Z artykułu dowiesz się
- Czym kierował się Pan Daniel przy zakupie nowej beczki?
- W jaki sposób rolnik aplikuje gnojowice na swoje uprawy?
- Za pomocą czego rolnik wzbogaca gnojowicę?
Z artykułu dowiesz się
Siedziba gospodarstwa Daniela Makaruka znajduje się we wsi Gęś w pow. parczewskim. Powiat parczewski na północy województwa lubelskiego, to okolica, w której wielu rolników specjalizuje się w tuczu trzody chlewnej. Gdy kilka lat temu dotarł tu wirus ASF, konsekwencje dla wielu były dramatyczne. Niektórzy, szczególnie ci, którzy utrzymywali niewielkie ilości zwierząt, nie wrócili już do hodowli.
– Podobnie jak rodzice i wielu sąsiadów prowadziłem wtedy tucz żywca – mówi pan Daniel. – Na szczęście u nas w gospodarstwie nie wystąpiło ognisko, ale w okolicy było ich dużo. Nie mogłem sprzedać tuczników, ostatecznie zawiesiłem hodowlę na ponad rok. Było ciężko, ale wytrzymaliśmy – wspomina.
1,5 roku temu został zasiedlony nowy budynek, gdzie prowadzona jest produkcja warchlaków, które sprzedawane są okolicznym hodowcom. Roczna produkcja wynosi obecnie w granicach 5,5 tys. sztuk.
– Ok. 40% sprzedaję, resztę tuczę sam. Ale po zakończeniu prowadzonej rozbudowy tuczarni (z 500 do 1200 sztuk), czyli prawdopodobnie od lata, zamierzam zakończyć sprzedaż prosiąt i prowadzić tucz w cyklu zamkniętym – wyjaśnia hodowca.
Świnie od ponad dziesięciu lat utrzymywane są w gospodarstwie na rusztach. System ten pozwala radykalnie ograniczyć nakłady pracy oraz daje możliwości wykorzystania w nawożeniu gnojowicy, czyli płynnej mieszaniny kału, moczu i wody. Gnojowica zawiera kilka razy mniej suchej masy niż obornik i nieco mniej składników mineralnych, ale za to są one zdecydowanie lepiej przyswajalne przez rośliny niż w przypadku obornika. W jednym m3 gnojowicy znajduje się średnio od 4 do 6 kg azotu, 4 kg potasu oraz od 2 do 3 kg fosforu.
Ten naturalny nawóz pochodzący z własnych tuczarni jest aplikowany na pola uprawiane w gospodarstwie.
– W 2010 r. było to 25 ha, obecnie mamy pod pługiem 70 ha gruntów własnych i dzierżaw – stwierdza hodowca. To głównie ciężkie w uprawie gliniaste ziemie klasy IIIa i b oraz IV. Całość upraw (zboża i kukurydza) jest wysiewana z przeznaczeniem na pasze.
Od jesieni ub. roku wraz z rozwojem produkcji zwierzęcej w gospodarstwie gnojowicy do wykorzystania jest na tyle dużo, że aplikowana jest ona w dwóch terminach. W przypadku zbóż ozimych nawóz wylewany jest najpierw po zbiorze rośliny poprzedzającej (na słomę i od razu talerzowany) a następnie przed siewem – po orce a przed uprawą gleby. Ważne jest, aby jak najszybciej wymieszać nawóz z glebą, tak aby ograniczyć straty azotu.
Także w nawożeniu roślin jarych Daniel Makaruk stosuje dwie aplikacje gnojowicy. Pierwsza następuje jesienią, a druga wiosną, przedsiewnie. Zarówno w przypadku zbóż ozimych, jak i upraw jarych dawka (po zsumowaniu obu terminów) wynosi ok. 50 m3/ha.
– Jeśli stanowisko nie jest mokre, to w przypadku kukurydzy może być nawet wyższa – dodaje rolnik.
– Użycie gnojowicy pozwala znacznie ograniczyć stosowanie nawożenia mineralnego – zaznacza rolnik. – W przypadku roślin ozimych wieloskładnik pod korzeń aplikuję w średnich zakresach dawek, ale azot wiosną tylko w jednej trzeciej tego, co aplikowałem, zanim wprowadziłem gnojowicę. W kukurydzy na paszę oszczędności są jeszcze większe, bo po wschodach są już podawane tylko nawozy dolistne – mówi pan Daniel.
Wraz ze zwiększaniem produkcji warchlaków, gnojowicy do wykorzystania w gospodarstwie jest coraz więcej. Nie ma już problemów z zaaplikowaniem jej w obu terminach, pojawiły się nadwyżki, które usługowo pan Daniel rozlewa u chętnych rolników. W ub. roku było to ok. 400 m3.
– Nawozy mineralne są bardzo drogie, więc zainteresowania nie brakuje – mówi rolnik. – Cena usługi zależy od odległości, na jaką trzeba nawóz dostarczyć – dodaje. – W ub. roku koszt 1 m3 gnojowicy w moim przypadku wynosił 20 zł, do tego koszt dowiezienia (na niewielką odległość) i rozlania zamykał się w kwocie 80 zł.
Nawóz dostarczany jest na pola zakupionym w ubiegłym roku nowym wozem asenizacyjnym marki Western o pojemności 18 tys. l. Pojawił się w gospodarstwie dzięki skorzystaniu z programu ochrony wód przed azotanami. Gnojowica jest aplikowana przy wykorzystaniu rampy rozbryzgowej.
– Przy zakupie beczki rozważałem także jednoczesny zakup rampy rozlewającej współpracującej z 15-metrowymi wężami wleczonymi – stwierdza hodowca. – To zwiększyłoby moje możliwości wykorzystania nawozu, ponieważ miałbym możliwość wylewać go także w międzyrzędzia. Niestety, cena takiego zestawu przekraczała koszt beczki i na razie musiałem z tego zakupu zrezygnować. Chcę jednak prędzej czy później przestawić się na aplikację rozlewową lub doglebową.
Sposób aplikacji gnojowicy ma znaczenie, ponieważ w zależności od tego, który jest stosowany, straty azotu są różne. Najmniejsze zachodzą podczas przechowywania (w przykrytych zbiornikach) i sięgają ok. 2% (azot w formie amoniaku). Ale już w czasie aplikacji straty mogą dochodzić (zależnie od temperatury, terminu, siły wiatru i metody aplikacji) od 7 do nawet 30%.
Są rozwiązania umożliwiające ograniczanie strat azotu z gnojowicy. Np. preparaty dodawane do nawozu, których zadaniem jest stabilizacja azotu amonowego (kation NH4+). Kationy amonowe w warunkach tlenowych (czyli po aplikacji na polu) ulegają bowiem nitryfikacji, czyli biologicznemu utlenieniu się do azotanów. Hamowanie tego procesu stabilizuje azot w jonach amonowych zatrzymywanych przez cząsteczki gleby. Jest on co prawda wolniej pobierany przez rośliny, ale dobrze działa w niskich temperaturach i w mniejszym stopniu niż azotany jest wymywany do wód gruntowych.
W użyciu są też środki, których głównym zadaniem jest upłynnianie gęstej gnojowicy, poprawianie struktury i, tym samym, ułatwianie aplikacji.
– Dodaję do gnojowicy preparaty bakteryjne, które sprzyjają jej napowietrzaniu, neutralizują kożuch i osad – mówi pan Daniel. – W przypadku skarmiania zwierząt paszą własnej produkcji na gnojowicy powstaje kożuch. W przypadku karmy gotowej – osad – tłumaczy hodowca. – Problemem w przypadku dużych zbiorników jest wymieszanie tych dwóch różnych gnojowic. A im więcej się gnojowicy miesza, tym bardziej szkodzi się zwierzętom. Stosowanie bakteryjnych preparatów pozwala znacząco ograniczyć mieszanie, poprawiając dobrostan zwierząt, ale i ułatwiając jej późniejszą aplikację – wyjaśnia.
fot. Krzysztof Janisławski
Artykuł ukazał się w Tygodniku Poradniku Rolniczym 4/2023 na str. 16. Jeśli chcesz czytać więcej podobnych artykułów, już dziś wykup dostęp do wszystkich treści na TPR: Zamów prenumeratę.
Krzysztof Janisławski
dziennikarz "Tygodnika Poradnika Rolniczego", korespondent z Lublina
dziennikarz "Tygodnika Poradnika Rolniczego", korespondent z Lublina
Najważniejsze tematy