Z artykułu dowiesz się
- Jakie czynniki mają wpływ na przyszłość branży?
- Ceny żywca w latach 2021-2022.
- Bilans w handlu zagranicznym wieprzowiną.
- Ceny skupu tuczników w wadze żywej.
- Ceny duńskich warchlaków.
Z artykułu dowiesz się
Tragedia na rynku trzodowym rozpoczęła się w momencie, kiedy Chiny po likwidacji epidemii ASF odbudowały krajowe pogłowie trzody chlewnej i zmniejszyły import wieprzowiny. Kraje Unii Europejskiej były głównym dostawcą tego mięsa na rynek chiński. Nadwyżka podaży mięsa wieprzowego nad popytem wynosiła około 30%. To mięso trafiało na eksport głównie do Chin (rys. 1.). Od tego czasu ceny skupu tuczników spadały do dawno nienotowanych poziomów. Rolnicy w całej Unii Europejskiej, poza Hiszpanią, ograniczali produkcję, a nawet likwidowali stada.
Część nadwyżek wieprzowiny trafiała na rynek polski, dodatkowo powodując spadek cen i opłacalności. Jak podaje Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa, od stycznia do listopada 2022 mamy ujemny bilans handlowy, który wyniósł 329 tys. t (w ekwiwalencie tusz). Bilans ten wzrósł w porównaniu z analogicznym okresem roku 2021 o 102 tys. t.
Patrząc na handel zagraniczny oraz stosunkowo wysokie spożycie wieprzowiny w Polsce, dochodzimy do wniosku, że mamy rynek krajowy, ale go nie wykorzystujemy. Przyczyn należy szukać w strukturze produkcji trzody chlewnej w Polsce. Przede wszystkim utraciliśmy własną hodowlę. Rolnicy, zniechęceni brakiem stabilności na rynku i niskimi cenami, likwidowali w pierwszej kolejności stada macior i nastawiali się na import warchlaków z zagranicy, z takich krajów jak Dania czy Holandia. Działanie to nie przynosi oczekiwanych efektów, ponieważ w ten sposób wartość dodana, która kryje się w wartości użytkowej zwierząt, jest przenoszona za granicę. Widoczny jest mechanizm, że jeśli drożeje tucznik w skupie, to równocześnie z tym idą podwyżki cen warchlaków z importu.
Na tę sytuację nałożyła się inflacja i lawinowy wzrost kosztów produkcji, w tym pasz i energii. Prowadzone przez Wielkopolską Izbę Rolniczą comiesięczne kalkulacje kosztów produkcji w cyklu otwartym od bardzo długiego już czasu pokazują negatywny wynik ekonomiczny.
Z pewnością rolnicy produkujący dzisiaj trzodę chlewną w cyklu zamkniętym te wyniki mają nieco lepsze, ze względu na niezależność od ceny importowanych warchlaków. Dodatkowym atutem jest wykorzystywanie w gospodarstwie pasz własnych i rezygnacja z zakupu pasz gotowych. Do poprawy sytuacji tych gospodarstw przyczyniły się również dotacje, uruchamiane przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Sytuacja ta sprawiła, że coraz więcej rolników decyduje się na kontynuację produkcji w systemie tuczu nakładczego. Jak podało ostatnio Ministerstwo Rolnictwa, wg danych z nowego IRZ, który umożliwia identyfikację systemu produkcji, takich gospodarstw w kraju jest już 30%, przy czym według naszych szacunków w Wielkopolsce może być ich więcej.
W obecnych warunkach gospodarczych i politycznych nie można odpowiedzialnie powiedzieć, w jakim kierunku pójdą ceny żywca i jak będzie wyglądała opłacalność jego produkcji. Jest kilka czynników, które będą miały zasadnicze znaczenie dla przyszłości branży. Jednym z nich jest ogromna presja na likwidację produkcji mięsa ze strony organizacji ekologicznych. Konsumenci, w trosce o swoje zdrowie, redukują jego spożycie. Przy czym należy pamiętać, że przy średnim światowym spożyciu mięsa na poziomie około 33 kg/osobę, jego konsumpcja jest bardzo zróżnicowana i waha się od ponad 100 kg w USA do około 3 kg w Etiopii.
Ekonomika produkcji wieprzowiny dodatkowo podlega bardzo silnej presji cenowej ze strony sieci detalicznych. To one dyktują dzisiaj warunki, mając w ręku konsumenta, który najchętniej robi zakupy w dyskontach. W krajach Europy Zachodniej sieci detaliczne stawiają coraz większe wymagania co do dobrostanu zwierząt. Istnieje szereg prywatnych systemów oznakowania produktów pochodzących z takich gospodarstw. Niestety, za tymi wymaganiami nie idzie adekwatna zapłata za surowiec wyższej jakości. W nowym KPS, który wchodzi właśnie w życie, zaplanowano znacząco większe środki na dopłaty do dobrostanu loch i tuczników. Warto z tego skorzystać, pomimo barier i koniecznych inwestycji.
Rozwój tuczów nakładczych będzie dalej powodował funkcjonowanie dwóch równoległych rynków – wolnego rynku niezależnych gospodarstw trzodowych oraz rynku regulowanego przez duże, globalne koncerny mięsne, które zaopatrywać się będą w trzodę chlewną na zasadach zorganizowanych tuczów nakładczych, gdzie rolnik sprzedaje swoją pracę i miejsce. Jeśli pójdziemy drogą hiszpańską, czyli zafundujemy sobie wyłącznie tucz nakładczy, to należy się spodziewać takiego kierunku rozwoju jak w przypadku sektora drobiarskiego.
Andrzej Przepióra, Aleksander Poznański
Porozumienie rolników Jest potrzeba porozumienia się producentów warchlaków i tuczników w oparciu na modelu finansowym, rozliczającym cenę ze sprzedaży tucznika i jej podział pomiędzy te dwie grupy gospodarstw. Pozwoli to na bardziej stabilne funkcjonowanie rolników w gwałtownie zmieniającym się otoczeniu rynkowym. Wdrażamy już taki model z powodzeniem na mniejszej grupie gospodarstw. Pokazuje on konieczność wykorzystania nowej Wspólnej Polityki Rolnej, chociażby w zakresie ekoschematu dobrostan zwierząt czy rolnictwo ekologiczne. Bez takich zmian strukturalnych obecne podwyżki cen tylko na chwilę załatają budżety gospodarstw trzodowych – mówi Wojciech Styburski, właściciel firmy doradczej AgroIntegracja. |
Powrót do normalności, ale na jak długo? Wracamy do normalności. Wpływ na to ma odczuwalny wzrost cen tuczników oraz spadek cen zbóż, kukurydzy i rzepaku. Liczę na to, że ta sytuacja się utrzyma, co pozwoli nam odrobić straty ponoszone w warunkach niskich cen skupu i wysokich cen zboża. Moje gospodarstwo funkcjonuje w 60% w oparciu na własnych zbożach. Obecnie intensywnie kupuję zboże oraz rzepak, żeby zabezpieczyć się przed ryzykiem ponownego wzrostu ich cen. Obawiam się kolejnej destabilizacji rynku zbóż i powrotu do wysokich cen, które dla produkcji trzody chlewnej są rujnujące. Tuczniki sprzedajemy poprzez prowadzoną w formie spółdzielni grupę producencką, co daje nam dodatkowe korzyści finansowe, które płyną z dotacji dla grup producentów w ramach PROW. Obecnie, nawet przy zorganizowaniu się rolników, możliwości negocjacji cenowych są niewielkie. Dlatego rozważam wejście w dopłaty do podwyższonego dobrostanu loch i tuczników. Barierą, którą muszę rozwiązać, są kojce porodowe. W swoim gospodarstwie robię, co mogę, aby maksymalnie obniżyć koszty produkcji – mówi Włodzimierz Przybylski, producent świń w cyklu zamkniętym z gminy Krobia. |
fot. Sierszeńska
Najważniejsze tematy