Hodowczyni, która sama obsługuje i zarządza stadem 250 krów! Jak to robi?
26.09.2023autor: Marcin Jajor
Samodzielnie obsługuje i zarządza stadem ok. 250 krów dojnych! Odwiedziliśmy oborę w Holandii, gdzie hodowczyni postawiła na automatyzację i dobrostan krów.
Z artykułu dowiesz się
Od dojarki rurociągowej do robotów udojowych
Dój automatyczny i ruch kierowany
Głęboka ściółka w okresie okołoporodowym
Każda ćwiartka oceniana osobno
Komfort krów dzięki legowiskom
Automatyczne żywienie: PMR + pasza treściwa
Pastwisko? Niekoniecznie
Jak wygląda praca na co dzień?
Plany na przyszłość
Królestwo Niderlandów to jeden z największych producentów mleka w UE. Wraz z Niemcami, Francją, Włochami i Polską znajduje się w pierwszej piątce dostawców tego regionu świata. Hodowcy w Holandii utrzymują ok. 1,6 mln krów mlecznych w ok. 18 tys. gospodarstw mlecznych (wg danych NZO). Od czerwca 2022 r. do maja 2023 r. wyprodukowali oni łącznie ok. 13,9 mln ton mleka, tj. o 3,4% więcej niż w analogicznym okresie rok wcześniej (w 2021 r. produkcja wyniosła 13,6 mln ton mleka; wg danych Eurostatu) i to pomimo ograniczeń związanych z dużą koncentracją hodowli bydła. W jaki sposób udało się poprawić efektywność pracy? Poniżej przykład jednego z rodzinnych gospodarstw, które odwiedziliśmy.
Od dojarki rurociągowej do robotów udojowych
– Idziemy w kierunku maksymalnego ograniczenia nakładów pracy, automatyzacji i dobrostanu krów – mówi Alida Meering, która zamieniła karuzelową halę udojową na 4 roboty udojowe. W efekcie sama jest w stanie zarządzać stadem ok. 250 krów dojnych i nadzorować jego dój. Wraz z Janem Hendrikiem Deimanem, który skupia się głównie na uprawach, prowadzą rodzinne gospodarstwo, o powierzchni ok. 180 ha, na obrzeżach miasta Stadskanaal w północnej części Holandii.
Produkcja mleka zaczęła się od 1950 r. w starej oborze, gdzie senior rodziny doił krowy jeszcze za pomocą dojarki rurociągowej. Przełomowym momentem w rozwoju gospodarstwa mlecznego była instalacja w 1999 r. karuzelowej hali udojowej na 24 stanowiska, którą pozyskiwano mleko od ok. 180 krów. Niestety, takie rozwiązanie cały czas generowało spore nakłady pracy. Dlatego w 2017 r. zapadła decyzja o budowie nowego budynku, który miał być docelowo bardziej przyjazny dla zwierząt i ludzi. Faza projektowa trwała ok. 3 lata, tj. do 2020 r. W tym czasie hodowcy zwiedzili wiele budynków inwentarskich, co miało pomóc w wyborze konkretnego systemu doju. Ostatecznie zapadła decyzja o inwestycji w 4 roboty udojowe firmy GEA (DairyRobot R9500), które umieszczono w jednej linii, tworząc w ten sposób tzw. centrum udojowe.
r e k l a m a
Dój automatyczny i ruch kierowany
Rolnicy postawili na ruch kierowany. Krowy poruszają się zgodnie z kierunkiem ruchu wskazówek zegara. Ze strefy legowiskowej przechodzą na korytarz paszowy (w oborze krowy mają do dyspozycji dwa boczne stoły paszowe) po jednej stronie obory i w momencie, kiedy chcą wrócić, muszą przejść przez bramki kierunkowe. System decyduje, czy dane zwierzę ma trafić do poczekalni, na legowisko, czy na drugi stół paszowy. Tym samym do poczekalni trafiają tylko krowy ze statusem "dój", co zdaniem hodowczyni zwiększa wydajność pracy, bo nie trzeba tracić czasu na doganianie krów.
W ciągu swojego cyklu produkcyjnego dana krowa docelowo zmienia lokum dwa razy, tj. po zasuszeniu trafia na kojec porodowy do starej obory, a po wycieleniu z kojca porodowego ze starego budynku do nowego. Każda inna selekcja krów w obrębie stada wykonywana jest automatycznie za pomocą łącznie 6 bramek selekcyjnych (w nowej oborze).
W tym miejscu warto wspomnieć o organizacji rozrodu w stadzie, który jest kluczowym elementem ekonomicznej produkcji mleka. Alida Meering zdecydowała się na krycie naturalne wszystkich jałowic, w ciągu roku wykorzystuje 1–2 byki. W przypadku inseminacji krów – jak twierdzi hodowczyni – zużywane jest przeciętnie poniżej 2 porcji nasienia. Okres międzywycieleniowy wynosi średnio 389 dni.
– Kontrola cielności jest prowadzona rutynowo co dwa tygodnie. Jeśli mamy do czynienia z bardzo dobrą krową, która nie generuje żadnych innych problemów, próbujemy ją zacielać nawet do 6 razy. Jeśli z jakiegoś powodu inseminacja nadal nie jest skuteczna, krowa jest brakowana, bo w przyszłości może generować duże koszty – mówi nasza rozmówczyni. Dodaje, że dziś w hodowli skupia się m.in. na dobrym składzie mleka, poprawie kalibru zwierząt i zawieszenia wymienia.
Głęboka ściółka w okresie okołoporodowym
Lokum na głębokiej ściółce dla wspomnianych krów w okresie okołoporodowym i problemowych znajduje się tuż za robotami, w szczytowej części obory. – Krowa w boksie na głębokiej ściółce czuje się bardzo pewnie i komfortowo. Ponadto jest pod stałą obserwacją i można kontrolować, czy nie dzieje się z nią nic niepokojącego – mówi bohaterka naszego reportażu. Pod ścisłym nadzorem (przez 3 dni) są m.in. krowy po porodzie. Wykorzystując system CowScout hodowczyni analizuje pobieranie paszy oraz intensywność przeżuwania. Jeżeli występują odchylenia od normy – dodatkowo weryfikowana jest ciepłota wewnętrzna ciała zwierząt. Do pierwszego doju po wycieleniu krowy są podganiane manualnie (z powrotem do boksu system kieruje je już automatycznie). Ręcznie podłączane są również kubki udojowe, co wiąże się ze stosowanymi w gospodarstwie czopami dowymieniowymi w okresie zasuszenia. Stanowią integralną część selektywnej terapii krów w zasuszeniu.
– Krowa na tydzień przed zasuszeniem jest automatycznie separowana ze stada. Zasuszanie odbywa się poprzez ograniczenie koncentracji energii w dawce pokarmowej, tj. opiera się głównie na sianie oraz ograniczeniu liczby dojów do jednego w ciągu doby. Zwierzęta są ściśle monitorowane, bo ok. 60–80% nowych przypadków zapaleń wymienia w początkowej laktacji wynika z błędów lub niedociągnięć właśnie w okresie zasuszenia – mówi hodowczyni. Jeśli ze zwierzętami nie dzieje się nic niepokojącego, po tygodniu trafiają do starej obory, gdzie się cielą. Antybiotyki są podawane wyłącznie krowom, u których pod koniec laktacji liczba komórek somatycznych przekraczała 500 tys./ml mleka.
– Ścisła kontrola wymion i wspomniana selektywna terapia pozwoliły na redukcję zużycia antybiotyków w naszym gospodarstwie o ok. 90% – twierdzi Alida Meering.
Każda ćwiartka oceniana osobno
W ciągu roku w obrębie stada hodowczyni ma do czynienia z ok. 15 przypadkami klinicznych zapaleń wymienia, co daje nieco ponad 1 przypadek/miesiąc. Robot analizuje i dostarcza niezależne dane w zakresie danej ćwiartki wymienia. Odbiegająca od normy ilość mleka, jego przewodność lub temperatura mogą być pierwszym sygnałem infekcji. W przypadku, kiedy lks przekracza 350 tys./ml mleka, rolniczka otrzymuje alarm.
– W przypadku nieprawidłowej wartości w zakresie przewodności, mleko jest przez ok. 2–3 dni separowane, ale tylko z konkretnej, podejrzanej ćwiartki (można je selekcjonować na łącznie pięć grup – przyp. red.). W tym czasie rutynowo stosuję różne preparaty bez karencji – mówi hodowczyni. W czasie pracy przy jednym robocie nasza rozmówczyni ma także podgląd na wszystko, co dzieje się podczas doju w pozostałych trzech. W razie konieczności ma możliwość zablokowania danej krowy w robocie, tak by do niej podejść w dowolnym momencie.
Komfort krów dzięki legowiskom
Jednym z elementów korespondujących z dobrą zdrowotnością wymion w stadzie są legowiska (łącznie trzy rzędy) wyposażone w materace wodne z częścią lateksową. Zdaniem hodowczyni zapewniają nie tylko komfort, ale też stabilną podporę przy wstawaniu i kładzeniu się (zwierzęta nie ślizgają się). Dodatkowo legowiska posypywane są mieszanką wapna z trocinami. Materiał uzupełniany jest raz na dwa tygodnie. Całość dopełniają elastyczne przegrody wraz z ruchomą rurą karkową.
– Legowisko jest komfortowe dla każdej krowy, niezależnie od jej kalibru. Krowy chętniej z nich korzystają w porównaniu ze starą oborą ze standardowymi przegrodami. Mniej jest też otarć i urazów mechanicznych – mówi Alida Meering.
Pewny ruch w obrębie obory zapewnia posadzka rusztowa z gumowymi matami. W czystości utrzymują ją dwa roboty wyposażone w spryskiwacze (zapobiegają zasychaniu nieczystości). Gnojowica trafia do zbiornika pod posadzką o głębokości 2 m i pojemności ok. 7 tys. m3.
Automatyczne żywienie: PMR + pasza treściwa
Pomimo dwóch stołów paszowych aktualnie funkcjonuje jedna grupa żywieniowa, ale docelowo hodowczyni planuje utworzenie dwóch. Kryterium ma być wydajność mleczna zwierząt. Celem zmiany ma być ograniczenie zużycia pasz treściwych zadawanych w robotach udojowych dzięki optymalnemu zbilansowaniu PMR. Ten ostatni jest przewidziany na produkcję ok. 28 kg mleka/dzień. Jego główne komponenty to kiszonka z traw, kiszonka z kukurydzy, siano, kiszone wysłodki buraczane i młóto browarniane. Do tego dochodzi pasza treściwa zadawana w robocie (dwa rodzaje) w dawce do 6 kg/szt./dzień oraz słoma, do której zwierzęta mają dostęp i mogą ją pobierać do woli (ma niwelować zagrożenie ze strony kwasicy). Pewnym wyjątkiem od reguły jest grupa najbardziej wydajnych krów w oddzielnym kojcu wyposażonym w automat paszowy. Premiuje on dodatkową porcją pasz treściowych (ok. 2–4 kg/szt./dzień) krowy w pierwszej fazie laktacji
W oborze pracuje też automatyczny system zadawania pasz, którego integralną część stanowi kuchnia paszowa z 5 zasobnikami na paszę oraz autonomiczny wózek paszowy o pojemności 3 m3. PMR trafia na stoły paszowe 8–10 razy/dobę. Każdorazowo ok. 30 minut przed zadaniem świeżej porcji pasza jest podgarniana. Zgodnie z przyjętymi w gospodarstwie procedurami niedojady są usuwane raz w tygodniu. – Dążymy do tego, by maksymalizować produkcję mleka z pasz objętościowych. Zależy mi też na dobrym składzie mleka. Jego parametry to przeciętnie ok. 3,7% białka i ok. 4,5% tłuszczu – wylicza Alida Meering.
Pastwisko? Niekoniecznie
Pomimo tego, że mają taką możliwość, rolnicy nie zdecydowali się na wypasanie zwierząt. Jak argumentuje hodowczyni, dopóki nie będzie takiego wymogu, dopóty zwierzęta pozostaną w oborze. Zwierzęta mają w niej stabilniejsze warunki nie tylko pod kątem optymalnego pokrycia potrzeb pokarmowych, ale też warunków środowiskowych. Bohaterka naszego reportażu nie zmieniła zdania na ten temat po tym, jak mleczarnia zaczęła jej potrącać 1 eurocent/l mleka na rzecz dopłaty dla producentów, którzy wyprowadzają zwierzęta na pastwisko (wynosi 1,5 eurocenta/l mleka).
– Większym problemem mogą być ograniczenia w produkcji fosforu z gnojowicy bydlęcej, które odnoszą się do areału upraw i obsady zwierząt. Jeśli dany rolnik wyprodukuje więcej, musi zredukować stado albo nabyć prawa do większej emisji, co oznacza spory wydatek – mówi Alida Meering.
Jak wygląda praca na co dzień?
Hodowczyni zaczyna pracę o ok. 7.00. Sprawdza listę wszystkich istotnych wydarzeń, m.in. niekompletnych udojów, problemów, alarmów i informacji z CowSkout. Jeśli jest konieczność sprawdzenia danej krowy manualnie, ustawia automatyczną blokadę wyjścia. Gdy dana krowa przychodzi do robota, system zamyka bramkę i wysyła wiadomość na telefon. Do kolejnych rutynowych czynności należy czyszczenie kamer w robotach, legowisk dla krów, kontrola newralgicznych krów, a także odpajanie cieląt, które do 2. tygodnia życia odchowywane są w indywidualnych budkach typu igloo. Całość zajmuje średnio ok. 1,5–2 godziny. Podobnie jest wieczorem, co – przy braku większych problemów zdrowotnych – daje ok. 3 godzin pracy/dziennie. To wynik, który trudno było uzyskać w przypadku starej obory, gdzie tylko sam dój zajmował 2.–3. osobom od 2,5 do 3 godzin rano i wieczorem (ok. 5–6 godzin/dzień).
Pewnym wyjątkiem od codziennej rutyny jest przeprowadzana raz na 6 tygodni korekcja racic. Obowiązkowo odbywa się dwukrotnie przed 80.–120. dniem laktacji i po zasuszeniu. System kieruje zwierzęta do specjalnego kojca automatycznie. – W starym budynku korekcja racic obejmowała wszystkie krowy dwa razy do roku, co wiązało się z dużym stresem i spadkiem wydajności mlecznej. Częściej przeprowadzana korekcja w obrębie mniejszych grup wyeliminowała problem – mówi Alida Meering.
Plany na przyszłość
Nowa obora kosztowała ok. 2 mln euro, co daje ok. 8 tys. euro na stanowisko. Po 3 latach użytkowania bohaterka naszego reportażu nie widzi konieczności przeprowadzania żadnych zmian konstrukcyjnych. Główny cel, a więc redukcja nakładów pracy – został osiągnięty. Wartością dodaną jest wzrost wydajności krów z ok. 27–28 kg do ok. 32–33 kg/krowę/dzień i większa zdrowotność stada (lks w mleku zmniejszyła się ze średnio ok. 200 tys. w starej oborze do ok. 120–150 tys./ml mleka w nowej). Udało się też wydłużyć okres użytkowania krów. O ile w starej oborze trudno było uzyskać średni wynik 3 laktacji, w nowych warunkach część krów osiągnęła 6.–7. laktację.
– Przewiduję dalszy wzrost wydajności mlecznej. Jesteśmy w stanie osiągnąć pułap ok. 35–36 kg mleka/krowy/dzień. Bardzo ważne jest jednak dla mnie zachowanie dobrego stanu zdrowotnego krów, który jest priorytetem – podkreśla hodowczyni. Lepsza zdrowotność to niższe koszty, których redukcja jest bardzo ważna w obliczu spadków cen skupu mleka z ok. 60 (pod koniec ub.r.) do obecnie 43 eurocentów/kg mleka.
mj fot. Jajor
Marcin Jajor
<p>redaktor działu top bydło i topagrar.pl, zootechnik, specjalista w zakresie hodowli bydła mlecznego i mięsnego</p>