- Jak upały wpłynęły na mleczność krów
- Co przekonało hodowców do wybrania obiektu bezuwięziowego
- Jakie są wady i zalety systemu ściołowego
Mleczny rozwój gospodarstwa rozpoczął się tutaj wraz z oddaniem do użytkowania – w 2004 roku – nowej obory. Renata i Henryk Borysowie zdecydowali wówczas, że będzie to już obiekt bezuwięziowy, w którym będą utrzymywać zwierzęta na słomianej ściółce, która wymieniana jest co około 2 tygodnie, codziennie zaś dościelana.
– Zależało nam, by w nowym budynku zwierzęta czuły się jak najbardziej komfortowo, stąd też taki, a nie inny system utrzymania – poinformowała nas pani Renata. – Po kilkunastu latach użytkowania obory, z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że rozwiązanie to się sprawdza. Zwierzęta czują się tu dobrze, praktycznie nie mają problemów z nogami i racicami, są zdrowe. Jedyną wadą systemu jest bardzo duże zapotrzebowanie na słomę.
Każdego roku hodowcy muszą zadbać o to, by w gospodarstwie było około 3000 balotów.
Obiekt podzielony jest korytarzem paszowym na dwie części. Po jednej jego stronie przebywają sztuki dojne, po drugiej, zasuszone i młodzież. Dojarnię wyposażono w halę typu rybia ość 2 x 4 stanowiska, a dój zajmuje gospodarzom (wraz ze sprzątaniem) około 2 godzin.
- Łukowa hala, to obecnie jedno z najbardziej preferowanych – z uwagi na stosunkowo niskie koszty inwestycji – obiektów do przechowywania słomy
- – Przejazdowa, o drewnianej konstrukcji dachu obora, w której zwierzęta utrzymywane są na ściółce, okazała się być – zdaniem gospodarzy – bardzo dobrym projektem
Kiedy w czerwcu br. odwiedziliśmy gospodarstwo, dojonych było 60 krów (przy całkowitej obsadzie 100 sztuk bydła), których średnia wydajność za 2018 rok wyniosła 9729 kg mleka od sztuki. Z wynikiem tym gospodarstwo państwa Borysów uplasowało się na trzecim miejscu w powiecie krasnostawskim.
Z ubolewaniem hodowcy opowiadali nam o spadku – prawie o 1/3 – dziennej ilości mleka, spowodowanym letnimi upałami.
– Nie pomagały ani zamontowane w oborze mechaniczne wentylatory, ani częste wywożenie obornika. Wysokie temperatury i tak zrobiły swoje. A o tym jak trudno jest odbudować straty w produkcji mleka przekonał się zapewne niejeden hodowca bydła – stwierdziła pani Renata. Gospodyni zapytana czy syn Sławomir planuje dalszy rozwój gospodarstwa wyjaśniła, iż w miarę finansowych możliwości zwiększa areał dokupując kolejne hektary, ale o zwiększaniu pogłowia krów raczej nie myśli. To bowiem wiązałoby się z koniecznością budowy jałownika.
– Dopóki mam siły, by doić krowy, dopóty będą w gospodarstwie, co będzie dalej? Czas pokaże
- Sławomir Borys, wspólnie z rodzicami Renatą i Henrykiem Borysami prowadzi mleczne gospodarstwo w miejscowości Siennica Różana, w powiecie krasnostawskim. Rolnik gospodaruje na 70 ha, z czego tylko niewielka część jest dzierżawiona. Na 30 ha uprawiana jest kukurydza na kiszonkę, na 10 – rzepak, a pozostały areał zajmują użytki zielone oraz uprawy zbożowe. Młody hodowca jest dostawcą mleka do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Krasnymstawie, do której miesięcznie sprzedaje ponad 40 tysięcy litrów białego surowca.
Beata Dąbrowska
Zdjęcia: Beata Dąbrowska