- Do kogo został skierowany apel o zmianę dopuszczalnych terminów stosowania nawozów?
- Dlaczego zaproponowane daty dotyczące stosowania nawozów budzą sprzeciw i wątpliwości?
- Jaka zasada sprawdza się w stosowaniu naturalnych nawozów na gruntach ornych, uprawach trwałych i użytkach zielonych?
- Czym skutkuje wycofywanie dużej liczby substancji czynnych z rynku?
Trudno przewidzieć jak ta sytuacja się rozwinie, ale jest duże ryzyko, że po ciepłej zimie może przyjść mroźne przedwiośnie. Dodatkową trudnością w zastosowaniu racjonalnego rozwiązania, którym jest szybka startowa dawka azotu są przepisy. Tej wiosny azot zastosowany w oziminach dopiero 1 marca może być mocno spóźniony. Jest jednak duża nadzieja, że lada dzień to się zmieni. O zmianę przepisów w sprawie terminów stosowania nawozów azotowych walczy Polski Związek Producentów Roślin Zbożowych.
Apel z konkretnymi argumentami
Jak mi powiedział Stanisław Kacperczyk, prezes PZPRZ, taki apel poparty wieloma argumentami i skierowany 13 grudnia 2019 r. do Jana Krzysztofa Ardanowskiego – ministra rolnictwa i rozwoju wsi oraz do Marka Gróbarczyka – ministra gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej, a także prośba skierowana 17 grudnia 2019 r. do Mateusza Morawieckiego, prezesa Rady Ministrów o wsparcie tych działań PZPRZ zmierzających do zmian w przepisach rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 5 czerwca 2018 r. w sprawie przyjęcia „Programu działań mających na celu zmniejszenie zanieczyszczenia wód azotanami pochodzącymi ze źródeł rolniczych oraz zapobieganie dalszemu ich zanieczyszczaniu” w zakresie dopuszczalnych terminów stosowania nawozów powinny odnieść skutek oczekiwany przez rolników i Związek.
Przypomnijmy, że w marcu 2019 r. Polski Związek Producentów Roślin Zbożowych przedstawił stanowisko dotyczące oceny programu azotanowego, na które powołuje się też w apelu o uelastycznienie terminów stosowania nawozów azotowych. W apelu podpisanym w imieniu PZPRZ przez prezesa Stanisława Kacperczyka czytamy, że:
„W opinii rolników i ekspertów Związku, to nie daty zapisane w ww. rozporządzeniu powinny decydować o ich zastosowaniu a sprzyjająca pogoda. Z uwagi na zmieniający się klimat, w wielu rejonach Polski, już w połowie lutego, ze względu na właściwe warunki agrotechniczne, wskazane jest zastosowanie nawozu azotowego, tymczasem przepis zakazujący tej praktyki przed 1 marca powoduje, że rolnicy tracą cenny czas i wodę z gleby, która spełnia kluczową rolę w prawidłowym przyswojeniu tego składnika przez rośliny, co może mieć nie tylko niekorzystne skutki produkcyjne, ale także ekologiczne.
Kluczowa jest woda i pogoda
Również jesienny termin powinien naszym zdaniem z podobnych względów zostać wyeliminowany z Programu. Uzasadnieniem dla tej propozycji są powtarzające się w ostatnich latach duże braki wilgoci w glebie także jesienią, uniemożliwiające terminowe zastosowanie nawozów mineralnych, naturalnych, płynnych i stałych. Uważamy zatem, że wymieniona data powinna zostać z tego przepisu usunięta. I najlepiej byłoby zastąpić ją określeniem warunkującym stosowanie nawozów naturalnych na gruntach ornych, uprawach trwałych i użytkach zielonych brakiem zamarz- nięcia gleby i brakiem okrywy śniegowej.
Z powodu powtarzających się w naszym kraju susz – podobnie – w opinii PZPRZ – powinno nastąpić dostosowanie określonego w ww. rozporządzeniu terminu wywozu nawozów naturalnych do końca listopada w zależności od określonych warunków pogodowych i glebowych. Kolejny rok z rzędu, wiele zabiegów agrotechnicznych było z uwagi na brak wilgoci w glebie opóźnionych, a rolnicy nie mogli dochować terminu wywozu nawozów naturalnych, płynnych i stałych. Tymczasem najlepszą zasadą, do stosowania naturalnych nawozów na gruntach ornych, uprawach trwałych i użytkach zielonych jest, że „nawożenia nie prowadzi się na pokrytą śniegiem glebę”.
Zdaniem Związku, przepisy rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 5 czerwca 2018 r. w sprawie przyjęcia „Programu działań mających na celu zmniejszenie zanieczyszczenia wód azotanami pochodzącymi ze źródeł rolniczych oraz zapobieganie dalszemu ich zanieczyszczaniu” w obliczu zmieniających się warunków klimatycznych w naszym kraju – szkodzą polskiemu rolnictwu i są wręcz niemożliwe do realizacji”.
Decyzja potrzebna i musi być szybka
Dodajmy do tych słusznych argumentów, że apel został przesłany 13 grudnia ub.r. a od tego czasu do połowy stycznia br. na polach panuje wczesnowiosenna aura. To oznacza, że wczesne zastosowanie azotu w oziminach może być w tym sezonie kluczowe dla plonowania roślin, kluczowe dla efektywności zastosowanego nawożenia i kluczowe dla maksymalnego wykorzystania przez rośliny wody glebowej. Wspomniany Program wyznaczający terminy stosowania nawozów azotowych ma za zadanie ograniczyć zanieczyszczenie wód azotanami i nikt tego nie kwestionuje. Zapisane sztywne daty nie pozwalają jednak stosować azotu w krytycznych fazach zapotrzebowania roślin, kiedy to właśnie ten składnik może być najbardziej efektywnie wykorzystany.
Dodajmy do tego argument zgłaszany przez rolników gospodarujących w bliskim sąsiedztwie naszej zachodniej granicy: w innych krajach UE, np. w Niemczech nawozy azotowe wiosną można stosować wcześniej niż od 1 marca. Prezes Stanisław Kacperczyk jest przekonany, że terminy aplikacji nawozów azotowych będą uelastycznione i pozwolą tej wiosny zastosować wcześniejsze nawożenie startowe azotem. Plotka niesie, że możliwe będzie legalne stosowanie nawozów azotowych wiosną br. od 15 lutego. Póki nie ma decyzji, obowiązują zasady zapisane w Programie.
Potrzebna analiza wycofywania substancji
To nie jedyna nurtująca rolników sprawa, o której racjonalne rozstrzygnięcie zabiega Polski Związek Producentów Roślin Zbożowych z prezesem Stanisławem Kacperczykiem na czele. Jak wiemy, trwa przegląd substancji czynnych środków ochrony roślin. O ile niektóre wycofywane da się zastąpić lepszymi, skutecznymi i bezpiecznymi, to niestety w niektórych uprawach może powstać luka. Biorąc to pod uwagę i to że mamy polskiego komisarza UE Związek w grudniu ub.r. przesłał na ręce Janusza Wojciechowskiego, komisarza UE ds. rolnictwa, apel w sprawie konieczności analizy skutków planowanego wycofania określonych substancji czynnych jeszcze przed podjęciem ostatecznej decyzji, jak również jasne i właściwe opracowanie przepisów regulujących import żywności spoza Unii Europejskiej pod kątem pozostałości środków ochrony. O wsparcie tych działań, zarówno w kraju, jak i na forum Komisji Europejskiej Związek poprosił również Jana Krzysztofa Ardanowskiego, ministra rolnictwa i rozwoju wsi.
Związek przedstawia w argumentacji negatywne konsekwencje szybkiego, mechanicznego i bez głębokich analiz, wycofywania substancji czynnych, w tym wpływ na dostępność i ceny żywności w przyszłości. Wielkim zagrożeniem jest zjawisko odporności patogenów i z pewnością wycofanie substancji czynnych ten problem pogłębi. Przykładowe skutki wycofania substancji czynnych można już było obserwować na przykładzie zakazu stosowania neonikotynoidów. W efekcie tej decyzji, rolnicy mieli poważne trudności w kontroli występowania i zwalczania agrofagów na polach oraz musieli wykonywać opryski zamiast stosować zaprawy, co znacznie bardziej obciążyło środowisko. W efekcie dalszego wycofywania dużej liczby substancji czynnych zmniejszy się konkurencyjność polskiego rolnictwa, ponieważ w krajach spoza UE (np. z Ukrainy) rolnicy nie produkują żywności zgodnie z tak wyśrubowanymi standardami bezpieczeństwa żywnościowego i środowiskowego, a czasem nawet z wykorzystaniem substancji zakazanych w UE. Jak czytamy w podsumowaniu apelu PZPRZ:
„Domagamy się gruntownej analizy konsekwencji wycofania określonych substancji czynnych jeszcze przed podjęciem decyzji, jak również jasne i właściwe opracowanie przepisów regulujących import żywności spoza UE pod kątem pozostałości środków ochrony (tolerancje importowe)”.
Marek Kalinowski
Zdjęcie: Pixabay