Z artykułu dowiesz się
- Jakie są zalety częstego doju w robotach udojowych?
- Dlaczego rolnik zrezygnował z głebokiej ściółki?
- Z jkaiego systemu wykrywania rui korzysta hodowca?
Z artykułu dowiesz się
– Przeciętna krowa dojona jest 3,1–3,2 raza na dobę, co oznacza, że robotyzacja dała jeszcze jeden plus w postaci trzykrotnego doju, który nie tylko stymuluje wydajność, ale również korzystnie wpływa na zdrowotność wymion. Bardziej zależy nam na wysokiej częstotliwości doju niż na maksymalizacji wydajności z jednego robota, dlatego przy dwóch takich urządzeniach doimy 100 krów, a można swobodnie wydoić i 120, ale wtedy częstotliwość doju na pewno by spadła. Z drugiej strony, nie możemy doić więcej, bo blokuje nas wielkość obory, a rozbudowa obiektu tylko o 20 legowisk nie byłaby opłacalna ze względu na zbyt wysokie koszty pozwoleń – wyjaśnił Mariusz Wróblewski.
Oborę wolnostanowiskową wybudowali rodzice gospodarza 20 lat temu. Początkowo był to obiekt na głębokiej ściółce. Z czasem przerobili ją na system bezściołowy z posadzką szczelinową i 89 boksami wyłożonymi matami legowiskowymi. Wtedy też powstało dodatkowe skrzydło budynku przeznaczone dla jałówek.
– Główną przyczyną rezygnacji z głębokiej ściółki był brak słomy i jej rosnąca cena, ponieważ w naszym rejonie powstawało coraz więcej kurników. Pierwszego robota udojowego zamontowaliśmy w roku 2020, a po roku drugiego, powiększając jednocześnie oborę o porodówkę i kojec dla krów zasuszonych, gdzie powróciliśmy do głębokiej ściółki, bowiem jest to system bardzo wygodny dla krów, ale niemożliwy do zastosowania na całości obory, a tylko w przypadku wybranych grup zwierząt – powiedział hodowca.
Obora ma konstrukcję stalową bezsłupową, dach pokryto płytą warstwową i zwieńczono świetlikiem kalenicowym. W ostatnim czasie Mariusz Wróblewski zwiększył ilość wentylatorów, zamontował też specjalną siatkę.
– W oborze są 4 wentylatory. Na początku były 2, ale jak zwiększyliśmy obsadę, to dołożyliśmy kolejne 2, aby zminimalizować skutki stresu cieplnego występującego latem. Nad drabinami paszowymi zamontowaliśmy siatkę, która uniemożliwia przerzucanie paszy do kanału gnojowego, wcześniej tę funkcję spełniała rura blokująca ruch głowy w górę. Jednak była ona wysunięta w kierunku stołu paszowego, pomniejszając jego szerokość przejazdową, która i tak nie jest zbyt duża, wszak stół paszowy ma szerokość ok. 3 m – stwierdził Mariusz Wróblewski.
Dawka żywieniowa powstaje w 2-ślimakowym wozie paszowym Strautmann o pojemności 18 m3, który współpracuje z 4-cylindrowym ciągnikiem John Deere o mocy 120 KM.
Krowy dojne tworzą jedną grupę i otrzymują jedną dawkę żywieniową z paszowozu wyliczoną na 29 litrów produkcji dziennej od krowy. Dokarmianie indywidualne ma miejsce na robocie w celu dopasowania dawki do potrzeb każdej krowy, jak i zachęcenia do przychodzenia do doju.
– Na robocie zadawana jest jedna pasza płynna w postaci gliceryny oraz dwie pasze stałe: pasza podstawowa i pasza o podwyższonej energii, obie posiadają po 22% białka. Pasza z dodatkową energią jest przeznaczona dla krów znajdujących się przed setnym dniem laktacji, a potem zastępuje ją druga ze wspomnianych pasz, stosowana aż do zasuszenia – wyjaśnił rolnik, dodając, że przy krowach świeżo wycielonych i tych w szczycie laktacji nie może zabraknąć w dawce energii, bo wtedy spadnie nie tylko wydajność, ale pojawią się również schorzenia metaboliczne.
W paszowozie mieszane są takie pasze jak: kiszonka z kukurydzy, sianokiszonka, śruty zbożowe, kiszone ziarno kukurydzy z rękawa, komponenty białkowe, premiksy i bufory.
– W tym roku 14,5 ha kukurydzy zostawiliśmy na zbiór ziarnowy, z czego 154 tony z 12 ha zakisiliśmy w rękawach, a pozostałe ziarno z 2,5 ha sprzedaliśmy. Średni plon ziarna wyszedł w granicach 13 ton/ha, co uważam za bardzo dobry wynik, tym bardziej, że gospodarujemy na słabych ziemiach. Przeważają gleby V i VI klasy, a IV klasy na 150 ha ziemi mamy tylko kilkanaście hektarów. Jednak w tym roku nie narzekaliśmy na brak opadów, co przełożyło się korzystnie na plony – powiedział Mariusz Wróblewski.
Nasienie buhajów hodowcy zamawiają z MCHiRZ Łowicz, gdzie Mariusz Wróblewski ukończył kurs inseminatorski i sam wykonuje zabiegi inseminacji. Zaś w wykrywaniu rui wspomaga go system będący częścią komputerowego pakietu zarządzania stadem, jaki współpracuje z robotami udojowymi.
– System wykrywania rui jest bardzo pomocny, ponieważ często ja nie widzę, że krowa ma ruję, bo jest to tzw. cicha ruja, a robot taką krowę wykrywa i udaje się ją pokryć. Ten system jest wiarygodny w ponad 90%. Buhaje do stada dobieramy pod kątem budowy oraz zdrowotności nóg i wymienia, priorytetem są także predyspozycje do doju automatycznego – podkreślił hodowca.
Do tej pory Mariusz Wróblewski nie stosował nasienia seksowanego, ale poważnie się nad tym zastanawia, gdyż w ostatnim czasie wystąpił problem ze sprzedażą małych typowo mlecznych buhajków rasy hf.
Andrzej Rutkowski
Zdjęcia: Andrzej Rutkowski
Artykuł ukazał się w Tygodniku Poradniku Rolniczym 51-52/2022 na str. 74. Jeśli chcesz czytać więcej podobnych artykułów, już dziś wykup dostęp do wszystkich treści na TPR: Zamów prenumeratę.
Andrzej Rutkowski
redaktor "Tygodnika Poradnika Rolniczego" oraz magazynu "Elita Dobry Hodowca", ekspertka w dziedzinie chowu i hodowli bydła oraz produkcji mleka
redaktor "Tygodnika Poradnika Rolniczego" oraz magazynu "Elita Dobry Hodowca", ekspertka w dziedzinie chowu i hodowli bydła oraz produkcji mleka
Najważniejsze tematy