne dla różnych pól. W tym terminie podajemy zazwyczaj połowę całkowitej dawki potasu – wyjaśnia Piotr Duda. Dzięki zmiennej aplikacji w tym sezonie w całej spółce udało się nam zaoszczędzić około 400 ton Korn-Kali w porównaniu z tradycyjnym rozsiewem – wylicza.
Druga dawka potasu podawana jest wczesną wiosną, najwcześniej jak tylko możliwy jest wjazd w pole. Tym razem w postaci siarczanu potasu, który zdaniem Piotra Dudy, nie wpływa negatywnie na wypłukiwanie rozpuszczalnego wapnia, co jest szczególnie istotne w psiankowatych i wpływa także na lepszą zawartość suchej masy.
Większość ziemniaków chipsowych z 370 ha przeznaczona jest na przechowywanie, z czego ok. 140 ha (ok. 4,5 tys. t) na długie przechowywanie (odstawa czerwiec, lipiec), co oznacza, że pola nie mogą być zakamienione, a to niestety jest problemem w spółce. Dlatego też wszystkie pola są odkamienianie, co także jest bardzo ważnym elementem dbania o jakość bulw, zwłaszcza jeśli mają trafić do przechowalni.
– Kolejna niezwykle istotna kwestia to zdrowy sadzeniak, to podstawa. Przy czym nasz odbiorca wskazuje odmiany, które go interesują. Uprawiamy m.in. Lady Claire czy Omega (na średnie i długie przechowywanie), ale także Hermesa czy Pirola. Każda odmiana ma określoną obsadę, ale generalnie norma sadzenia jest mniejsza niż odmian frytkowych, przykładowo dla Lady Claire wynosi 2–2,5 t/ha, a dla frytkowego Innovatora jest to już 2,9 t/ha. Odmiany chipsowe zawiązują więcej bulw – przy tym ważne jest, aby uzyskać jak najwięcej bulw o kalibrażu 40–90 mm, bo to one stanowią plon handlowy – wyjaśnia Piotr Duda.
Po odkamienieniu pole jest wyrównywane kultywatorem Terrano, pracującym na głębokości 15–18 cm. Przed sadzeniem podawana jest także pierwsza dawka azotu – całkowita jego dawka zależy od zawartości tego składnika w glebie, jednak w tym terminie nie jest ona wyższa niż 50–60 kg/ha w formie RSM S. Reszta azotu podawana jest przed obredlaniem.
– Nie stosujemy azotu pogłównie, ponieważ odbija się to negatywnie na suchej masie – podkreśla ekspert. Nie stosujemy także fosforu w nawozach mineralnych, ponieważ nasze gleby są w niego bardzo zasobne, co jest efektem m.in. wieloletniego stosowania obornika – dodaje.
Sadzenie w Top Farms Wielkopolska zaczyna się już po 25 marca i trwa do końca kwietnia i jest przeprowadzane dwuetapowo w rozstawie 90 cm.
– Ta wiosna była wyjątkowo ciężka – mokra, a przede wszystkim zimna, z przymrozkami. Rozciągnęło to w czasie sadzenie i spowodowało opóźnienie o ok. 7–10 dni w stosunku do średniej z ostatnich lat – mówi Piotr Duda.
Wszystkie bulwy są zaprawiane na sadzarce, do czego wykorzystywane są środki zawierające flutolanil lub fluksapyroksad.
– Pierwszy zabieg chwastobójczy wykonujemy przedwschodowo po obredlaniu mieszaniną pendimetaliny i prosulfokarbu, choć pierwszym "herbicydem" jest właściwie obredlacz – mówi agrotechnik. W poprzednim sezonie o bardziej suchym od tegorocznego początku wiosny, powschodowo zastosowaliśmy rimsulfuron. Nie stosujemy metrybuzyny, nawet jeśli odmiany nie są wrażliwe, aby nie wywoływać stresu u roślin, który mógłby opóźnić ich rozwój.
Deszczownie zaczynają pracować już w fazie haczykowania (średnia dawka to 25 mm) i pracują praktycznie cały czas przez ok. 1,5 miesiąca, chyba że spadnie większy deszcz – ok. 60 mm.
– Mamy 17 studni głębinowych, a każda z nich obsługuje średnio 40 ha w sezonie, a tam, gdzie mamy problem z ich wykopaniem, zainwestowaliśmy w zbiorniki retencyjne – mówi dyrektor. Tam, gdzie nie ma dostępu do wody, w ogóle nie wchodzimy z ziemniakiem.
– Ochrona fungicydowa jest kluczowa przy produkcji ziemniaków chipsowych przeznaczonych do przechowywania, dlatego też wykonujemy więcej zabiegów niż w ziemniaku frytkowym – średnio odpowiednio 8 i 5. Chęć zaryzykowania i zaoszczędzenia na zabiegach może mieć fatalne skutki podczas przechowywania, powodując gnicie ziemniaków i narażając gospodarstwo na ogromne straty finansowe. Przechowalnia to nie szpital, jeżeli zepsujemy coś na polu, w magazynie będzie już za późno na leczenie – podkreśla Piotr Duda.
W pierwszym zabiegu, który przypada średnio już na końcu maja lub początku czerwca, stosuje środki systemiczne i wgłębne, później powierzchniowe, wgłębne i układowe. Podkreśla, że od drugiego lub trzeciego zabiegu należy dodawać substancje zwalczające alternariozę, a do ostatniego zabiegu połączonego z desykacją środek niszczący zarodniki pływkowe (np. zawierający cyjazofamid). Od drugiego zabiegu podawane są także kompleksowe nawozy dolistne (np. ADOB Mikro ziemniak) z siarczanem magnezu.
– Jestem zwolennikiem pierwszego kopania ziemniaków przeznaczonych do dłuższego przechowywania po 15 września. W tym przypadku zbiór jest także jednym z kluczowych momentów – chodzi o jak najdelikatniejsze traktowanie bulw, aby ich nie poobijać. Dlatego należy m.in. zminimalizować prędkość wszystkich taśm transportowych na kombajnie, ale także warto zamontować zwalniacze, redukujące impet spadających ziemniaków na przyczepę. Stosujemy również tzw. elektroniczny ziemniak (TuberLog). Urządzenie kształtem przypomina bulwę, wrzucamy ją w kombajn i dzięki aplikacji identyfikuje źródła obić, wtedy poprawiamy ustawienia kombajnu lub taśm transportujących ziemniaki do przechowalni. Jeżeli poobijamy ziemniaki podczas zbioru, to zostaną one na cały okres przechowywania – wylicza Piotr Duda.
Średnie plony w spółce wynoszą ok. 40 t/ha, ale co ważne – plon handlowy to średnio 35 t/ha, co nie jest bez znaczenia przy wysokich kosztach produkcji. W poprzednim sezonie koszty ziemniaków chipsowych magazynowawych wyniosły ok. 32 tys. zł, z czego koszty bezpośrednie (sadzeniaki, środki ochrony roślin, nawozy) ok. 12 tys. zł/ha, mechanizacja – ok. 7 tys. zł/ha, a przechowywanie i koszty wydziałowe aż ok. 13 tys. zł/ha.
– Sytuacja cenowa i marża tego kierunku produkcji ziemniaka w ostatnich 3 latach wyglądała mało korzystnie w relacji do rzepaku czy pszenicy, gdzie przy dużo niższym poziomie nakładów (rzędu 4 tys. zł), było można wygenerować dużo wyższą marżę, sięgającą nawet 5–6 tysięcy. O takich zyskach na uprawie ziemniaka nie było absolutnie mowy, a poziom zaangażowania kapitału i ryzyko są niewspółmiernie wyższe. W tym roku sytuacja zmieniła się na korzyść ziemniaka, głównie z powodu spadku cen pszenicy i rzepaku oraz wzrostu cen ziemniaka o ok. 30%. Niestety, przez dekoniunkturę wielu rolników z nich zrezygnowało. Zobaczymy, jakim bilansem zamknie się ten sezon, ale finalnie podsumujemy go dopiero w przyszłym roku – kwituje Piotr Duda.
dr Maria Walerowska
fot: firmowe
dr Maria Walerowska
zastępca redaktora naczelnego, szef działu Uprawa
Najważniejsze tematy