- ile wynoszą aktualne kursy rzepaku na Matifie?
- jak może zachować się rzepak w październiku?
- jaki jest jednak najbardziej prawdopodobny scenariusz cenowy?
- czy i w jaki sposób krajowemu rynkowi może zagrozić rzepak z Ukrainy?
- jakie są ceny pszenicy na Matifie?
- co się dzieje z cenami zbóż paszowych?
- na co czeka rynek zbożowy?
- czy grozi nam nawał zbóż z Ukrainy?
- jaki jest kurs złotego?
- co wpłynęło na duże osłabienie złotego?
Trzy bloki cenowe w rzepaku
Szkiełko i oko – komentarz naszego eksperta:Jeśli uważnie przyglądniemy się wykresowi tegorocznego Matifu i porównany go ze startem poprzedniego sezonu, to zaobserwujemy, że mamy wciąż płasko, a na ewentualne krótkotrwałe odbicie możemy liczyć w drugiej połowie października.
Mam jednak obawy, że takie czysto graficzne porównanie może być mocno mylące. Rzeczywiście październik przyniesie na giełdzie bardziej intensywną akcję wymiany znikających pozycji listopadowych, ale to może poskutkować zmniejszeniem różnic w wycenie obydwu kontraktów i niekoniecznie spowoduje wzrosty cen na luty, bo na ten termin sprzedaż pakietów może przeważać nad popytem.
|
Zwłaszcza w aspekcie tego, co się słyszy od kierowców tirów, że port Ryga jest praktycznie zupełnie przysypany ukraińskim rzepakiem. Czy teraz ten rzepak, jako europejski trafi do nas, czy popłynie do Niemiec, to dla naszego krajowego rynku nie ma większego znaczenia. Jeśli do nas, to nie ma co nawet straszyć i opowiadać co się wydarzy. A jeśli do Niemiec, to odetnie naszej całej ścianie zachodniej odejście rzepaku na rynek niemiecki.
Tak źle i tak niedobrze, zwłaszcza, że już teraz możemy zaobserwować trzy bloki cenowe rzepaku. Ten najtańszy, kupowany na już i kurczący się segment. I zupełnie oderwany od niego najdroższy termin listopadowy, czy grudniowy. Tylko czasem pośrodku pojawia się niewielka szansa sprzedaży na nadchodzący miesiąc, październik. Ale zapewne i ta zacznie znikać. Dojdzie do tego, że ukraiński rzepak nie będzie do Polski sprzedawany, bo na kiedy? Na w grudniu, po południu...? Ukraińcy na to nie pójdą.
Pszenica, odsunięta w cień przez kukurydzę?
Szkiełko i oko – komentarz naszego eksperta:
Na razie wciąż kontemplujemy ceny pszenicy konsumpcyjnej. Jeśli porównamy Matif z przyszłego roku, to okaże się, że dokładnie rok temu pszenica w kontraktach na grudzień będąc wyceniana na 328,75 €/t była o 90 euro droższa niż obecnie. Jednak już w tym sezonie, od początku sierpnia Matif zachowuje się w miarę stabilnie. W cieniu tych stabilnych notowań i krajowych cen pszenicy jakościowej odbywa się wciąż przegrywana walka o utrzymanie cen zbóż paszowych.
Te tanieją tak mocno, że pszenica paszowa jest już średnio o 150 zł/t tańsza od konsumpcji. A wolniej spadające ceny pozostałych zbóż paszowych powodują, że jęczmień i pszenżyto są tylko o 50 zł tańsze od paszówki. Wyraźnie widać, że polski rynek powstrzymuje się z większymi transakcjami, aż na scenę wejdzie główny aktor jesiennej listy przebojów jakim jest kukurydza.
Zdecydowanie niższe w tym roku notowania giełdowe i ceny zbóż na krajowym rynku są już dziś tak niskie, że trudno sobie wyobrazić tak dużą, jak ubiegłoroczna podaż ziarna z Ukrainy. Zawsze powtarzam jedną sentencję. Najlepszym strażnikiem polskich granic, strzegącym nas przed nadmiernym importem są niskie krajowe ceny. Nawet, gdy zluzowane zostaną graniczne blokady, to nie powinno pojawiać się dużo zboża trafiającego do nas, a jedynie jadące dalej na zachód.
Złotego osłabiła polityczna decyzja RPP
Szkiełko i oko – komentarz naszego eksperta:
Od prawie miesiąca złotówka w stosunku do euro zachowywała dość stabilny kurs 4,46–4,47 zł/euro dopiero zaskakująca decyzja Rady Polityki Pieniężnej o obniżeniu stóp procentowych o 0,75 punktu procentowego osłabiła złotego aż o 3%, bo wczoraj za jedno euro musieliśmy zapłacić nawet 4,62 zł.
Obniżenie stóp procentowych dla świata finansów nie byłoby niczym niezwykłym, gdyby nie to, że eksperci oczekiwali braku reakcji Rady, albo obniżenia stopy referencyjnej, ale trzykrotnie mniejszego. Tym samym obecną decyzję eksperci komentują jako polityczną i uważają, że zamiast podstaw merytorycznych mamy do czynienia z prezentem wyborczym, który odbije nam się czkawką w postaci znów wyższej inflacji.
Juliusz Urban