Z artykułu dowiesz się
- Jak wygląda nawożenie rzepaku w gospodarstwie pana Korpysza ?
- Czy warto postawić na rozwiązanie RSM ?
- Czym najlepiej nawozić oziminy na wiosnę ?
Z artykułu dowiesz się
Obecnie za całość produkcji odpowiadają wspólnie Franciszek Korpysz i jego syn Kamil. Produkcję roślinną prowadzą na ponad 70 ha gruntów ornych od klasy III do VI. Przeważają średnie i lekkie gleby klas IV i V.
– Utrzymana w wysokiej kulturze i starannie uprawiana rodzi nawet IVz. Oczywiście, o ile nie zabraknie wilgoci – stwierdza pan Kamil. Uprawy w gospodarstwie są prowadzone w technologii płużnej. – Dotychczas nie było w okolicy usługodawcy dysponującego maszynami do uprawy i siewu bezorkowego – mówi rolnik. – Ale w przyszłym roku część kukurydzy i rzepaku planujemy wysiać na próbę przy wykorzystaniu agregatu uprawowo-siewnego Czajkowski.
Bydło jest utrzymywane na wysokiej ściółce, choć jak zaznacza pan Kamil, wysoka jest ona tylko z nazwy. – Z uwagi na usytuowanie stołu paszowego nie dopuszczamy do nagromadzenia się większej ilości obornika, ponieważ krowy miałyby utrudniony dostęp do paszy. Po drugie, używamy mechanicznej ścielarki, słoma jest rozdrobniona, a to przy wysokim poziomie ściółki prowadziłoby do tworzenia się brei – wyjaśnia.
Nawóz z obory trafia więc co dwa, trzy tygodnie na pole. Na pryzmę bądź bezpośrednio na ściernisko. W zależności od pory roku i zaawansowania prowadzonych prac, jest od razu przeorywany albo talerzowany i przeorywany później, w czasie przygotowywania stanowiska pod siew. W przypadku stanowisk pod kukurydzę, dawka obornika jest dzielona. – Pierwsza jest rozrzucana jesienią na ściernisko i talerzowana – informuje rolnik. – Druga jest aplikowana wiosną bezpośrednio przed orką. Daje to bardzo dobre efekty dla struktury gleby i jej różnorodności biologicznej. Choć prowadzimy uprawę płużną, gleba jest zdrowa, świadczy o tym liczba dżdżownic.
Duże ilości obornika wykorzystywane w nawożeniu pozwalają więc utrzymać pożądane właściwości fizykochemiczne gleby, ale także minimalizować wydatki na nawozy mineralne. Jednak jeśli możliwości finansowe gospodarstwa na to pozwolą, znacząco zmniejszy się ilość rozrzucanego obornika, nawóz ten zastąpi gnojowica. – W oborze, w której utrzymywane jest bydło mleczne, rozważamy przejście z systemu ściołowego na bezściołowy – wyjaśnia pan Kamil. Co skłania do tej zmiany?
– Zużywamy nawet 1400 balotów słomy rocznie, głównie na ściółkę. Więcej niż połowę z tego kupujemy, a cena słomy bardzo poszła w górę. Jest obecnie cztery razy wyższa niż w ubiegłym roku – mówi rolnik. Jeśli te plany zostaną zrealizowane, obornika w gospodarstwie będzie do wykorzystania mniej niż dotychczas o ok. dwie trzecie, zaś w nawożeniu w znacznie większych ilościach pojawi się gnojowica.
– Obecnie gnojowicą nawozimy tylko łąki wykorzystując nawóz uzyskiwany w starym budynku, gdzie utrzymujemy kilkanaście opasów – mówi pan Kamil. – Jeśli będziemy dysponować większymi ilościami gnojowicy, będzie aplikowana po zbiorach na ścierniska.
Zmiana systemu utrzymywania krów oznacza wiele wydatków, m.in. konieczność zainwestowania w urządzenia do przepompowywania i przechowywania gnojowicy oraz beczkę. To są koszty. Jedną z uzyskanych korzyści będzie radykalny wzrost wykorzystania gnojowicy w nawożeniu. Biorąc pod uwagę jej szybkość działania, jest ona bliższa nawozom mineralnych niż obornik a składniki pokarmowe w niej zawarte (fosfor, potas, azot w formach amonowej i azotanowej) występują w formach łatwo dostępnych dla roślin.
Obornik w gospodarstwie jest dostępny w ilościach pozwalających na wykorzystywanie go na każdym stanowisku co roku. – W dawce ok. 20 t/ha – mówi Kamil Korpysz. Tej jesieni poza obornikiem w nawożeniu ozimin pod korzeń został zastosowany nawóz wieloskładnikowy Polifoska 6. Oprócz azotu, potasu i fosforu zawiera siarkę rozpuszczalną w wodzie.
Ceny nawozów nie pozostały bez wpływu na ilość zaaplikowanych jesienią w gospodarstwie składników mineralnych. – O ile w ub. roku pod rzepak i zboża wieloskładnik był aplikowany w dawce ok. 250 kg/ha, to tej jesieni na części stanowisk dawka została znacznie ograniczona, bo nawet do 150 kg/ha – mówi rolnik. – Plan nawozowy był ustalany w oparciu o aktualne wyniki badań zasobności gleby. Wiedzieliśmy, na których polach możemy pozwolić sobie na taki ruch bez obaw o plon. Dawki zostały zmniejszone tam, gdzie nie brakuje składników i gdzie gleba ma dobrą strukturę. Na działkach znajdujących się w uprawie od niedawna, takich oszczędności nie wprowadziliśmy – wyjaśnia pan Kamil.
Wiosną azot będzie aplikowany w oziminach we wszystkich terminach poprzez oprysk RSM S28. Azot zostanie dostarczony roślinom w trzech formach. To szybko dostępna forma azotanowa oraz wolniej działające, "czkające na roślinę" formy amonowa i amidowa. Podobnie jak w przypadku nawożenia pod korzeń, rolnicy zadbali, żeby rośliny otrzymały także dawkę siarki. – Bardzo ważny pierwiastek szczególnie w przypadku rzepaku i łąk, bo stymuluje pobieranie i wykorzystanie azotu – podkreśla rolnik.
Rozwiązanie z RSM będzie zastosowane w gospodarstwie trzeci sezon. Wcześniej w pierwszym terminie wykorzystywany był granulowany Saletrosan 26, a w kolejnych saletra lub mocznik. – Dostarczanie nawozu opryskiwaczem jest dużo dokładniejszą formą aplikacji niż forma posypowa – tłumaczy powody zmiany Kamil Korpysz. – Wcześniej wystarczyło trochę wiatru nie z tej strony, aby granule nie zostały dorzucone do granic działki. Przy stosowaniu obecnej metody łan jest dużo bardziej zwarty już od miedzy, od brzegu do brzegu.
Rolnik zwraca też uwagę na kolejną, istotną dla niego korzyść ze stosowania tego rozwiązania. – Mogę podczas oprysku regulować w komputerze na bieżąco wydajność opryskiwacza, zwiększając dawki na tych częściach działki, które tego wymagają. Takie ręczne nawożenie precyzyjne – śmieje się pan Kamil. – To się przekłada na większą wydajność z hektara.
W oziminach na start dawka RSM będzie wynosić w gospodarstwie w granicach 150–200 l/ha. – Zboża trzeba dokrzewić, rzepak potrzebuje azotu na rozwój – mówi pan Kamil. – Co do drugiej dawki, jej wysokość regulujemy. Jest to uzależnione od przebiegu pogody, stanu plantacji. Podobnie z trzecią, przy czym w niesprzyjających okolicznościach w ogóle z niej rezygnujemy. Zrobiliśmy tak wiosną tego roku. Było tak sucho, że zaaplikowanie azotu przyniosłoby na plantacjach więcej szkody niż pożytku.
Artykuł ukazał się w Tygodniku Poradniku Rolniczym 51/2022 na str. 44. Jeśli chcesz czytać więcej podobnych artykułów, już dziś wykup dostęp do wszystkich treści na TPR: Zamów prenumeratę.
Krzysztof Janisławski
dziennikarz "Tygodnika Poradnika Rolniczego", korespondent z Lublina
dziennikarz "Tygodnika Poradnika Rolniczego", korespondent z Lublina
Najważniejsze tematy