- Warto, czy nie warto stawiać na ekologię?
- Jakie perspektywy oraz ryzyko daje gospodarstwo ekologiczne ?
- Jak w gospodarstwie ekologicznym radzić sobie z chwastami ?
Gospodarstwem w Nakomiadach od dwóch lat zarządza Thibaut Detroz, z pochodzenia Belg, doskonale odnajdujący się w polskich realiach. Ma niełatwe zadanie, bo z jednej strony ekologia to większe możliwości, ale z drugiej strony większe ryzyko, szczególnie na areale 650 ha.
15 roślin w uprawie zmniejsza ryzyko upraw ekologicznych
– Aby pogodzić możliwości ekologii z ryzykiem uprawiamy ok. 15 roślin. Są to zboża m.in. pszenica, żyto, owies, ale również orkisz, samopsza. Siejemy ekologiczny rzepak, który w tym roku również nas nie zawiódł. Mamy rośliny strączkowe bobik, łubin, soczewicę, groch. Siejemy grykę, facelię, próbowaliśmy uprawiać lniankę, len żółty, len brązowy, w tym roku na 2 ha testowaliśmy słonecznik. Mamy 5 ha dyni Hokkaido – wylicza Thibaut Detroz.
Rozmówca podkreśla, że co roku na kilku hektarach próbują jakieś „nowe – stare” rośliny lub testują różne kombinacje roślin, mieszając poszczególne gatunki. Mieszają m.in. owies z soczewicą, próbowali mieszać łubin z soczewicą, groch z rzepakiem jarym, wykonują dużo prób, ale nie wszystko się sprawdza. Często problemem jest termin zbioru, jedna roślina dojrzewa, a druga jest jeszcze zielona.
– Myślę, że posiadanie wielu roślin do uprawy to klucz, nie powinniśmy wracać na to samo pole z uprawą przez minimum 4 lata. Coraz częściej robią tak również rolnicy z gospodarstw konwencjonalnych, bo prawidłowe, książkowe zmianowanie w ostatnich latach bardzo podupadło, coraz więcej mamy uciążliwych i odpornych chwastów. To oczywiste, że jak mamy pszenicę po pszenicy to ryzyko chorób jest duże, zachwaszczenie mamy większe. Zmianowanie to podstawowa technika, która sprawdzała się kiedyś i sprawdza teraz – uśmiecha się rozmówca.
Gospodarstwo w Nakomiadach dysponuje dobrymi glebami klasy IIIb, IVa i IVb o uregulowanym odczynie pH 6,0–6,5. Rozmówca podkreśla, że na najlepszych stanowiskach stawiają na zboża o wyższej wartości, głównie na pszenicę. Pszenice starają się siać po koniczynie lub bobiku, żeby zwiększyć szansę na uzyskanie lepszych plonów i lepszych parametrów. W zakończonym sezonie średni plon pszenicy ekologicznej wyniósł 3 t/ha, przy czym na najlepszych polach zbierano ponad 4,5 t/ha. Warto, czy nie warto stawiać na ekologię?
– My jesteśmy zdania, że warto. Przyjmuje się, że za ekologię cena powinna być dwa razy wyższa niż za konwencjonalne uprawy, ale oczywiście czasem te różnice są mniejsze. Przy roślinach, które się trudniej uprawia są duże różnice i w plonie, i w cenie – podkreśla rozmówca.
- Gospodarstwo ekologiczne w Nakomiadach (pow. kętrzyński) dysponuje powierzchnią 650 ha. W strukturze zasiewów dominują zboża min. pszenica ozima 150 ha, orkisz 150 ha, rzepak 50 ha, samopsza ok. 30 ha, 5 ha dyni, 2 ha słonecznika, bobik, mieszanki owies z soczewicą, łubin z soczewicą, groch z rzepakiem jarym i inne mieszanki testowe.
Siew rzepaku razem z gryką bobikiem i białą koniczyną
– Rzepak często siejemy z gryką, bobikiem i białą koniczyną – wszystko razem. Gryka szybko wschodzi, jest najwyższa i najbardziej widoczna, ale pierwszy mróz i już jej nie ma. Zadaniem bobiku jest wychwycenie azotu, poza tym pomaga rzepakowi, ponieważ zagłusza chwasty. A biała koniczyna 1,5 kg/ha zostaje jeszcze po zbiorze rzepaku i da nam azot na następny rok, więc pełni rolę ekologicznego nawozu. Dobrze zacienia glebę, ma dobrze rozbudowany, ale płytki system korzeniowy, wytwarzający liczne płożące się pędy. Koniczyna biała zostawia nie tylko dobre stanowisko, ale również czyste pole. Siew takich mieszanek ma sens – rekomenduje kierownik gospodarstwa.
W walce ze szkodnikami pomaga uprawa rzepaku z gryką, bo gryka rośnie szybko, jest wysoka, a rzepaku nie widać, więc dla potencjalnych szkodników takie pole wygląda jak pole gryki i nie są nim zainteresowanie. Później gryka wymarza i zostaje czyste pole z rzepakiem.
Rozmówca zaznacza, że nie zawsze jest tak kolorowo i skutecznie.
To zależy od presji szkodników. Thibaut Detroz zaznacza, że Francja nawet w uprawie konwencjonalnej w ramach walki ze szkodnikami sieje 2 proc. innej odmiany rzepaku, która kwitnie wcześniej. Jej zadaniem jest „wyłapanie szkodników” dzięki czemu główny rzepak kwitnący później ma spokój, nie jest atakowany.
– My też tak robimy na naszych polach – uśmiecha się rozmówca. – W gospodarstwie pod Kętrzynem rzepak daje średnio ok. 1,5 t z hektara, ale cena nasion ekologicznych trzyma się na wysokim i wyrównanym poziomie. Ostatnio dochodziła do ok. 3500 zł/t i jest to rynek stabilny.
W gospodarstwach ekologicznych najkorzystniej zaraz po likwidacji jednej uprawy zasiać następną roślinę, ponieważ w glebie mamy wtedy odpowiednią wilgotność. Poza tym po kilkunastu dniach roślina ma do wykorzystania składniki pokarmowe pochodzące z rozkładu poprzedniej uprawy. Warto wiedzieć, że od momentu wschodów do zakwitania roślina gromadzi składniki pokarmowe, a jak zakwitnie to zgromadzone składniki pokarmowe przekazuje dalej do produkcji nasion. Dlatego najlepszym momentem na przyoranie jest okres zakwitania.
– Wchodząc w ekologię trzeba znać się na roślinach i ich możliwościach. Zawsze wszystko planujemy wcześniej, ale bywa, że tu coś nie wzeszło, tam coś wypadło i szybko trzeba zmieniać decyzje. Krótko mówiąc, ciągła improwizacja – wyznaje rozmówca.
- 15 sierpnia wysiano mieszankę 30 kg gryki, 50 kg bobiku, 3,5 kg rzepaku i 1,5 kg białej koniczyny
Monitoring europejskich rynków
Niestety, większość polskich ekologicznych upraw jedzie za granicę, bo w kraju ten rynek jest niewielki. Thibaut Detroz podkreśla, że ciężko trafić z tym na co będzie popyt w poszczególnych krajach i dlatego w Nakomidach uprawia się dużo różnych gatunków roślin. W poprzednich sezonach było sporo pszenżyta, jednak europejski rynek paszowy zweryfikował ich powierzchnię z powodu niewielkiej różnicy w cenie pszenżyta ekologicznego i tradycyjnego.
– Szczegółowo analizujemy to co dzieje się na rynkach europejskich i na tej podstawie podejmujemy decyzje, co do zasiewu głównych zbóż. Np. w tamtym roku nie mieliśmy żyta, bo widzieliśmy, że wiele gospodarstw je siało. Znam rolników, którzy przechowują jeszcze większość żyta z ubiegłego roku, czekając na lepszą cenę – podsumowuje kierownik gospodarstwa.
W gospodarstwie uprawiana jest samopsza. To zdaniem zarządcy super roślina, dobrze plonuje, nie ma problemów z chwastami, ale jest na nią bardzo mały rynek. Z tego powodu zbyt ryzykowna jest uprawa samopszy na dużym areale.
- Dynia Hokkaido kilka dni przed zbiorem. Całkowity areał jej uprawy w gospodarstwie to 5 ha
Celowo opóźniamy siewy zbóż ozimych
W rozpoczynającym się nowym sezonie w Nakomiadach najwięcej będzie pszenicy ozimej i orkiszu, po 150 ha każdej uprawy.
– W zakończonym sezonie mieliśmy prawie 100 ha orkiszu, który plonował podobnie jak ekologiczna pszenica. Na najlepszym polu na poziomie 4,5 t/ha, a na najsłabszym dał ok. 2 t/ha – wylicza rozmówca.
Jeżeli chodzi o terminy siewu zbóż ozimych to rozmówca wyznaje, że nie ma co się spieszyć i lepiej nieco opóźnić siew. Chyba że mamy naprawdę czyste pole i zakładamy, że z chwastami nie będzie większych problemów.
– Jak sialiśmy pszenicę według zaleceń około 5 września, ciepłe dni i regularne opady sprawiły, że chwasty rosły jak szalone. A na innym polu mieliśmy pszenicę posianą pod koniec października i było idealnie, chwasty były spokojne, miały mniej sprzyjające warunki do wzrostu i rozwoju. Ale trzeba pamiętać o tym, że przez ostatnie trzy lata jesień była długa i ciepła, a zimy praktycznie nie było – przypomina zarządca.
Żeby aż tak bardzo nie ryzykować, w Nakomiadach zaczynają siać zboża ozime od 15–20 września, ale część areału zostawiają na październik. Podczas wizyty w gospodarstwie pojechaliśmy na pole, na którym była w tym roku pszenica, a po żniwach 15 sierpnia wysiano mieszankę: 30 kg gryki, 50 kg bobiku, 3,5 kg rzepaku i 1,5 kg białej koniczyny. Rośliny stworzyły piękny, gęsty „dywan” w niespełna miesiąc od siewu. Po tym międzyplonie planowany jest siew zbóż.
Naturalne techniki zdają egzamin
Thibaut Detroz informuje, że pod koniec maja w zboża wsiewana jest koniczyna czerwona (7–8 kg/ha) zwykłym siewnikiem do saletry, która po żniwach pięknie rośnie. Jak jest koniczyna to jak mówi zarządca – jest też kilka kilogramów azotu.
– Czasami orzemy koniczynę i siejemy np. w październiku kolejne zboże albo koniczyna zostaje do wiosny po czym siejemy owies. Decyzja zależy od sytuacji na rynku. Cały czas trzeba analizować popyt na surowce ekologiczne. Jak czegoś jest mniej, to z reguły można liczyć na wyższą cenę. Wiemy, że orkisz, samopsza, czy żyto nie są trudnymi uprawami, więc tu możemy liczyć na plon, mniejszy lub większy, ale na pewno coś będzie. Ale już soczewica, czy słonecznik to spore ryzyko, wiele zależy od pogody i innych czynników, na które nie mamy wpływu – mówi kierownik gospodarstwa.
W uprawach ekologicznych jest możliwość stosowania obornika krowiego pochodzącego z gospodarstwa ekologicznego. Odwiedzane gospodarstwo potrzebowałoby duże ilości obornika, a jest to nierealne do pozyskania, poza tym nie zawsze jest na to czas. Rozmówca potwierdza, że czasem na wybrane pola stosują obornik, ale to jest 30–50 ha, czyli niewielki procent biorąc pod uwagę cały areał gospodarstwa. Oczywiście można stosować nawozy z certyfikatem ekologicznym, jednak kierownik gospodarstwa w Nakomiadach wyjaśnia, że nawozy takie są bardzo drogie i pochłaniają zyski z upraw.
– Stosowanie nawozów ekologicznych np. we Francji, czy w Belgii ma sens, kiedy rośliny mają większą wartość dodaną, np. jak ziemniaki. Ale na owies, żyto czy grykę nie ma sensu stosować drogich nawozów ekologicznych – podsumowuje rozmówca.
- Samopsza przed czyszczeniem. W porównaniu z innymi zbożami jest bardziej delikatną rośliną – źdźbła są bardzo cienkie, a kłosy krótkie, długości niewiele ponad 5 cm
Dr inż. Monika Kopaczel-Radziulewicz
Zdjęcia: Dr inż. Monika Kopaczel-Radziulewicz