r e k l a m a
Partnerzy portalu
Obora rolnika z Jarochówka może się zawalić przez kopanię żwiru
11.06.2021autor: Tomasz Ślęzak
Nowoczesna obora jest chlubą gospodarstwa. Powstała dzięki ogromnemu wysiłkowi i poświęceniu całej rodziny Chwiałkowskich. Mimo licznych przeciwności losu: od kilku lat w nowoczesnym budynku prowadzona jest produkcja mleka. Funkcjonowanie obory jest jednak zagrożone – bowiem grozi jej katastrofa budowlana. Na sąsiedniej działce odbywa się wydobycie piasku ze żwirem.
Początki hodowli krów mlecznych u Chwiałkowskich nie były proste
Piotr Chwiałkowski ze wsi Jarochówek w powiecie łęczyckim, gospodarstwo przejął w 1992 r. Miało ono powierzchnię niespełna 10 hektarów. Zaś obsada starej obory była też niewielka: 4 krowy, 2 byki i 2 jałówki. Jednak Piotr Chwiałkowski postanowił rozwijać gospodarstwo w kierunku mlecznym.
r e k l a m a
– Początki nie były łatwe. Krów jednak z czasem przybywało. W pewnym momencie były one we wszystkich budynkach, jakie posiadałem. Adaptowałem je na potrzeby utrzymania zwierząt. Na środku podwórka mieliśmy starą oborę zbudowaną z kamienia. Tam też były krowy. Jak zwierząt przybyło to potem sporo wysiłku wymagało karmienie i dojenie. Musieliśmy chodzić z dojarkami i rozciągać przewody – wspomina Chwiałkowski.
Budowa nowej obory bez wsparcia z PROW
W 2007 r. po raz pierwszy na ogromną skalę rolnicy mogli skorzystać ze środków europejskich. Zostało bowiem udostępnione działanie „modernizacja” w ramach PROW. Najłatwiej było uzyskać wsparcie na zakup nowych maszyn rolniczych. Zdecydowana większość rolników składała wnioski o dotacje na zakup ciągników, opryskiwaczy czy też agregatów. Piotr Chwiałkowski postanowił dostępną pulę (300 tys. zł) przeznaczyć na sfinansowanie budowy obory.
– Trafiłem na bardzo niekorzystny moment. Kiedy w styczniu 2007 r. odwiedziłem targi budowlane przedstawiciele firm informowali, że wszystko jest dostępne. Nie ma problemu z materiałami. Można ustalać terminy. Kilka miesięcy później sytuacja ulega radykalnej zmianie. Cegła bardzo zdrożała. Poza tym brakowało też cementu i wielu innych materiałów budowlanych – twierdzi Piotr Chwiałkowski.
Hodowca jednak nie rezygnuje z budowy obory, która zapewni nie tylko możliwość zwiększenia produkcji mleka, ale też dobrostan zgodny z normami unijnymi. Niestety, nie udaje się pozyskać na ten cel finansowania w ramach „modernizacji” PROW.
– Mój wniosek na dofinansowanie obory nie został rozpatrzony pozytywnie. Procedury trwały trzy lata. Zajeździłem samochód wożąc dokumenty do biura Agencji. Zgromadziłem ogromną ilość segregatorów. Zmuszono mnie do przedstawienia kilku wersji wniosków. Nie mogłem ukończyć budowy. Miałem zobowiązania. Chciałem szybko wprowadzić zwierzęta po to, aby produkować mleko i móc zarabiać. Wtedy po raz pierwszy poprosiłem o pomoc redaktora naczelnego „Poradnika Rolniczego”: Krzysztofa Wróblewskiego i redakcja udzieliła mi pomocy prawnej. Bardzo pomógł mi też Krzysztof Jankowski, prezes Łódzkiej Spółdzielni Mleczarskiej JOGO – wspomina Piotr Chwiałkowski.
Została zbudowana obora uwięziowa na ponad 60 stanowisk, z cielętnikiem i dojarką przewodową. Zwierzęta są utrzymywane na ściółce. Mury budynku składają się z trzech warstw. Zewnętrzne ściany są zbudowane z cegły klinkierowej. W środku zastosowano izolację w postaci płyty styropianowej o grubości 10 cm, do której dołożony został mur z pustaków typu max. Zastosowanie cegły klinkierowej wymusiła sytuacja na rynku budowlanym. Kiedy rozpoczęła się budowa w okresie budowlanego bumu nie był dostępny żaden inny rodzaj cegły. Budynek ma 48 m długości i 16 m szerokości. Przez środek przechodzi stół paszowy o szerokości 5,4 m. W oborze został zastosowany solidny strop. Dzięki niemu udało się stworzyć sporą powierzchnię magazynową, która służy do przechowywania słomy i siana. Przed postawieniem budynku przechowywane były w 5 dzierżawionych stodołach. Obora została wyposażona także w hydrauliczne zgarniacze do usuwania obornika. Przy budynku znajduje się spora płyta obornikowa o długości 26 i szerokości 16 m oraz dwa zbiorniki na gnojowicę.
Obora została ukończona, jednak wcześniej brakowało funduszy na podłączenie wszystkich elementów wyposażenia. To dlatego rodzina Chwiałkowskich przez długi okres musiała większość czynności wykonywać ręcznie. Woda do poideł była dostarczana wężem. Krowy dojono przenośnymi dojarkami.
– Całe szczęście, że w projekcie budowlanym przewidziałem za stanowiskami krów 2,5 m korytarz. Można było wjechać ciągnikiem i wprowadzić małą przyczepkę. Przez kilka lat wszystko robiliśmy ręcznie przy krowach. Pasza podawana była oddzielnie. Nie było wozu paszowego. Donosiliśmy kolejne produkty paszowe. Rzucana była kukurydza, wysłodki, sianokiszonka z balotów oraz siano – wspomina hodowca.
Gospodarze długo czekali na ukończenie budowy nowej obory, którą teraz czeka katastrofa budowlana
Oborę ostatecznie udało się ukończyć. W tej chwili znajduje się w niej 28 krów. Łącznie stado bydła liczy ponad 60 szt. Oborze grozi jednak katastrofa budowlana. Starostwo powiatowe w Łęczycy zgodziło się na to, aby na sąsiednich działkach powstała kopalnia żwiru. W 2009 r. wydało koncesję na „wydobywanie kruszywa naturalnego (piasku ze żwirem) ze złoża Jarochów”. Miała ona wygasnąć najpóźniej w styczniu 2019 r. Starostwo jednak miesiąc później zmieniło termin jej obowiązywania do końca grudnia 2029 r.
- Ta nowoczesna obora stoi kilka metrów od głębokiej kopalni żwiru, która znajduje się po jej wschodniej stronie
Kopalnia żwiru kompletnie zmieniła funkcjonowanie gospodarstwa
Eksploatacja złoża trwale zmieniła krajobraz. Wprowadziła niemałe utrudnienia dla funkcjonowania gospodarstwa. Hałas, jaki powodowała praca ciężkiego sprzętu oraz samochodów ciężarowych transportujących urobek negatywnie wpływał na dobrostan bydła mlecznego. Wydobycie żwiru było dla gospodarstwa uciążliwe. Rolnik jednak cierpliwie to znosił. Kłopoty zaczęły się, kiedy głęboki dół, na dnie którego znajdowała się woda pojawił się bardzo blisko granicy gospodarstwa i nowej obory. Przy budynku oraz płycie obornikowej zostały też usypane wysokie zwały ziemi.
– Przez lata nie zgłaszałem pretensji ani zastrzeżeń. Ale wiosną auta po kopalni zaczęły jeździć bardzo blisko ściany obory. Zwierzęta się płoszyły. Poprosiłem kierowców, aby jeździli trochę dalej od granicy, na co usłyszałem, że właściciel kazał im tak się poruszać. Poszedłem do urzędu i zapytałem czy to jest zgodne z prawem, aby kopać i jeździć w odległości 8,7 m od mojego budynku inwentarskiego. Usłyszałem tam, że takie są przepisy. Nic nie można zrobić. Najwyżej mój budynek się przewróci! – mówi Piotr Chwiałkowski.
Prawo górnicze przewiduje, że na wydobycie kopalin niezbędna jest koncesja. Jeśli rocznie będzie pozyskiwane do 20 tys. m3 a obszar górniczy żwirowni nie przekroczy 2 ha wydaje ją miejscowe starostwo powiatowe.
Tomasz Ślęzak
dziennikarz "Tygodnika Poradnika Rolniczego", korespondent z Torunia
dziennikarz "Tygodnika Poradnika Rolniczego", korespondent z Torunia
Masz pytania?
Zadaj pytanie redakcjir e k l a m a
r e k l a m a
Najważniejsze tematy
r e k l a m a