r e k l a m a
Partnerzy portalu
Na roboty kupuj pierwiastki
17.09.2019
Gdy w roku 1991 pojechał do Francji to ku swojemu zdziwieniu zobaczył jak tam wygląda produkcja mleka odrosłych i wydajnych hf-ów chodzących luzem. Pomyślał, że francuskie doświadczenia przeniesie na polski grunt. Nie było to jednak takie proste gdyż Marek Gogolewski posiadał wtedy jedną krowę żywicielkę. To właśnie od niej zaczął budować stado mleczne. Dziś to od niego mógłby się uczyć nie jeden francuski farmer.
Na system wolnostanowiskowy udało się przejść po 10 latach, kiedy to stado było już odpowiednio liczne. Wtedy Marek Gogolewski przerobił stodołę na płytkościółkowy obiekt z halą udojową DeLaval typu rybia ość 2 x 4 stanowiska, z czasem powiększoną do rozmiaru 2 x 5 stanowisk. Była to dojarnia na owe czasy z maksymalnym wyposażeniem, powiązana systemem zarządzania z dwoma stacjami paszowymi. Tam rolnicy doili nawet do 100 krów.
- Duże pieniądze poszły na tak nowoczesną hale udojową, ale mieliśmy dzięki temu pełną kontrolę nad stadem. Na halę przeszliśmy w roku 2001 z uwięziówki, w której 40 krów doiliśmy dojarką konwiową, co było bardzo pracochłonne - oznajmiła hodowczyni Małgorzata Gogolewska, dodając, że w roku 2008 owa obora, która powstała ze stodoły został znacznie zmodernizowana. Z racji braku odpowiedniej ilości słomy oraz dużą pracochłonność systemu ściółkowego rolnicy zamontowali ruszta betonowe wraz z matami legowiskowymi, wymienili wtedy też dach montując jednocześnie świetlik kalenicowy.
r e k l a m a
Hala wykorzystana i spłacona
Po 15 latach gdy hala udojowa spłaciła się z nawiązką, z inicjatywy młodego następcy syna Piotra, hodowcy ruszyli z budową kolejnej obory, tym razem z dojem automatycznym, wyposażonej w 2 roboty DeLaval VMS, zaś stary obiekt przejął funkcję jałownika.
- Plany były takie, aby nowa obora powstała najwcześniej w roku 2020, ale gdy tylko ukończyłem technikum agrobiznesu od razu postanowiłem inwestować i skorzystać z dofianasowania PROW na wyposażenie nowej obory. Bo tak naprawdę nie wiadomo w jakim wymiarze i czy w ogóle będzie wsparcie dla rolnictwa z unijnej kasy po roku 2020 - stwierdził Piotr Gogolewski.
Zupełnie nowy obiekt dla krów dojnych funkcjonuje od ponad 2 lat. Na dwóch robotach doi się 140 krów. Przeciętna krowa doi się 2,5 razy dziennie. W oborze pracują także inne roboty: Juno 150 do podgarniania paszy oraz Discoery do czyszczenia ruszt od firmy Lely.
- Poszliśmy w automatyzację, gdyż przy doju na hali, który był naprawdę wygodnym zajęciem w porównwniu do warunków uwięziówki, potrzeba było jednak 2 osoby rano i wieczorem. Roboty obsłuży jedna osoba, a krów które trzeba podłączyć ręcznie jest stosunkowo nie wiele. Właściwie tylko niektóre starsze sztuki są ustawione w komputerze na dój dwukrotny i ręczne podłączenie kubków udojowych - powiedziała Małgorzata Gogolewska. A syn Piotr dodał, że dla niego inwestycja powinna oznaczać postęp. Rozpatrywał też alternatywę dla robotów jaką byłaby dojarnia karuzelowa, jednak przy niej musiałby utrzymywać ponad 200 krów, a na tak liczne stado nie posiada odpowiedniej ilości ziemi.
- Od razu po wejściu do obory jeszcze przed robotami udojowymi znajduje się porodówka na głębokiej ściółce, posiadająca sklepienie, na którym magazynowana jest słoma
- Mleko z robotów trafia do schładzalnika o pojemności 10 tys. l
- Roboty jak dla nas to dobre rozwiązanie, ale nie uważam, że hala udojowa jest zła, wręcz przeciwnie, to na hali mieliśmy przecież wyższe średnie wydajności. Oba systemy doju mają swoje wady jak i zalety. Na pewno na robota trzeba kupować pierwiastki, a nie jałówki cielne. Gdyż u pierwiastki wymię jest w pełni wykształcone i widać jak na dłoni czy jego budowa, a konkretnie rozłożenie strzyków oraz ich długość spełniają kryteria pod robota - podkreślił Marek Gogolewski, który po zamontowaniu robotów zwiększył stado o 50 krów, m.in. zakupując pierwiastki z Niemiec i Danii, patrząc głównie na jedną cechę - ustawienie strzyków.
Cieliczki w natarciu
Krowy i jałówki inseminuje Marek Gogolewski lub Piotr Gogolewski. Obaj ukończyli odpowiedni kurs organizowany przez Mazowieckie Centrum Hodowli i Rozrodu Zwierząt w Łowiczu. Wspomagają się komputerowym systemem wykrywania rui. System generuje także raporty zdrowotne informujące o przewodności mleka, podwyższonej ilości krwi w mleku, niekompletnych dojach czy też zbyt małej ilości mleka udojonego z danej ćwiartki.
Jałówki, a nawet starsze krowy hodowcy inseminują nasieniem seksowanym, dlatego w roku od stada liczącego 160 krów uzyskali aż 110 cieliczek, a znacznie mniej buhajków. Preferują rasę HF odmiany czarno-białej. Interesują ich takie cechy jak: budowa wymienia, głównie pod kątem doju automatycznego, budowa nóg i płodność. Nasienie wybierają z oferty trzech firm: MCHiRZ Łowicz, WCHiRZ Poznań i Top Gen.
Nadmiar jałówek w pierwszej kolejności pozwoli wymienić krowy o nieodpowiednich wymionach do doju automatycznego, a w przyszłości da dodatkowy dochód w postaci sprzedaży jałowic cielnych.
Węglan sodu z miski
Dawka TMR zadawana na stół paszowy wyliczona jest na dzienną produkcję 28 l mleka. Premia w postaci pełnoporcjowej paszy treściwej o zawartości 21% białka zadawana na robocie dawkowana jest wedle wydajności. Otrzymuje ją każda krowa jako zachętę do wejścia do robota.
Poziomy wóz paszowy Blattin o pojemności 17 m3 współpracuje z 80-konnym ciągnikiem. Ma małe zapotrzebowanie na moc, co generuje niskie zużycie paliwa. Oprócz tego hodowców cieszy także bardzo dobra struktura TMR-u.
- Był to pierwszy wóz firmy Blattin sprzedany na rynek polski, dlatego organizowano u nas pokazy jego pracy - powiedział Marek Gogolewski.
W skład TMR-u wchodzą: kiszonka z kukurydzy, sianokiszonka z traw oraz z lucerny, śruta zbożowa, śruta kukurydziana, poekstrakcyjna śruta sojowa, poekstrakcyjna śruta rzepakowa, bufor, drożdże paszowe i premiks. Kwaśny węglan sodu jako drugi środek buforujący krowy pobierają poza TMR-em ze specjalnych misek.- Robot do podgarniania paszy wyrusza w wyznaczoną trasę co 1 godzinę
- Pięciocentymetrowe materace ze specjalną zewnętrzną powłoką plastikową nie powodują otarć, a spodnia warstwa silikonowa sprawia, że są miękkie, a jednocześnie sprężyste. Preparat Dezosan używany jest do suchej dezynfekcji legowisk
Jednak baloty
Choć większość dużych gospodarstw mlecznych decyduje się na gromadzenie sianokiszonki w silosach lub pryzmach odchodząc od balotów, to Marek Gogolewski pozostał przy tej technologii, jednocześnie ją usprawniając poprzez zakup prasoowijarki.
- Łąki są daleko położone, w różnych miejscach, do tego w dużej mierze na niemeliorowanych gruntach. Wegetacja rusza w różnych terminach to powoduje różne terminy zbioru, dlatego uznaliśmy, że dla nas baloty są odpowiedniejszą formą. Inna kwestia to brak wymaganej ilości silosów betonowych - wyjaśnił Marek Gogolewski.
Rolnicy w ostatnich latach starali się, gdzie tylko było to możliwe, wykupić dzierżawione ziemie, gdyż przez długie lata je pielęgnowali stosując wysokie dawki nawożenia i staranną uprawę. To kosztowało, było swego rodzaju inwestycją i szkoda byłoby teraz te ziemie oddać w użytkowanie komuś innemu.
- We Francji w roku 1991 odwiedziłem obory, w których krowy dawały po 50 l mleka dziennie. U nas w kraju wtedy matki buhajów dawały po 25 l na dzień, to pokazuje ile pracy musieli wykonać polscy hodowcy w doskonaleniu swoich stad przez ostatnie 30 lat - podkreślił Marek Gogolewski
Mleko z gospodarstwa odbiera firma Polmlek, którą rolnicy uważają za solidnego partnera. - Stabilność cen, silna pozycję na rynku, nieustanny rozwój i sto procent polskiego kapitału, a my popieramy to co polskie - tak powiedział o Polmleku Marek Gogolewski.
Andrzej Rutkowski
Zdjęcia: Andrzej Rutkowski
Zdjęcia: Andrzej Rutkowski
Masz pytania?
Zadaj pytanie redakcjir e k l a m a
r e k l a m a
Najważniejsze tematy
r e k l a m a