- Tucz kontraktowy to szansa czy zagrożenie?
- Umowy z Agri Plus: opinie rolników są podzielone
- Kto jest właścicielem, a kto posiadaczem świń w tuczu nakładczym?
- Ile firmy płacą za tucz kontraktowy?
- Trzy drogi rozwoju: integracja pionowa, pozioma albo własna produkcja
- Smithfield Foods: połowa z wolnego rynku, połowa z kontraktów
Temperatura debaty na naszym Forum Rolników i Agrobiznesu: Świnie była bardzo wysoka, padło wiele zaskakujących stwierdzeń i deklaracji. Dyskusję bez ogródek rozpoczął Karol Bujoczek, redaktor naczelny top agrar Polska.
Tucz kontraktowy to szansa czy zagrożenie?
Karol Bujoczek: Czy tucz kontraktowy jest szansą, czy prędzej zagrożeniem dla polskiego rynku świń?
Damian Kacprzak (Polski Związek Niezależnych Producentów Świń): Jest to zagrożenie dla rodzinnej, tradycyjnej produkcji trzody chlewnej. Jeżeli tuczu kontraktowego będzie zbyt dużo, to indywidualni rolnicy stracą jakąkolwiek możliwość wpływania na ceny i będą rozgrywani przez integratorów. Przykładem jest końcówka 2020 roku, kiedy to notowaliśmy dużą nadwyżkę żywca, a firmy posiłkowały się tucznikami z kontraktów. Wówczas na wolnym rynku rolnicy otrzymywali cenę o złotówkę niższą od niemieckiej. Oczywiście, biorę pod uwagę przypadki, gdy ta formuła jest koniecznością dla niektórych gospodarstw. Niestety, w praktyce pomimo zapewnień firmy o dobrych warunkach współpracy, nieraz słyszymy od rolników o zerwanych kontraktach, niskiej jakości zwierząt dostarczanych do tuczu, czy problemach z osiągnięciem założonego przez integratora celu.
Janusz Wojtczak (PolPig): Jeżeli komukolwiek taki układ produkcyjny odpowiada, należy mu pomóc i w żadnym gronie nie powinniśmy o tym decydować. Po tak długim okresie dekoniunktury to czasami jest desperacki krok rolnika, który szuka mniejszego zła. W końcu musi płacić rachunki, utrzymać rodzinę, żyć. Czasami niewielki, ale stabilny dochód jest ważniejszy niż ewentualne wyższe zyski.
Karol Bujoczek: W naszej debacie uczestniczy producent od dawna związany umową z Agri Plusem. Czy czuje się pan desperatem, który nie miał wyjścia i wszedł w system zintegrowany?
Jan Ziomek (rolnik kontraktowy): Współpracę z Agri Plusem podjąłem już 18 lat temu. Mam 12 ha ziemi IV i V klasy i nie wyobrażam sobie, jak miałbym produkować na własny rachunek świnie przy takim areale. Przez te wszystkie lata dla firmy odchowywałem warchlaki – 2250 w rzucie. Niestety, w zeszłym roku spaliła się moja tuczarnia. W pół roku z pomocą spółki udało się przygotować budynek pod produkcję prosiąt. Mam stado 280 loch i czekam na pierwsze oprosienia.
Karol Bujoczek: Ale czy współpracę z integratorem podjął pan, bo nie było innego wyjścia?
Jan Ziomek: Wyjście było – wyjechać za granicę. Już miałem kupiony bilet, gdy na mojej drodze stanął przedstawiciel Agri Plusa i przekonał do współpracy. Wcześniej nie hodowałem świń.
Tucz z Agri Plus: opinie rolników są podzielone
Karol Bujoczek: Skoro jest tak dobrze, dlaczego Agri Plus ma tak złą prasę?
Leszek Bepirszcz (Agri Plus): Może dlatego, że jesteśmy postrzegani przez pryzmat jakichś powiązań politycznych, biznesowych. Tymczasem chciałbym, żebyśmy byli oceniani przez pryzmat ekonomii, bo ta dotyczy nas tak samo, jak każdego innego gospodarstwa. Tak samo liczymy zyski, jak i straty.
Karol Bujoczek: Współpracujecie z 3 tysiącami rolników w kraju, jaka jest skala ich produkcji i rozmieszczenie w kraju? Czy w czasie kryzysu zgłasza się do was więcej rolników, chętnych podjąć tucz kontraktowy?
Leszek Bepirszcz: Największa fluktuacja rolników przypada na czas kryzysu i bardzo dobrej koniunktury. Gospodarstwa kontraktowe znajdują się w całym kraju. Umowy na tucz podpisujemy z rolnikami dysponującymi 500 miejscami tuczowymi lub więcej. Jeśli chodzi o fermy macierzyste, granicą minimalną jest 200 loch.
Karol Bujoczek: Dlaczego zakładom mięsnym tak zależy na integracji?
Leszek Bepirszcz: O tym, co kupujemy, decydują duże sieci supermarketów, które wymagają od producentów wielu certyfikatów i gwarancji stałej, określonej jakości np. w zakresie dobrostanu zwierząt czy paszy. Zatem, żeby spełnić te wymagania, musimy mieć możliwość kontroli procesu produkcji.
Karol Bujoczek: Jednak te wymagania mogą też spełnić producenci hodujący na wolnym rynku...
Damian Kacprzak: Oczywiście, co więcej, pracując na własnym stadzie, we własnym gospodarstwie w oparciu na własnych zbożach jesteśmy w stanie produkować jeszcze lepiej. Integracja nie ma wiele wspólnego z jakością, tu chodzi o pieniądze. Chodzi o to, żeby kupić taniej i żebyśmy nie mieli wiele do powiedzenia!
Janusz Wojtczak: Niestety, 50/50 to świetny układ dla branży, gdy przechylą tę proporcję dalej na korzyść kontraktów, będzie im jeszcze lepiej. W czasie nadpodaży ze spokojem zdejmą z rynku kontraktowe 60%, a te 40% będzie czekać, aż cena żywca spadnie.
Leszek Bepirszcz: Ja się z tym nie zgadzam. Przecież są też takie okresy, jak obecnie, kiedy produkcja własna jest zupełnie nieopłacalna i dokładamy ogromne pieniądze. Teraz najlepiej dla nas byłoby kupić świnie głównie z wolnego rynku i mieć 20% własnych. Jednak umów nie rozwiązujemy.
Karol Bujoczek: Ale to oznacza, że wolny rynek jest też potrzebny. Jak o niego dbacie, by w perspektywie długofalowej zapewnić sobie surowiec?
Leszek Bepirszcz: Prowadzimy program rozwoju macierzystych ferm rodzinnych, gdzie górną granicą jest 750 loch. To są umową długoterminowe, zawierane na 10–15 lat. Agri Plus jest jedynie właścicielem stada. Pozostałe składniki majątku są własnością rolnika. Dziś koszty inwestycji są ogromne i mało który producent jest w stanie podjąć się takiego przedsięwzięcia, nie zabezpieczając sobie długofalowego dochodu. Banki podchodzą bardzo sceptycznie do indywidualnych inwestycji, jeśli nie stoi za tym ktoś potężny, ktoś, kto ma pieniądze. My nie jesteśmy kreatorami tego, co dzieje się na rynku. To wynik wielu czynników: sytuacji geopolitycznej, nadprodukcji żywca, zwiększonych wymagań względem dobrostanu, zmniejszenia importu przez Chiny. Nasza forma współpracy jest dla tych, którzy cenią bezpieczeństwo i chcą się rozwijać.
Kto jest właścicielem, a kto posiadaczem świń w tuczu nakładczym?
Anna Kurek: Polskie prawo przewiduje, że można być posiadaczem lub właścicielem stada. Jak jest rozwiązana kwestia własności stada? AgriPlus jest właścicielem zwierząt, a rolnik numeru…
Leszek Bepirszcz: Polskie prawo przewiduje, że można być posiadaczem lub właścicielem stada. Formą zabezpieczenia w tym modelu współpracy jest zastaw rejestrowy, a więc jesteśmy właścicielami zwierząt, a ich posiadaczem jest rolnik.
Damian Kacprzak: Zatem jeśli rolnik jest właścicielem numeru stada, mógł korzystać ze wszystkich form pomocy, np. covidowej, dopłat do utraconego dochodu, czy dopłaty do loch podobnie jak rolnicy indywidualni, którzy ponoszą ryzyko rynkowe. To jest chyba nie fair…
Wiesław Rosiński (producent świń, Wielkopolska): A czy sprawiedliwe jest, że rolnik jest tylko właścicielem budynku, dostaje od was wynagrodzenie i nie odprowadza od tego podatku, bo de facto jest pracownikiem, a nie niezależnym producentem świń? Nie odprowadzacie ani ZUS, ani ubezpieczenia społecznego. Dodatkowo rolnik korzysta z programów kierowanych do prawdziwych hodowców.
Jan Ziomek: Nie brałem dofinansowań. Trudno mówić za innych.
Karol Bujoczek: Kwestie opodatkowania tuczu nakładczego wracają raz po raz w dyskusji politycznej. Czy firma upatruje w tym zagrożenie?
Leszek Bepirszcz: Podchodzimy do tego neutralnie, jeśli przepisy się zmienią, będziemy musieli się do nich dostosować.
Tomasz Dzikielewski (producent prosiąt woj. warmińsko-mazurskie): Podczas gdy z mapy kraju znikają kolejne hodowle macior, firmy nie nadążają wyposażać ferm AgriPlus. Jest obawa, że za chwilę całą uciążliwą produkcję, nie tylko na potrzeby polskie, ale także wywozu za granicę, zlokalizujecie na terenie naszego kraju.
Leszek Bepirszcz: Musimy na to patrzeć z perspektywy bezpieczeństwa żywnościowego. Jeśli fermy indywidualne będą rzeczywiście likwidowane jedna po drugiej i nie będzie przeciwwagi w postaci firm, takich jak Agri Plus, może się okazać, że zostaniemy bez żywca i będziemy zwiększać import. Tego bałbym się bardziej. Dzisiaj naszą proporcję zakupów 50/50 uważamy za optymalną, ale z dużym niepokojem obserwujemy, co dzieje się na świecie. Ograniczenie możliwości zakupu na wolnym rynku będzie oznaczało przesunięcie tej proporcji na korzyść zakupów wewnętrznych.
Monika Ambrożewicz (producentka prosiąt woj. kujawsko-pomorskie): Jak możemy odnieść się do bezpieczeństwa żywnościowego Polski, skoro Smithfield jest własnością chińskiej spółki, która w każdej chwili może zdecydować o wycofaniu się z naszego kraju i zaprzestaniu produkcji?
Damian Kacprzak: Nie musielibyśmy się bać o bezpieczeństwo żywnościowe, gdybyśmy nie byli tak bardzo zniewoleni przez zagraniczne korporacje, sieci handlowe, które nabijają sobie kilkaset procent marży. Tu chodzi nie tylko o mięso, ale także owoce i warzywa. Jako rolnicy nie mamy żadnych szans w walce z nimi. Świetnie, że niektórym rolnikom współpraca z integratorem się układa, jednak mamy też wiele negatywnych sygnałów, np. o zrywaniu umów, choćby pod Lubawą.
Leszek Bepirszcz: Wszystkie działania Agri Plus należy postrzegać przez pryzmat ekonomii. Jak wszyscy patrzymy teraz na koszty produkcji, szczególnie żywienia. Podjęliśmy się więc weryfikacji, gdzie mamy największe koszty paszy, gdzie jej zużycie jest największe. Rozwiązujemy umowy z rolnikami, którzy mają największe zużycie mieszanek. FCR, który był akceptowany jeszcze w zeszłym roku, gdy zboża kosztowały 800 zł/t, dziś jest nie do przyjęcia.
Ile firmy płacą za tucz kontraktowy?
Karol Bujoczek: Ale czy śrubujecie wymagania z każdym rzutem?
Leszek Bepirszcz: Nie, nasz rekomendowany FCR to 2,75. Jeśli w gospodarstwie sięga 2,9–3,0 nie jesteśmy w stanie tego wytrzymać. Oczywiście, najpierw wprowadzamy program naprawczy, ale jeśli to nie pomaga, musimy się rozstać.
Wojciech Styburski (Agrointegracja): Mocno stawiacie na produkcję prosiąt w Polsce i zmniejszacie import z Danii. Czy jakość duńskich prosiąt spadła, czy tamtejsi producenci są bardziej cwani?
Leszek Bepirszcz: Żadne z wymienionych. W Polsce jest obowiązek znakowania mięsa, a chcemy mieć polski produkt. Ponadto kupowanie warchlaków z Danii obarczone jest dużym ryzykiem.
Monika Ambrożewicz: Inflacja galopuje. Czy rewaloryzujecie pensje rolnikom kontraktowym?
Leszek Bepirszcz: Do tej pory waloryzowaliśmy stawkę za tucznika raz na dwa lata. Będziemy robić to co roku. Obecnie za tucz warchlaka od 30 kg płacimy 57,50 zł.
Karol Bujoczek: Robert Hoste mówił o uczciwym podziale zysków i strat. Czy nie byłoby dobrym rozwiązaniem wejść w umowy partnerskie?
Leszek Bepirszcz: Ależ my tak działamy! W 90% naszych umów rolnicy partycypują w zysku, gdy mają dobre wyniki produkcyjne.
Karol Bujoczek: Ale nie partycypują w zyskach generowanych przez dalsze elementy łańcucha dostaw.
Leszek Bepirszcz: Owszem, ale podstawowym problem na polskim rynku jest brak kapitału po stronie rolnika do prowadzenia produkcji świń. Agri Plus pokrywa 90% tego kapitału, a hodowca 10%. Stawka wypłacana za tucz wynika właśnie z podziału zaangażowanych środków.
Damian Kacprzak: Niemniej jednak rolnik nie ma na nic wpływu: ani na jakość paszy, ani warchlaka, ani na weterynarię, ale ponosi ryzyko produkcyjne. Firma może zmieniać producentów, z którymi współpracuje, a to na pewno nie jest dobre dla bezpieczeństwa rolników.
Trzy drogi rozwoju: integracja pionowa, pozioma albo własna produkcja
"Integracja i różne formy współpracy na rynku świń zyskują coraz więcej zwolenników na świecie. Trend ten ma przynajmniej kilka z przyczyn. Jedną z nich jest zabezpieczanie sobie przez przemysł mięsny bazy surowcowej lub przez firmę paszową zbytu na swoje mieszanki. Taka integracja pionowa istnieje również między producentami prosiąt a tuczarzami. Na zacieśnianie współpracy w niektórych krajach wpływa rozwój sieci handlowych, a także słaba pozycja negocjacyjna rolników oraz ich ograniczona wiedza na temat rynku. Nie bez znaczenia pozostaje też kwestia bezpieczeństwa finansowego – dobrze skonstruowane umowy zmniejszają ryzyko strat lub przynajmniej rozkładają je pomiędzy uczestników łańcucha dostaw.
Potrzeba integracji wynika często również z konieczności znalezienia kompromisu między sprzecznymi interesami rolników i odbiorców lub produkowania tuczników o określonej jakości, np. bez antybiotyków. Zintegrowane łańcuchy, w tym spółdzielnie rolnicze pozwalają na szybką reakcję na zmieniające się warunki i kryzysy rynkowe.
W Polsce widzę trzy potencjalne kierunki rozwoju produkcji świń: integrację pionową, partnerstwo (integrację poziomą między rolnikami), samodzielną przedsiębiorczość. Integracja pionowa jest rozwiązaniem dla rolników, którzy chcą uciec od ryzyka rynkowego, nie mają bufora finansowego ani funduszy na sfinansowanie produkcji. Rolą integratora w takiej formie współpracy, poza zapewnieniem stałego, rzetelnego wynagrodzenia, jest motywowanie producentów świń w formie premii czy bonusów. Jeśli chodzi o partnerstwo między rolnikami, mam na myśli długoterminową współpracę opartą na wzajemnym zaufaniu. Chodzi o to, by mówić jednym głosem podczas negocjacji, np. z zakładami mięsnymi oraz dzielić się adekwatnie zyskami i stratami. Oczywiście, na rynku są rolnicy, którzy nie boją się działać samodzielnie, ale ich sukces zależy m.in. od poszerzania i dywersyfikacji działalności."
Robert Hoste, Uniwersytet Wageningen
6 mln ubitych świń: połowa z wolnego rynku, połowa z kontraktów
"Smithfield Foods to firma działająca na rynku globalnym, która w Europie od lat funkcjonuje na rynkach brytyjskim, polskim i rumuńskim. Naszą ostatnią zeszłoroczną inwestycją jest zakup spółki Mecom, która posiada 4 zakłady przetwórcze na Węgrzech i Słowacji, czyli zakończenie łańcucha dostaw, jeśli chodzi o polski surowiec. W ubiegłym roku ubiliśmy 6 mln świń i zaopatrywaliśmy się wyłącznie w krajowy żywiec.
Połowa ubijanych w naszych zakładach tuczników pochodzi z tuczu kontraktowego. Obecnie współpracujemy z 3 tys. rolników, dodatkowo Agri Plus jest właścicielem ponad 1000 ferm z prawie 1,5 mln miejscami tuczowymi oraz 45 gospodarstw zarodowych, które mieszczą blisko 93,5 tys. macior. Naszym celem jest utrzymanie proporcji 50% z wolnego rynku i 50% z kontraktów w zaopatrzeniu się w surowiec wieprzowy.
By obalić krążące w środowisku mity na temat naszej spółki, postanowiliśmy zbadać wpływ Smithfiled Polska na szeroko rozumiane otoczenie, w tym gospodarkę. Raport powstał przy udziale niezależnych ekspertów z SGH, którzy wyliczyli m.in., że w 2020 r. wypłaciliśmy naszym pracownikom ponad 491 mln zł, przy czym firmy powiązane z naszą spółką, np. dostawcy wygenerowały wypłaty na poziomie ponad 871 mln zł. Jesteśmy jednym z największych podatników CIT w Polsce – w 2020 r. zł zapłaciliśmy ponad 280 mln zł podatków. W omawianym okresie wartość naszej sprzedaży sięgnęła 8 mld zł, przy czym wartość eksportu do 95 krajów to 2,3 mld zł."
Łukasz Dominiak, Smithfield Foods
pj-t
fot. Kurek, Sierszeńska