Z artykułu dowiesz się
- Jakie są zalety nawożenia organicznego ?
- Jakie są wady nawożenia organicznego ?
- Jak wygląda proces nawożenia organicznego w gospodarstwie państwa Hałabisów ?
Z artykułu dowiesz się
– Startowaliśmy z żoną trzydzieści lat temu praktycznie od zera – wspomina Sławomir Hałabis. – Dwa hektary, żadnych maszyn ani budynków gospodarczych.
Teraz państwo Hałabisowie uprawiają 78 ha (w większości własnych), a także zajmują się produkcją tuczników (1500 rocznie), obecnie w cyklu otwartym. W ub. roku uruchomili przydomową masarnię, gdzie z surowca pochodzącego z własnej produkcji wytwarzają wędliny sprzedawane w ramach RHD. Rodzinne gospodarstwo w Górach w pow. kraśnickim prowadzą wspólnie z synem Marcinem.
– Hodowla świń to w naszej rodzinie tradycja od kilku pokoleń – mówi Marcin Hałabis. – A "po drodze" były prowadzone przez nas jeszcze punkty skupu żywca, czy transport tuczników do zakładów mięsnych – dodaje jego ojciec.
W gospodarstwie rozważają rozpoczęcie wiosną kompleksowego remontu chlewni i budowę hali. Wysokie ceny praktycznie wszystkiego, co wiąże się z inwestycją nie zachęcają do jej rozpoczęcia. Z drugiej strony, budynek chlewni ma już swoje lata i remont byłby wskazany.
Niezależnie od tego, jaka zapadnie decyzja, gospodarstwo będzie nadal hodować świnie na głębokiej ściółce.
– Przejście na ruszta oznaczałoby zmianę całego systemu i wymusiłoby kolejne inwestycje: w szamba, beczkowozy – mówi Sławomir Hałabis. – Kolega, który niedawno zdecydował się na taki ruch, wyliczył, że kosztowało go to ok. 500 zł na stanowisko dla jednej sztuki, przy czym ta kwota nie obejmuje beczkowozu – mówi Marcin Hałabis. – Ale za pozostaniem przy tym systemie nie przemawiają tylko finanse. Utrzymywanie zwierząt na głębokiej ściółce sprawia, że mniej chorują. Pozwala też wyrażać im naturalny behawior przejawiający się ryciem czy zakładaniem legowisk. A dobrostan przekłada się na mięsność.
Jest jeszcze jeden, bardzo istotny, argument za głęboką ściółką.
– Nasze gospodarstwo jest technologicznie przystosowane do nawożenia obornikiem – mówi pan Marcin. – Natomiast największy minus tego rozwiązania, to duży nakład ciężkiej pracy, jaki trzeba włożyć w ścielenie. Szukamy rozwiązania, myślimy o ścielarce do słomy, ale obawiamy się większego zapylenia.
– W gospodarstwie przeważają żyzne gleby głównie III klasy – informuje Sławomir Hałabis. – To ziemie przeważnie gliniaste, zdarzają się rędziny. Dobrze magazynują wilgoć, ale są trudniejsze w uprawie, tym bardziej, że nie brakuje skłonów.
Od kilku lat wysiewane są tu już wyłącznie oziminy.
– Wiosną coraz trudniej o odpowiednie zasoby wilgoci – mówi pan Sławomir. – Poza tym dzięki temu wygodniej nam zebrać słomę służącą do utrzymania zwierząt w systemie ściółkowym – dodaje pan Marcin. Jedna trzecia zasiewów to rzepak, reszta to zboża paszowe (pszenica, pszenżyto, jęczmień).
Obornik był w ostatnich latach aplikowany pod uprawy na powierzchni ok. 15 ha.
– Tej jesieni zwiększyliśmy obszar do 20 ha, redukując odpowiednio dawkę – mówi Sławomir Hałabis. – Decyzja była podyktowana wysokimi cenami nawozów mineralnych. Chcieliśmy w bieżącym sezonie ograniczyć ich stosowanie a tym samym koszty – wyjaśnia.
W tym roku po raz pierwszy obornik trafił pod rzepak (po jęczmieniu).
– Ale żaden nawóz, czy to mineralny, czy organiczny nie wystarczy, jeśli nie zadbamy o wilgoć – zaznacza pan Sławomir. – Na jednym ze stanowisk rzepaku z powodu nawału różnych prac zabrakło nam czasu, żeby przeprowadzić odpowiednio szybko uprawę i siew. Ziemia się przesuszyła, w efekcie wschody były bardzo nierówne. Spodziewałem się, że trzeba będzie ten rzepak przeorać. Jednak jesienią stan plantacji wyraźnie się poprawił.
Rolnicy przymierzają się do nowych inwestycji w park maszynowy. Z myślą o usługach, ale też oczywiście własnych uprawach.
– Planujemy kupno pługa dłutowego i agregatu uprawowo-siewnego – wyjaśnia pan Marcin. – Prace polowe będzie można prowadzić efektywniej, a wybrana technologia pozwoli zachować w glebie więcej wilgoci.
Przybędzie więc kolejna działalność "do ogarnięcia". Ale i kolejny dochód.
– Zawsze byłem zdania, że ścisła specjalizacja i skupienie na jednej działalności to nie jest przepis na sukces – mówi pan Sławomir.
W gospodarstwie obornik po równomiernym rozprowadzeniu po polu jest, w zależności od warunków i czasu, przeorywany bądź przed orką talerzowany. Chodzi o to, żeby jak najszybciej wymieszać go z glebą, unikając strat azotu do atmosfery. Są one największe w ciągu pierwszych dwunastu godzin po rozrzuceniu go na polu.
– Najlepszy do aplikacji obornika jest dzień bez słońca i wiatru, ponieważ w takich warunkach straty azotu są najmniejsze – dodaje Sławomir Hałabis.
Obornik należy wprowadzić do gleby na taką głębokość, żeby zachodzący podczas wegetacji proces jego rozkładu był znaczny. Na jaką głębokość najlepiej przeorać obornik? Zależy to m.in. od tego, jak długo znajdował się na pryzmie, czyli od stopnia jego przefermentowania. Istotna jest także zwięzłość gleby oraz to, od jak dawna obornik jest stosowany na danym stanowisku.
Trzeba wziąć pod uwagę, że obornik szybciej mineralizuje się na glebach lekkich niż ciężkich. Należy unikać wprowadzenia obornika zbyt głęboko w głąb profilu glebowego, szczególnie w przypadku gleby ciężkiej i wilgotnej, ponieważ wówczas proces rozkładu trwa zbyt długo. Masa organiczna pozbawiona dostępu tlenu gnije i nie zachodzi pożądany proces mineralizacji.
Do przewożenia i rozrzucania obornika w gospodarstwie stosowany jest rozrzutnik z serii Tytan Unii Grudziądz o ładowności 10 ton. Pracuje od 2008 roku.
– Z pionowym 4-walcowym adapterem rozrzucającym szeroko obornik – mówi pan Sławomir.
W ostatnich latach popularność i uznanie klientów zdobyły rozrzutniki z adapterem pionowym 2-walcowym, cenione za uniwersalność.
– Gdy kupowaliśmy rozrzutnik, to rozwiązanie nie było jeszcze dostępne. Nasz Tytan sprawdza się bardzo dobrze i nic tu nie zamierzamy zmieniać – dodaje Sławomir Hałabis. Zaznacza jednak, że aby równomiernie rozprowadzić obornik po polu, konieczne są przejazdy "na zakładkę", bo w dalszej odległości od adaptera pokrycie pola jest mniejsze.
Jakie są plusy systematycznego stosowania obornika w nawożeniu? Starszy z moich rozmówców szacuje, że gdyby nie obornik, to w każdym sezonie nawożenie mineralne azotem kosztowałoby ich co najmniej 15% więcej.
– Z moich obserwacji wynika, że większy pożytek z azotu pochodzącego z obornika rozrzuconego jesienią mają rośliny wysiane dopiero na drugi rok po aplikacji – zauważa.
Natomiast co do fosforu i potasu pan Sławomir wylicza oszczędności na ok. 30%.
– Bo obornik to nie tylko azot, także fosfor, potas, mikroelementy – stwierdza. I dodaje, że takie nawożenie ma również pozytywny wpływ na strukturę gleby. – Połączenie nawożenia mineralnego i organicznego pozwala nam uzyskiwać wyższe plony, przy niższych nakładach – podsumowuje.
Odpowiednio zbilansowana pasza, zapewniająca wymagania bytowe i produkcyjne zwierząt pozwala na produkcję wysokiej jakości surowca mięsnego. Świnie, głównie ras krajowych, czyli najlepiej przystosowanych do lokalnych pasz, są żywione w gospodarstwie z wykorzystaniem naturalnych pasz z własnej produkcji roślinnej, bez dodatków antybiotykowych stymulatorów wzrostu.
Te zalety własnej uprawy i hodowli pozwoliły na uruchomienie w ub. roku produkcji i sprzedaży wędlin w ramach RHD. – Ostatnie chude lata dla producentów żywca spowodowały, że spróbowałem wędliniarstwa. W rodzinie wędliny wędziło się od zawsze, więc było się od kogo uczyć – śmieje się pan Marcin.
Masarnia pracuje kilka razy w miesiącu. Obecnie podczas jednego dnia pracy wędzone są produkty pochodzące z dwóch świń, docelowo ma być z czterech. Przez masarnię przechodzi aktualnie ok. 3% produkcji tuczników gospodarstwa.
– Produkcja wędlin to bardzo pracochłonne zajęcie – mówi o swoich doświadczeniach po pierwszych miesiącach pracy w masarni pan Marcin. – Wysokie są koszty uboju, świadectw weterynaryjnych, przypraw, gazu, energii. Ale wiejski, przygotowany sumiennie produkt, sprzedaje się na pniu. Klienci przyjeżdżają sami, nie musimy szukać zbytu. Na razie większość dochodów inwestujemy w rozwój tego przedsięwzięcia.
fot. Krzysztof Janisławski
Artykuł ukazał się w Tygodniku Poradniku Rolniczym 49/2022 na str. 14. Jeśli chcesz czytać więcej podobnych artykułów, już dziś wykup dostęp do wszystkich treści na TPR: Zamów prenumeratę.
Krzysztof Janisławski
dziennikarz "Tygodnika Poradnika Rolniczego", korespondent z Lublina
dziennikarz "Tygodnika Poradnika Rolniczego", korespondent z Lublina
Najważniejsze tematy