Kto nie był na Agro Show w Bednarach – ten niech żałuje! [FELIETON]
Każdy prawdziwy rolnik musi chociaż raz w roku odwiedzić targi rolnicze. Jest to element obowiązkowy w rolniczej kulturze, równy randze dożynkom lub uczczeniu małych żniw! A jak wiadomo nie od dziś, polski gospodarz szanuję kulturę i tradycję ponad wszystko! Nic więc dziwnego, że w miniony weekend rolnicy wraz z rodzinami tłumnie ruszyli w kierunku jednych z największych targów rolniczych w Polsce - Agro Show w Bednarach pod Poznaniem.
Bednary to magiczne miejsce! Tam dzieją sią cuda i spełniają się rolnicze marzenia (oczywiście, często za odpowiednią sumę, ale jednak się spełniają). Nie mogło tam zabraknąć również redakcji Top agrar Polska! Kto był na Bednarach ten nie żałuję. A kto nie był, niech przeczyta co stracił!
Uczestników targów podzielić można na trzy główne kategorie: Tych, którzy przyjechali kupić maszyny, tych którzy przyjechali je prostu pooglądać oraz tych, którzy przyjechali spotkać się ze znajomymi. Niektórzy twierdzą, że jest jeszcze jeden - mniejszościowy typ zwiedzających - tacy, którzy niewiele więcej oprócz przyjazdu pamiętają.
Kategorie rolników dzielą się oczywiście na podgrupy: Rodziny z dziećmi, a czasem i same dzieci szukające rodzin, młodzież szkolna, uciekająca przed wzrokiem nauczycieli, bliżsi i dalsi sąsiedzi, rolnicze narzeczeństwa (z których jedna połowa jeszcze nie wie co ją czeka), mniej lub bardziej trzeźwi szwagrowie, debatujący nad tym, który odcień zieleni najlepiej prezentuję się na ciągniku i wiele, wiele innych osób. Ludzi było bardzo wielu. Nie zabrakło tam nikogo!
Spotkać można było przeróżne rolnicze osobistości – tiktokerów, youtuberów, influenserów i innych internetowych -erów. Każdy chętny do tego, żeby przybić z kimś „piątkę”, zrobić sobie wspólne zdjęcie albo po prostu pogadać. Ale nie influenserzy byli tu przecież najważniejsi! Wydawać by się mogło, że najważniejsze były maszyny. Nic bardziej mylnego! Najważniejsze były wiaderka, tzn. atrakcje… najważniejsze były atrakcje.
Wystawcy prześcigali się w wymyślnych „umilaczach” czasu! Gdzieś można było wydoić sztuczną krowę, gdzie indziej pojeździć sztucznym motocyklem a jeszcze gdzieś (zgadnijcie gdzie) pokręcić się niczym na karuzeli w samochodzie przypominającym trabanta! Konkursy, zawody i animacje zdawały się nie mieć końca. Test na rozpoznawalność marek maszyn rolniczych? Żaden problem! W końcu prawdziwy rolnik wie jak wygląda bizon! Rozpoznałby go nawet z zamkniętymi oczami.
Konkurs na dźwiganie dyni? Oczywiście! Rolnik musi być jak siłacz. Jak trzeba, to i zakopany ciągnik z pola wydostanie. Koło fortuny? No jasne! Zawsze warto spróbować szczęścia. A nóż, będzie można wygrać ciągnik? Albo chociaż koszulkę z ciągnikiem?
Kolejki przy poszczególnych stoiskach zmniejszały się i zwiększały, Jedno było jednak niezmienne. Kolejka w strefie gastronomicznej. Stabilnie długa przez wszystkie trzy dni wystawy. No cóż, człowiek nie wielbłąd – napić się musi. Nie od dziś wiadomo przecież, że każdy interes musi być przypieczętowany. A co przypieczętuje interesy lepiej niż złocisty napój? No nic.
Mimo dojazdu, ogromnych kolejek i bólu głowy na następny dzień, bez cienia wątpliwości powiem – za rok nie może Was tam zabraknąć! Jest to niepowtarzalna okazja do spotkania cudownych ludzi z jeszcze cudowniejszą pasją – rolnictwem.
Agata Stachowiak/Księgowa Rolnika
Agata Stachowiak
Najważniejsze tematy