- Z jakimi problemami w rzepaku mierzyli się plantatorzy?
- Jakie średnie plony ze zbiorów uzyskano?
- Jak radzić sobie z niepewną jesienną pogodą?
Rodzinne gospodarstwo należące do trzech braci Sobczuków ma w sumie 360 ha. – Zaczynaliśmy od 12 ha przejętych od rodziców w 2000 r. – wspomina Marcin Sobczuk. Główna baza gospodarstwa znajduje się w miejscowości Wysokie koło Zamościa, w rodzinnej wsi państwa Sobczuków.
25–letnia tradycja siania rzepaku
Rzepaki są uprawiane w gospodarstwie już od 25 lat, tak więc doświadczeń w uprawie tej rośliny plantatorom nie brakuje. Rzepak zajmuje to samo stanowisko nie częściej niż co cztery lata w następujących sekwencjach: pszenica ozima, burak cukrowy, pszenica jara albo ozima i rzepak lub pszenica ozima, kukurydza, burak cukrowy, pszenica jara albo ozima i rzepak. Tegoroczny siew rzepaku został przeprowadzony między 22 a 28 sierpnia, w sumie na 85 ha.
W gospodarstwie wysiewane są odmiany hybrydowe. Te, które wcześniej najlepiej sprawdzą się w doświadczeniach prowadzonych wspólnie z trzema firmami zajmującymi się hodowlą odmian i dostarczeniem kwalifikowanego materiału siewnego (Bayer, Pioneer i KWS).
– Każda firma ma lepsze i gorsze odmiany. Te najlepsze plonują na porównywalnym poziomie. Ja preferuję odmiany hybrydowe. Charakteryzują się lepszym jesiennym startem – wyjaśnia plantator.
Od dwóch lat całość upraw rzepaku jest w gospodarstwie wysiewana w technologii strip-till. Siew jest prowadzony, w zależności od stanowiska, w nieuprawione ściernisko, mulcz lub po przejeździe talerzówką.
–
Skąd decyzja o rezygnacji z pługa w uprawach rzepaku? Przede wszystkim lepsze wschody – wyjaśnia rolnik. –
Roślina ma więcej wilgoci na start. Poza tym słoma rozkłada się lepiej, niż po przeoraniu jej pługiem. W przypadku tradycyjnej orki po roku następuje wyoranie jej z powrotem. Jak się mają przebić przez to korzenie wschodzących roślin? Ale strip-till ma też wady, to nie jest cudowne rozwiązanie, załatwiające wszystkie problemy. Cały czas się uczymy tej technologii. Problemem są np. gryzonie czy ślimaki. Nasz rozmówca informuje, że zarówno na plantacjach należących do gospodarstwa, jak i w przypadku usług, wykorzystywany jest agregat uprawowo-siewny lokalnego producenta, firmy Szewera z Lipska koło Zamościa.
–
Bardzo udana konstrukcja. Mamy w okolicy boom na strip-till, telefony od chętnych na usługowy siew rzepaku za pomocą tego urządzenia się urywały – mówi Marcin Sobczuk.
- Na zdjęciu rzepak w technologii strip-till siedem dni po siewie. Siew przeprowadzony w słomę, po jej uprzednim talerzowaniu. Z uwagi na pogodę nie udało się zastosować przedsiewnie herbicydu w celu pozbycia się samosiewów zbóż
Ten rok nie oszczędził rzepaków
– Miniony sezon był w naszym regionie trudny w uprawie rzepaku – informuje rolnik. – Brak zimy spowodował, że szkodniki i grzyby atakowały w terminach, w których przy normalnym przebiegu pogody nie byłyby jeszcze zagrożeniem – wyjaśnia.
Naloty chowacza brukwiaczka rozpoczęły się już na początku roku. I to był pierwszy element domina.
Przeprowadzane w marcu zabiegi insektycydowe nie przyniosły oczekiwanego rezultatu z uwagi na temperaturę.
–
Było bardzo zimno, zastosowane środki praktycznie na chowacza nie zadziałały, w efekcie zasiedlenie łodyg roślin przez tego szkodnika było duże – mówi pan Marcin.
Gromadnie żerujące larwy zjadają miękisz wewnątrz łodygi, zakłócając przepływ asymilantów i zahamowując wzrost roślin. Łodygi rzepaku pękają i wyginają się w charakterystyczne „S”.
–
Niektórzy rolnicy próbowali tłumaczyć zjawisko wyginania łodyg przymrozkami. Ale gdyby tak było, to wszystkie rośliny byłyby powyginane. Tymczasem te same odmiany na sąsiadujących plantacjach wyglądały zupełnie inaczej. Jedne były wygięte, inne nie – tłumaczy pan Marcin.
Kolejnym elementem niesprzyjającym rzepakom była bardzo sucha wiosna. Tylko wczesne zaaplikowanie azotu startowego, czyli w okolicach 15 lutego, dało w miarę oczekiwany efekt.
–
Idąc dalej: pierwszy wiosenny zabieg grzybobójczy był stracony ze względu na temperaturę. Mieliśmy dziewięć dni pod rząd z przymrozkami, a wręcz mrozami po minus 8, minus 9 st. C. Niskie temperatury pogłębiły uszkodzenia spowodowane przez chowacza. – A w popękane łodygi momentalnie weszły grzyby. Nasilenie chorób grzybowych w rzepaku było bardzo duże – mówi Marcin Sobczuk. –
Grzybom sprzyjały ulewne majowe deszcze, które równocześnie na położonych w dołkach stanowiskach doprowadziły do uschnięcia roślin z powodu nadmiaru wody w glebie. System korzeniowy gnił, a rzepaki się naturalnie desykowały. Niezależnie czy uprawa była prowadzona w tradycyjnej technologii płużnej czy w strip-tillu.
To wszystko nie mogło nie odbić się znacząco na plonowaniu.
–
Prowadzimy też skup. Mamy więc orientację, jak plonowanie rzepaków w naszym rejonie wyglądało. Rzadko przekraczało, średnio, 2 t/ha. Jeszcze gorzej plonowały rzepaki tam, gdzie rolnicy stosują krótki płodozmian rzepakowy, czyli wysiewają go co drugi rok. Na takich plantacjach ciężko było zebrać 1,5 t/ha.
W gospodarstwie państwa Sobczuków rzepak na najlepszym stanowisku plonował na poziomie 4,6 t/ha. Na pozostałych obszarach między 3,7 a 4,1 t/ha.
–
Ogółem średnia w br. wyniosła 3,7 t/ha (przy średniej z wielolecia przekraczającej 4 t/ha). Biorąc pod uwagę warunki pogodowe oraz fakt, że na 10% naszych upraw rzepaku grad zredukował plonowanie do 0,5 t/ha, to uważam to za bardzo dobry wynik – podsumowuje Marcin Sobczuk.
- Marcin Sobczuk zrezygnował z pługa i od dwóch lat sieje rzepak w uprawie pasowej, która zapewnia lepsze wschody i więcej wilgoci na start rozwoju roślin