- Przerób rzepaku na biopaliwa.
- Nadzieja na wzrost wykorzystania oleju rzepakowego w gastronomii?
- Nieoczekiwany kierunek dla europejskiego rzepaku.
- Zapasy rzepaku, a wzrost przerobu.
- Sytuacja na polach.
- Kontraktacja rzepaku.
- Produkcja oleju rzepakowego w Polsce.
- Przerób rzepaku w Polsce.
- Sprzedaż oleju rzepakowego butelkowanego.
Ceny rzepaku na giełdach w ostatnim sezonie dramatycznie spadły, dodatkowo pierwszy raz do naszego kraju zawitały tak duże ilości rzepaku z Ukrainy, co w konsekwencji sporej produkcji odprowadziło do bardzo dużych zapasów surowca.
Przerób i zasiewy rzepaku rosną
Głównie dzięki biopaliwom zasiewy rzepaku stale wzrastają. Jeszcze w latach 2020 i 2021 cieszyliśmy się ze zbiorów przekraczających 3 mln t, a w ubiegłym roku szacunki zbiorów wskazują na ponad 3,5 mln t.
Zobacz koniecznie nasz wywiad: Olej z polskiego rzepaku kontra olej z importu. Co mówi wiceprezes Zakładów Tłuszczowych „Bielmar”?
– W roku 2022 rzepakiem obsiano aż 1 mln 55 tys. 739 ha – prezentował Juliusz Młodecki, prezes KZPRiRB.
Wskazał także na istotny układ bieżących notowań rzepaku na Matifie, pokazując, że każdy kolejny termin wyceniany jest drożej. Zawsze warto jest podzielić sprzedaż na kilka partii, do czego jak zwykle zachęcał przedstawiciel zrzeszenia rolników.
Tym bardziej jest to istotne, że produkcja oleju rzepakowego w Polsce z roku na rok rośnie. – Począwszy od 2016 r. mamy stały wzrost produkcji oleju surowego i oleju rafinowanego. W 2022 r. produkcja oleju surowego wzrosła o 31 tys. ton, a oleju rafinowanego o 22 tys. ton – prezentował Adam Stępień, dyrektor generalny PSPO.
Niestety, w tym samym roku mieliśmy korektę produkcji biodiesla z pierwszy raz przekroczonej w 2021 r. ilości 1 mln ton do 977 tys. ton.
– Przerób rzepaku w Polsce ma przed sobą ograniczoną perspektywę wzrostu, determinowaną barierami technicznymi, ale i ekonomicznymi – podsumował Adam Stępień. Jako ograniczenie podał ciągły deficyt surowców oleistych w całej Europie, a jako szansę wskazał na nowe inwestycje.
Więcej oleju rzepakowego do gastronomii
Nadzieje na wzrost wykorzystania oleju rzepakowego są związane z postępującymi zmianami systemu żywienia.
– Od paru lat tłuszcze do gastronomii w Polsce są segmentem bardzo mocno się rozwijającym. Dzisiaj młodzież kupuje frytki w barach, dużo częściej stołuje się poza domem i to wywiera olbrzymi wpływ na wzrost zapotrzebowania na tłuszcze gastronomiczne – prezentował na Giełdzie Daniel Czerwik, wiceprezes ZT Bielmar.
Po szczycie z pierwszych miesięcy ubiegłego roku, gdy mieliśmy w Polsce największą falę wojennych uchodźców z Ukrainy, od stycznia do kwietnia tego roku mamy spadek produkcji rafinowanego oleju rzepakowego.
– W porównaniu z ubiegłym rokiem, kiedy to s
przedaż oleju rzepakowego na cele spożywcze wzrosła o 6%, w ciągu pierwszych 4 miesięcy tego roku mamy 13-proc. spadek – mówił wiceprezes Bielmaru.
Jest tanio, bo zapasy. Grozi nam import?
Na ostatniej giełdzie przetwórcy zwracali uwagę na grożący nam spory import, a już nawet w pierwszych dniach nowego sezonu miały do europejskich portów wpłynąć spóźnione statki z rzepakiem z Australii.
– W tym roku sytuacja wygląda nieco inaczej, gdyż mamy obecnie wystarczającą ilość naszego europejskiego rzepaku. Wciąż jeszcze są realizowane zakupy rzepaku australijskiego, które wpływają do zakładów, ale to są stare kontrakty – informowała Anna Bykowska, będąca członkiem Zarządu ADM Direct Polska.
Dowiedzieliśmy się o nieoczekiwanym kierunku dla europejskiego rzepaku. – Pojawiły się raporty o dwóch transakcjach. Rzepak rumuński z dostawami na żniwa został sprzedany do Kanady. To pokazuje, że rzepak w Europie jest na tyle atrakcyjny cenowo, że opłaca się go wywieźć do Kanady, która sama ma 20 mln t swojego rzepaku – mówiła Anna Bykowska.
Czytaj także: Ceny rzepaku: w Europie rzepak taniWśród przetwórców wyraźnie dało się odczuć atmosferę spokoju o zaopatrzenie do samego końca sezonu 2022/23 i na start nowego roku produkcyjnego. W poprzednich sezonach na ich koniec rzepaku zostawało różnie, zwykle 200–300 tys. t.
– Nie czuć tych wysokich stanów zapasów na rynku fizycznym, ale chyba faktycznie jest to pomiędzy 700 a 800 tys. ton – powiedziała Anna Bykowska, członek Zarządu ADM Direct. Jeszcze większe ilości wybrzmiały w wypowiedziach innych przedstawicieli branży. – Z bilansu, który sobie prowadzę, wychodzi mi, że może to być nawet 1 mln t – mówił Arkadiusz Gasidło, kierujący działem agrotechniki w ZT Bielmar.
Przechowywanie rzepaku u rolników powinno być ograniczone do jednego sezonu
Zapasy surowca wskazują na potencjał wzrostu przerobu. – Przy pełnym zaopatrzeniu moglibyśmy oczekiwać wzrostu przetwarzania nawet o ok. 0,5 mln t, ale jak to jest w tym sezonie, dowiemy się, gdy spłyną do nas dane z drugiego kwartału br. – wyjaśnił Adam Stępień, dyrektor PSPO.
Pomimo tak dużych ilości czasem trudno jest zapasy wydobyć i wykorzystać w przerobie, bo często rzepak jest zgromadzony w magazynach firm skupowych, które kupiły rzepak po 3 tys. zł/t i teraz musiałyby go sprzedać o ponad tysiąc zł taniej. – Rzepak, który dziś nie jest przedmiotem handlu, jest po prostu zakładnikiem decyzji powziętych w poprzednie żniwa. Był zbyt drogo kupiony i dzisiaj niestety trzeba by ponieść stratę. Dzisiaj częściej rozmawiam z firmami skupowymi, które chcą kupować rzepak od rolników i zaraz go sprzedać do przetwórcy – wskazuje na kolejny problem Arkadiusz Gasidło z Bielmaru.
Rzepak, leżąc w magazynach, czeka jakoby na cud, ale przechowywanie bez końca też nie może być wyjściem. – Przechowywanie rzepaku u rolników powinno być ograniczone do jednego sezonu. Rzepak może jełczeć, może się także zagrzać i mamy sytuację, kiedy dochodzi do spalenia nasion i ich wartość jest praktycznie żadna – mówił Jacek Śpiewak z Agroloku.
Na polach rzepaku kiepsko
Na dodatni bilans cień kładzie jednak pogoda. – Do połowy maja sytuacja na polach nie wyglądała źle, w tej chwili dla Polski zachodniej i północnej jest źle i coraz gorzej. Jadąc na giełdę mogłem zaobserwować, że praktycznie ¼ pól jest już po żniwach, jest wyschnięta. Rzepak jednak najmniej reaguje na niedobór wody i jeszcze nie tragizowałbym – powiedział Juliusz Młodecki.
Odpowiadając na pytanie dotyczące importu ukraińskiego rzepaku, wskazał na realizację unijnych potrzeb. – W tym sezonie mocno emocjonowaliśmy się napływem ukraińskiego rzepaku do Polski, ale wcześniej rzepak ukraiński też wpływał do Europy, tylko był rozładowywany w portach zachodnioeuropejskich. Ten rzepak jest w Europie potrzebny, chodzi tylko o kanały dystrybucji – podsumował prezes KZPRiRB.
Kontraktować nie chcą
Ten sezon jest wyjątkowy, przetwórcy nie chcą kontraktować surowca od nieznanych dostawców. Firmy handlowe obawiają się ewentualnych późniejszych niesnasek z rolnikami, z którymi współpracują od wielu lat. Natomiast rolnicy uważają, że przy tak niskich poziomach większe są szanse na wzrosty cen niż na ich spadki. I może tak będzie rzeczywiście, bo na razie przetwórcy oferty cenowe budują na sporych dyskontach w stosunku do Matifu.
– Patrząc na ceny bazowe, jesteśmy na historycznie niskim poziomie, co wynika z dużych zapasów. Dalszy rozwój sytuacji zależy od rynku europejskiego, na nas wpływa rynek niemiecki i czeski, to, jak bazy tam wyglądają. W tej chwili nie widać jakichś przesłanek do wzrostów, ale zależy to od tego, jak będzie dalej przebiegała pogoda, jeśli nasili się susza, wtedy potencjalnie bazy pójdą do góry – tłumaczyła Anna Bykowska z ADM.
Na razie jednak musimy ciągle liczyć się z ofertami cen skupu na warunkach tzw. niemieckich, zbudowanymi na bazie dyskontu, wynoszącego ok. 30 euro do sierpniowego Matifu i liczyć, że rosnący ostatnio kurs giełdowy utrzyma się powyżej 450 €/t.
dr Juliusz Urban
Fot. B. Czekała (W debacie rzepakowej uczestniczyli od lewej: J. Młodecki, A. Bykowska, A. Gasidło, A. Stępień i J. Śpiewak).