Rzepak: dawno nie było takich różnic

Szkiełko i oko – komentarz naszego eksperta: Notowania rzepaku pod koniec tygodnia wyrównały spadki zbliżające nas do 390 euro/t i wylądowały o 7 euro powyżej 400-eurowej kreski. Czy długo jeszcze rzepak będzie walczył z tak bardzo umowną granicą? Tego niestety nie wiemy, ale warto z giełdowego rozkładu wycen wyciągnąć jak najwięcej wniosków. Od bardzo, bardzo dawna nie mieliśmy bowiem takiego rozkładu kursów, że rzepak na każdy kolejny termin jest wyceniany zdecydowanie drożej. I tak rzepak na listopad' 23 r. jest wyceniany o 6,50 euro drożej od sierpnia, a na luty'24 r. o 6,25 €/t drożej od listopadowych kontraktów br.

Taki układ wskazuje na dwie sprawy. Giełdy oczekują, że w żniwa będzie tanio, ale z upływem czasu są spore szanse na wzrosty cen. Druga wiadomość, wysłana od rynku papierowego temu fizycznemu, jest jednak nieco mniej dla tego drugiego miła. To fakt, że będzie spory nacisk na dołowanie cen żniwnych, bo bilanse jeszcze przed startem zbiorów są wystarczająco pokryte.

Najsmutniejsze jest to, że posiadający stary rzepak jakby nie potrafili, albo nie chcieli skorzystać z chwilowych wzrostów kursów. Nie bardzo wiem na co liczą, bo opieranie się na marzeniach, a nie chłodnej ocenie sytuacji jest prawie zawsze zawodne. A u nas wciąż panuje tendencja, że jak notowania rosną – to nie sprzedaję, a jak spadają – to panika. LUDZIE!? Zastanówcie się, co robicie! Na własną szkodę działacie?

Pszenica już tańsza od średniej!

Szkiełko i oko – komentarz naszego eksperta:

Po dwudniowych skokach w górę i dół w środku tego tygodnia, a na jego zakończenie zaczynają się uspokajać notowania kończą dosłownie tak samo jak przed tygodniem i tylko spadki krajowych cen się nie zatrzymują.

I tak to właśnie się dziać obecnie będzie. Nawet niemrawe giełdy mogą u nas na wysyconym rynku  powodować ciśnienie na obniżki, a w konsekwencji... No właśnie, jakie są konsekwencje spadających cen zbóż w Polsce? O to jest ważny temat, bo od lat zwykliśmy mówić, że od nas nic nie zależy i ceny krajowe zależą od tych światowych i pokazywaliśmy notowania na Matifie, a nawet na Chicago. ALE!... Przecież giełdy są wypadkową także tego, co dzieje się na fizycznych rynkach, a Polska jest od lat jednym z kluczowych eksporterów zbóż w UE, a ta z kolei jest drugim światowym eksporterem pszenicy, po Rosji. 

Jeśli tak podejdziemy do tematu, to zdarzenia dziejące się na polskim rynku wpływają na notowania na Matifie, bo w końcu jest to europejska giełda, a kursy w Europie wywierają wpływ na amerykański COBoT. Nie bądźmy więc tacy skromni i widząc eksport pszenicy, być może zmierzający do 5 mln t i wciąż pełne krajowe magazyny nie udawajmy, że ktoś za nas z góry tylko o tym decyduje.

To także nasze zapasy powodują, że pszenica na Matifie, na wrześniowych notowaniach jest o ponad 10 euro tańsza od średniej z ostatnich 5-ciu lat, wynoszącej 234 €/t. A to niestety optymizmu nie wlewa w nasze serca, choć u mnie zaczyna pojawiać się przebłysk myśli, że do odbicia od dna może być już bardzo blisko. Ale to na Dzień Matki taka nadzieja, a przysłowie o Matce i nadziei wszyscy znamy.

 

Złoty znów słabiutki

Szkiełko i oko – komentarz naszego eksperta:

Złotówka poharcowała tylko przez chwilę będąc mocną walutą i dziś pracując już w okolicach 4,53 zł/€ wraca niestety do słabych kursów. Słaby vs. mocny, to zawsze kwestia porównawcza, ale wyraźnie rynki finansowe nie pozwalają złotemu przeskoczyć bariery 4,50 zł/euro na dłużej.

Może i dobrze, bo jak wyobrazimy sobie ceny pszenicy w portach, czy ceny skupu rzepaku przy kursie choćby 4,30, to aż łzy się same w kącikach oczu pojawiają. Niech już może lepiej do żniw złoty pozostanie słaby i choć tak daje nam wsparcie, w eksporcie i strzeże polskich granic przed nadmiernym importem.

Komentarz z poprzedniego tygodnia przeczytasz tutaj!

Juliusz Urban