- Czym wyróżniają się owce wrzosówki ?
- Jak hodować owce wrzosówki ?
- Jak różni się hodowla owiec w Polsce a w Szwajcarii ?
Matthias Frank w Borowym Młynie w gminie Pszczew utrzymuje od wielu lat owce wrzosówki. Jak podkreśla, są bardzo wytrzymałe na warunki środowiskowe, odporne na choroby i mało wymagające pod względem żywieniowym, nadają się więc do chowu amatorskiego i do gospodarstw ekologicznych.
– Mają długą i grubą okrywę, dlatego dobrze tolerują niskie temperatury i mogą korzystać z pastwiska przez cały rok. Oprócz owsa dostają głównie siano i to im w zasadzie wystarcza. Czasami dorzucamy jakieś warzywa lub owoce. Mają natomiast stały dostęp do wody i soli z mikroelementami. Niestety, od dłuższego czasu nie utrzymuję już tryka, gdyż produkcja na mięso się nie sprawdza. Wykluczyły to wymogi, jakie trzeba spełnić do uboju zwierząt w gospodarstwie, a chętnych na zakup też za bardzo nie ma. Może się to jednak zmienić, jeśli nawiążę współpracę z mieszczącą się nieopodal fundacją, której zależy na żywieniu swoich podopiecznych zdrową, ekologiczną żywnością. Tym bardziej że wchodzą w życie przepisy o prowadzeniu rzeźni rolniczych, więc mam nadzieję, że będą ułatwienia przy uboju – mówi rolnik.
Na szczęście użyteczność wrzosówek nie ogranicza się wyłącznie do produkcji mięsa. Gospodarz wykorzystuje je do wypasu, w tym także w sadach.
– Postanowiłem skupić się na sadach owocowych, których mam 6,5 ha, i na produkcji ekologicznej. Mamy głównie śliwki, ale także wiśnie oraz jabłonie. Niestety, w skupie często płacą tak niewiele za owoce, że nie opłaca się ich zbierać za kilkadziesiąt groszy. Poza tym wyhodowanie takiego sadu trwa długo, zwłaszcza że interesują mnie stare wysokopienne odmiany – twierdzi gospodarz.
Owce, kiedy jeszcze były kryte trykiem, rodziły jedno lub dwa młode, które bezproblemowo się odchowywały i cały czas przebywały z matkami. Odchów trwał 6–8 miesięcy. W roku gospodarz uzyskiwał dwa wykoty.
– Mięso wrzosówek jest wyjątkowo smaczne. Szkoda, że tak mało popularne. Większe hodowle nastawiają się przede wszystkim na eksport. Raz do roku nasze owce są strzyżone przez profesjonalistę – opowiada gospodarz.
- W sezonie zimowym podstawą żywienia owiec w gospodarstwie jest siano oraz zboże
Szwajcaria ma urokliwe krajobrazy
Matthias Frank z naszym krajem związany jest od 1999 roku, kiedy to ze względu na pochodzenie postanowił zainwestować w Polsce, choć wychowywał się i kształcił w Szwajcarii, gdzie mieszka jego rodzina. Matka jest jednak Polką, ojciec również ma polskie korzenie.
– Szwajcaria to piękny kraj, urokliwe krajobrazy, ale tutaj, na ziemi lubuskiej, także jest wyjątkowo. To tereny, o które trzeba szczególnie dbać, aby nie straciły swojego naturalnego charakteru, nie nadają się na masową produkcję. Dlatego postanowiłem zająć się produkcją ekologiczną – wyjaśnia nasz rozmówca. – Nawet nie określam siebie rolnikiem. To, co robię, to raczej pielęgnacja krajobrazu.
Faktycznie, rejony Pszczewa to bardzo malownicze okolice, bardzo atrakcyjne turystycznie. Z uwagi na walory krajobrazowe gmina zaliczana jest do najpiękniejszych zakątków w województwie lubuskim. Bardzo dużą część zajmują lasy i jeziora. Na niepowtarzalny charakter tych okolic składa się również ukształtowanie terenu, jednak słabe gleby nie sprzyjają uprawie zbóż, a raczej nadają się na łąki i pastwiska.
– Mam zaledwie 8 ha ziemi, na której sieję zboża. Około 30 ha stanowią łąki. Nie jest łatwo. Oczywiście mógłbym podzielić ziemię na małe działki, sprzedać na kempingi, bo jesteśmy w regionie atrakcyjnym turystycznie, ale nie o to chodzi – przekonuje Matthias Frank.
W Polsce brakuje myślenia perspektywicznego
Zdaniem gospodarza, w przeciwieństwie do bardzo uporządkowanej Szwajcarii, czasami nawet nadmiernie poukładanej i przewidywalnej, w Polsce brakuje myślenia perspektywicznego. Działania podejmowane są tu i teraz, aby rozwiązać aktualny problem. Nikt nie zastanawia się, czy będzie to dobre na lata, dla przyszłych pokoleń.
– W Szwajcarii wszystko jest bardzo kontrolowane, a tutaj występuje pewna wolność i swoboda, ale czy o taką wolność chodzi, żeby nie było odgórnie narzuconych zasad, które mają służyć wszystkim, zwłaszcza porządkowi i temu, że każdy wie, na co może sobie pozwolić? – zastanawia się Matthias Frank. – Podobnie jest z sytuacją z dzikami. Kiedy znajduje się padłego dzika, to jest przerzucanie odpowiedzialności, kto powinien się tym zająć. Jeśli rolnik znajdzie na polu, to jest jego problem, a przecież to państwo powinno usunąć padlinę i nie obciążać tym obywateli. To nie jest własność rolnika. Nie ma się co dziwić, że ludzie nie chcą zgłaszać tego służbom.
Nie tylko to go dziwi. Podkreśla, że polscy rolnicy nie potrafią się zjednoczyć, by walczyć o swoje prawa, a przecież są ogromną siłą w społeczeństwie. Z kolei inni dziwią się temu, że mógłby mieszkać w Szwajcarii i spokojnie tam żyć, a jednak zdecydował się na funkcjonowanie w zupełnie odmiennej rzeczywistości, która boryka się z wieloma kłopotami.
– Kiedy rodzice wiele lat temu tutaj przyjechali, urzekło ich to miejsce. Potrzeba było dużo pracy, żeby stare budynki wyremontować i przystosować do zamieszkania i użytkowania. Ciągle wraz z żoną jeszcze coś poprawiamy i rozwijamy. Myślę, że wzajemnie możemy się od siebie wiele nauczyć jako narody, trzeba tylko mieć otwarty umysł, chcieć brać przykład z siebie nawzajem i stosować sprawdzone rozwiązania – twierdzi gospodarz.
- Matthias Frank z żoną Ewą i córkami: Stellą oraz Mią
Dominika Stancelewska
Zdjęcia : Dominika Stancelewska