Nie chcemy dopłat do zbóż. To jałmużna, która nie załatwi sprawy - mówią rolnicy
r e k l a m a
Partnerzy portalu

Nie chcemy dopłat do zbóż. To jałmużna, która nie załatwi sprawy - mówią rolnicy

28.02.2023autor: Karol Bujoczek

  Polscy rolnicy przyjęli na swoje barki konsekwencje napływu ogromnych ilości ziarna z Ukrainy. Magazyny na południowym wschodzie Polski są pełne. Korytarz tranzytowy okazał się fikcją. Problemy rolników są naprawdę poważne. Co mówią o tej sytuacji gospodarze i w jaki sposób wpływa to na ich gospodarstwa? 

Z artykułu dowiesz się

  • ile rolnicy mają jeszcze zboża w magazynach?
  • dlaczego dopłaty do zbóż 2023 nie rozwiążą problemów gospodarzy?
  • jakie mają rozwiązania rolnicy?
  • czego oczekują rolnicy ze wschodniej Polski? 

Po lewej stronie tuż za tablicą Hrubieszów Miasto, swój bieg kończy „wąski tor”, którym do Hrubieszowa docierają pociągi z kraju. Po prawej zaczyna się „tor szeroki”, kolejowa linia na wschód, na Ukrainę. Pomiędzy nimi, sporych rozmiarów, nierówny, wyłożony betonowymi płytami plac.

– To taki „plac przemienienia” – mówi Sławomir Szlachta. – To właśnie tutaj pszenica i kukurydza przemieniają się z ukraińskiej w unijną.

Wojna destabilizuje rynek

Sławomir Szlachta mieszka w Czerniczynie, wsi koło Hrubieszowa. Prowadzi 30-hektarowe gospodarstwo. Jest rolnikiem. Jednym z kilkuset, którzy niedawno protestowali na przejściach granicznych z Ukrainą przeciw niekontrolowanemu napływowi zboża zza wschodniej granicy. To właśnie rolnicy na tzw. ścianie wschodniej najboleśniej i na własnej skórze odczuwają skutki wahań na rynku zbóż, spowodowanych rosyjską agresją na Ukrainę. Rosja nie cofa się przed niczym, także przed wykorzystywaniem kwestii żywnościowej jako wojennego oręża.

r e k l a m a

Sławomir Szlachta ze wsi Czerniczyn k. Hrubieszowa. Ma 30 ha, także żyzne czarnoziemy. Na połowie sieje pszenicę, na drugiej buraki i fasolę na suche ziarno. Została pszenica z 10 hektarów.

Blokada portów i wywozu ziarna

Najpierw całkowite zablokowanie, a potem tylko częściowe umożliwienie wywozu ukraińskiego zboża przez Odessę i Morze Czarne, miało dodatkowo zdestabilizować sytuację i ceny na rynkach zbóż. I tak się stało, a przy okazji rykoszetem oberwali też rolnicy, tacy jak Sławomir Szlachta.

Alternatywą dla drogi morskiej miał być zaproponowany przez Unię Europejską wywóz ukraińskiego zboża drogą lądową, m.in. przez Polskę. Pomysł niezły: ukraińskie zboże transportowane koleją na granicę, przeładowywane na tzw. wąski tor lub na ciężarówki i transportowane do naszych portów nad Bałtykiem i na statki.

– Przyjęliśmy to ze zrozumieniem – mówi Rafał Mularczyk, rolnik z Józefina koło Chełma. Ma 200 ha ziemi. Główne uprawy to rzepak, pszenica i kukurydza, ale jest też rzodkiew oleista i burak cukrowy. – Przecież jest wojna, trzeba pomagać na wszystkie sposoby. Pamiętam, że w sierpniu na spotkaniu z rolnikami w Rakołupach minister Kowalczyk zapewniał, że nasze zboże nie potanieje, bo to z Ukrainy wszystko pojedzie tranzytem.

Rafał Mularczyk z Józefina k. Chełma. Ma 200 ha, główne uprawy to rzepak, pszenica i kukurydza, ale jest też rzodkiew oleista i buraki. W magazynach leży 90% zbiorów.

Akurat wtedy ceny naszej pszenicy, które rosły od wybuchu wojny, osiągnęły apogeum. W okolicach Zamościa i Chełma rolnicy sprzedawali pszenicę nierzadko za 1500 zł/t. Wielu ekspertów i większość rolników spodziewała się dalszych zwyżek cen. Dlatego nikt nie spieszył się z masową sprzedażą własnego zboża. Zresztą większość rolników i tak stosuje zdrową zasadę, żeby sprzedaż plonów rozkładać w czasie.

– Około 5 listopada rozpoczął się gwałtowny napływ zboża z Ukrainy – mówi Wiesław Gryn z Rogowa koło Zamościa. Gospodaruje na 320 ha, a razem z córką i synem mają 900 ha. Gleba od dwójki do IVb: rędziny, lessy, czarne ziemie pobagienne. Jak niemal wszyscy w tej okolicy to „zbożowiec”. Uprawia pszenicę, kukurydzę i rzepak, a także buraki.

Od listopada ceny ostro w dół

Z każdym dniem listopada było coraz gorzej. W punktach skupu spadały ceny zboża i oleistych. Pojawiły się trudności w ogóle ze sprzedażą zboża. Wróciło coś dawno niewidzianego w polskim rolnictwie: zapisy.

– Magazyny Elewarru nie skupują, tylko robią zapisy na skup za miesiąc – mówi Wiesław Gryn. – Ale to zapisy bez ceny. Będzie obowiązywać cena dnia. Na razie magazyny nie skupują w ogóle, bo się wszyscy zasypali tanim ukraińskim zbożem. To dlatego ceny wciąż spadają.

 

Wiesław Gryn ze wsi Rogów k. Zamościa. Razem z córką i synem mają 900 ha ziemi. Uprawiają pszenicę, kukurydzę i rzepak, a także buraki. W magazynach ma jeszcze 300 t rzepaku.

W połowie lutego za tonę pszenicy w Zamojskiem rolnikom płacono w granicach 1000 zł netto. Zadziałał najprostszy na świecie mechanizm rynkowy. Gdy popytu na zboże nie ma, a jego podaż jest ogromna, cena leci w dół. A dlaczego podaż zboża jest ogromna? Bo szczelne zbożowe korytarze tranzytowe są pełne dziur. Właściwie są fikcją. – Na granicę polsko-ukraińską, na przejścia w Dorohusku, Hrubieszowie i Medyce docierają masy ukraińskiego zboża, nikt nie panuje nad tą ilością i kontrolą – mówi Wiesław Gryn.

– Dziennie do Polski jednym tylko „elhaesem” [LHS to dawna kolejowa Linia Hutniczo-Siarkowa – przyp. red.] wjeżdża 6 wahadeł. To jest 12 tys. ton – mówi Szlachta.

– Według naszych informacji i wyliczeń na samą Lubelszczyznę wjechały już blisko 4 mln ton zboża, w tym milion ton zboża technicznego – mówi Piotr Olszewski, rolnik z Kamienia pod Chełmem.

Piotr Olszewski ze wsi Kamień k. Chełma. Gospodaruje na 70 ha. Uprawy to pszenica, kukurydza, rzepak i śladowe ilości ziemniaka. W magazynach zostało 100 t ziarna.

Oszukana wieś protestuje przeciwko napływowi zboża z Ukrainy

Rolnicy z Zamojskiego i Chełmskiego zawiązali Stowarzyszenie „Oszukana wieś”, które w styczniu było organizatorem rolniczych protestów na ścianie wschodniej.

– To zboże jest przeładowywane na bocznicach na wąski tor albo do ciężarówek. I można powiedzieć, że w trakcie tego przeładunku przestaje być ukraińskie, a staje się unijne. I rozlewa się po okolicy: bliższej i coraz dalszej. Wszystkie magazyny są nim zasypane. Oczywiście, to zboże jest znacznie tańsze niż zboże od nas.

Podobno najlepsze interesy robi się podczas wojny. I tak jest też w tym przypadku. Bardzo szlachetna idea pomocy ukraińskim sąsiadom, broniącym swej ojczyzny, w wywozie ich największego eksportowego aktywa, jakim jest zboże, zderzyła się brutalnie z okołowojenną rzeczywistością, w której nie brakuje wszelkiej maści cwaniaków, gotowych zarobić na wszystkim. Po jednej i po drugiej stronie granicy. Jak to się odbywa?

– W Hrubieszowie przy stoliku w restauracji siedzi dwóch Ukraińców i tam się kupuje ukraińskie zboże – opowiada Wiesław Gryn. – Potworzyło się bardzo dużo spółek z kapitałem ukraińskim, które zajmują się upłynnianiem tego zboża. Fałszowana jest dokumentacja. Podczas styczniowych protestów jeden z kierowców przewożący zboże pokazał rolnikom dokumenty wwozowe, na których figurowała firma, której najzwyczajniej nie ma.

– Przywożą zboże ciężarówkami w big-bagach. Szybko się je rozładuje, przesypie do silosu, wymiesza i sprawa jest nie do wykrycia. Proszę pana, rolnicy dobrze wiedzą, kto się obkupił ukraińskim tanim zbożem – mówi Szlachta.

Ile na tym zarabiają?

– Mam informację z dwóch źródeł na Ukrainie – mówi Gryn. – Po tamtej stronie pszenica kosztuje 540–600 zł/t. Przerzut kosztuje 200 zł, a więc u nas można ją kupić za nieco ponad 800 zł. No to wielu się na to rzuciło, by zarobić. W efekcie magazyny zbożowe we wschodniej Polsce zasypane są zbożem ukraińskim, a polscy rolnicy swoim własnym. – Mam u siebie jeszcze jakieś 300 ton rzepaku, czyli jedną czwartą całej produkcji – dodaje. 

Krzysztof Panasiewicz z Hrubieszowa. Ma 290 ha. Połowa areału to pszenica, 30% rzepak, 20% buraki i strączkowe. Zostało mu ok. 400 t pszenicy, których nie ma gdzie sprzedać.

– Zostało mi ok. 400 ton pszenicy, których nie mam gdzie sprzedać – mówi Krzysztof Panasiewicz z Hrubieszowa. Ma 290 ha, połowa areału to pszenica, 30% rzepak, 20% buraki i strączkowe.


Roman Drelczuk ze wsi Strupin Mały k. Chełma. Gospodaruje na areale 85 ha. Pszenica to główna uprawa w strukturze zasiewów. Został mu cały pełny silos ziarna.

– U mnie został pełny silos pszenicy – dodaje Roman Drelczuk, rolnik na 85 ha ze Strupina Małego koło Chełma. Pszenica to główna uprawa. Z kolei Rafał Mularczyk wciąż jeszcze ma w swoich magazynach aż 90% plonów. – Mam 350 tys. zł straty przy dzisiejszych cenach – mówi.

Rolnicy liczą straty, ale na razie, póki nie sprzedadzą ziarna, są to straty hipotetyczne.

Stracili skupujący

W gorszej sytuacji są uczciwe punkty skupu, które nie kupowały ukraińskiego zboża, tylko polskie. Ci przedsiębiorcy pieniądze wydali, płacąc rolnikom po cenach sprzed załamania rynku. Maria Sapiło wraz z mężem na rynku skupowym w Zamojskiem działają od 1990 roku. To jedna z największych firm skupowych w tym regionie.

– Mamy w magazynach kilkadziesiąt tysięcy ton polskiego zboża – mówi Maria Sapiło i dodaje: – Tego z Ukrainy nie kupowaliśmy, chociaż propozycji było wiele. Przyjeżdżali kierowcy ciężarówek wyładowanych zbożem. Otrzymaliśmy też nawet ofertę mailem. Kolejny problem to jakość przywożonego ziarna.

– Nierzadko to zboże w źle zabezpieczonych wagonach czeka ileś dni na rozładunek, moknie, przemarza, pleśnieje – mówi Piotr Olszewski.

– Mało kto pamięta, że w Ukrainie nie ma ograniczeń w stosowaniu środków ochrony roślin, które w UE są zabronione. Nie ma też zakazu stosowania GMO – zwraca uwagę Szlachta. – A skoro na granicy nie bada się tego zboża, które potem nielegalnie trafia na polski rynek, to pojawia się pytanie o to, czy wyprodukowana z niego żywność spełnia unijne normy?

Co to za badanie na granicy!

Rolnicy z „Oszukanej wsi” na początku lutego spotkali się z wicepremierem Henrykiem Kowalczykiem. – To, co usłyszeliśmy od głównego lekarza weterynarii, potwierdziło nasze przypuszczenia. Kontrole na granicy są dopiero od stycznia – mówi Marcin Sobczuk. – Robione są trzy razy w tygodniu po próbce na każdym z trzech przejść. Na pobrane w sumie 34 próbki, trzy były skażone. Wykryto mikotoksyny, pleśnie i pozostałości pestycydów.

Podczas styczniowych protestów ciężarówka ze zbożem wpadła do rowu. Rolnicy zebrali próbki ziarna i dali do badania. – Wykazało liczbę opadania 114 i 2800 DON – mówi Wiesław Gryn. – W próbkach z innego auta stwierdzono białko na poziomie 8–8,5%, a od nas wymaga się 12,5%.

Rolnicy domagają się rzetelnych kontroli i pełnych danych o ilości przywożonego ziarna. Ich zdaniem nikt nad tym nie panuje.

Czego oczekują rolnicy?

– Nie chcemy dopłat do skupu – mówią rolnicy.
– To jałmużna, która nie załatwi sprawy
. Jeśli już dopłaty, to do eksportu polskiego zboża.

– Obiecywanie wzmocnienia kontroli na granicach to mrzonki i w naszych warunkach jednak utopia – uważa Marcin Sobczuk. – Trzeba uszczelnić tranzyt. Są przecież linki celne, są GPS, są plomby. Trzeba tylko chcieć zrobić porządek. Z lewym olejem napędowym jakoś dali radę.

 

Marcin Sobczuk ze wsi Wysoka kolo Zamościa. Wraz dwoma braćmi uprawia 400 ha ziemi. Sieją i zbierają pszenicę, kukurydzę, rzepak i buraki. W ich magazynach zalega 1300 ton pszenicy.

– Można jak na Węgrzech całkowicie zablokować kontrolami granice, ale nie o to chodzi. Jest wojna, trzeba Ukrainie pomagać – mówi Szlachta. – Ale za wszelką cenę trzeba uszczelnić te korytarze tranzytowe, zaplombować TIR-y, udrożnić porty. Bo się pogrążymy. Przecież jest taka zasada w ratownictwie, że ratownik musi przede wszystkim zadbać o własne bezpieczeństwo.

kb
Fot. Siara/Jakubowski

autor Karol Bujoczek

Karol Bujoczek

<p>Redaktor Naczelny „top agrar Polska”, specjalista w zakresie rolnictwa, polityki rolnej i ekonomiki gospodarstw</p>

przeczytaj inne artykuły tego autora
r e k l a m a
r e k l a m a

Przeczytaj także

Rynek zbóż

Ukraina ograniczyła transport zbóż do Polski przez jedno z kolejowych przejść granicznych

  Koleje ukraińskie wprowadziły zakaz transportu zboża paszowego do Polski przez punkt graniczny Izow. Zakaz transportu obowiązuje od 27 lutego do odwołania.

czytaj więcej
Aktualności

Dlaczego nie można zablokować napływu ukraińskiego zboża?

  Niekontrolowany napływ zbóż z Ukrainy spowodował wiele pytań na temat możliwości zahamowania tego eksportu za pomocą ceł, kontyngentów czy kaucji gwarancyjnych. Niestety wydaje się, że możliwości ich wprowadzenia są bardzo ograniczone.

czytaj więcej
Dopłaty, PROW i VAT

Dopłaty do zbóż: Komisarz Wojciechowski zapowiada 30 mln euro z rezerwy kryzysowej UE. Czy to pomoże rolnikom?

Podczas konferencji Europa Karpat w Krasiczynie na Podkarpaciu Janusz Wojciechowski, komisarz ds. rolnictwa wypowiadał się także na temat pomocy dla producentów zbóż. Jednak rolnicy uważają, że takie wsparcie niewiele im pomoże w trudnej rynkowej sytuacji. Dlaczego?

czytaj więcej

Najważniejsze tematy

r e k l a m a
Pytania i regulaminy
Kategorie
Produkty Agrarsklep
Przydatne linki
Social Media

Polskie Wydawnictwo Rolnicze Sp. z o.o., ul. Metalowa 5, 60-118 Poznań. Akta rejestrowe przechowywane w Sądzie Rejonowym Poznań - Nowe Miasto i Wilda w Poznaniu, VIII Wydziale Gospodarczym, KRS 0000101146, NIP 7780164903, REGON 630175513, kapitał zakładowy: 1.000.000 PLN.

Wszystkie prezentowane w ramach niniejszego portalu treści są własnością Polskiego Wydawnictwa Rolniczego Sp. z o.o., są zastrzeżone i chronione prawem autorskim, kopiowanie i dalsze rozpowszechnianie treści jest zabronione. (art. 25 ust. 1 pkt 1b ustawy z 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych)