Rolnicy z AgroUnii siłą usunięci z lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego. Policjanci wynosili rolników za ręce i nogi
Rolnicy z AGROunii chcieli okupować Urząd Wojewódzki w Lublinie dopóki władze nie zareagują na skandalicznie niskie ceny kukurydzy i nadmiernego importu ziarna z Ukrainy. Jednak do akcji wkroczyła policja. Z tego powodu część rolników wyszła krzycząc „hańba”. Innych, w tym Michała Kołodziejczaka, policjanci wynieśli.
Policja usunęła siłą rolników z AGROUnii protestujących w Lublinie w Urzędzie Wojewódzkim
Policjant prewencji dowodzący akcją dał rolnikom pięć minut na opuszczenie pomieszczeń biura wojewody. Czytając z kartki stwierdził, że, że blokada jest nielegalna i że biorący w niej udział narażają się na poniesienie kary. Mówił o agresywnym zachowaniu i niszczeniu mienia. Żądał opuszczenia budynku.
Michał Kołodziejczak odpowiedział, że protestujący nikomu nie przeszkadzają, a problem z jakim pojawili się w urzędzie jest poważny. Zwrócił uwagę, że rolników filmuje kilku policjantów i wielu z policjantów, którzy weszli do urzędu jest zamaskowanych. – Przecież pandemia się skończyła. Schowali się, żeby nie było widać ich twarzy. To jest państwo policyjne – stwierdził.
Jarosław Miściur z lubelskiej AGROUnii zwrócił się bezpośrednio do policjantów: - To hańba dla munduru. Policjanci, którzy powinni służyć naszemu państwu, stają przeciw obywatelom. Historia zatoczyła koło, dzisiaj wyszliście przeciwko ludziom pracy.
Ostatecznie część z kilkudziesięcioosobowej grupy rolników opuściła budynek sama z rękami założonymi na kark i okrzykami „hańba” oraz „zomo” na ustach. Innych, w tym Michała Kołodziejczaka, policjanci wynieśli za ręce i nogi. Policjanci zatrzymali kilkanaście osób w tym Michała Kołodziejczyka i lubelskich liderów AGROUnii Andrzeja Waszczuka i Jarosława Miściura. Przewiezieni na komendę byli wieczorem przesłuchiwani.
- Byliśmy w środku, ok. 20 osób – mówił Michał Kołodziejczak, lider AGROUnii tuż po wyniesieniu z budynku. – Czekaliśmy na połączenie z premierem, gdy wkroczyło kilkudziesięciu policjantów. Siłowo wyprowadzili ludzi, którzy spokojnie czekali w jednym z pomieszczeń biura wojewody.
Powiedział, że „dziś pokazujemy, że pewni politycy związani z rządem zjednoczonej prawicy zarabiają na tym, że do polski można przywieźć byle co i sprzedać jaką mąkę, jako zboże, jako coś, co mamy jeść”.
Komentując sytuację stwierdził, że „to coś niewyobrażalnego, żeby młodzi policjanci i policjantki na polecenie swoich przełożonych musieli nas wynosić”.
Protest AGROUnii w Lublinie w sprawie niskich cen kukurydzy i nadmiernego importu ziarna
Niemy protest rozpoczął się o godz. 11. Jego uczestnicy zakleili sobie usta taśmą a o tym, dlaczego rolnicy zjawili w Lublinie mówił Michał Kołodziejczak. Powodem protestu jest zła sytuacją na rynku zbóż. Rolnicy z AGROunii są oburzeni tym, że nadmierny import ziarna do Polski spowodował drastyczny spadek cen mokrej kukurydzy, zwłaszcza we wschodnich regionach kraju.
- Cena kukurydzy w ciągu dwóch tygodni spadła w Polsce o ponad 40%. Kukurydza jeszcze niedawno kosztowała ok. 1000 zł za tonę. Dziś na Lubelszczyźnie jest skupowana po 600 zł. Dlaczego? Bo jest przywożona z Ukrainy, gdzie uprawiają ją międzynarodowe koncerny i fundusze inwestycyjne, które inwestowały na Ukrainie przez wiele lat. I my de facto od nich to ziarno kupujemy. To nie jest pomoc zwykłym Ukraińcom, to jest napychanie kieszeni kapitałowi międzynarodowemu, który dorabia się, wykorzystując brak cła – mówił dziś w Lublinie podczas pikiety przed Urzędem Wojewódzkim Michał Kołodziejczak, lider AGROunii.
Kołodziejczak podkreślił, że pomoc Ukrainie jest konieczna, ale nie powinna być niesiona ze stratą dla polskich rolników. - Nie ma wątpliwości, że Ukrainie trzeba pomóc, bo Rosja zachowuje się jak bandyta. Ale w eksporcie zboża Polska miała być krajem tylko tranzytowym. Niestety ziarno wylewa się na nasz rynek i tu jest sprzedawane po niższych cenach – mówił lider AGROunii.
Kołodziejczak wyjaśnił, dziś na Lubelszczyźnie stoi już ponad 100 tirów, które są załadowane ziarnem i czekają na rozładunek, choć miały wyjechać z kraju.
AGROUnia domaga się dymisji ministra rolnictwa
- Nikt tego nie kontroluje, to jest skandal. W Polsce firmy porobiły zapas taniego ziarna na dwa, trzy lata do przodu. Zrobiły to kosztem naszych rolników i kosztem naszej produkcji. Wszystkie magazyny, skupy, suszarnie są zasypane zbożem z zagranicy, a polscy rolnicy nie mogą sprzątać w tej chwili kukurydzy z pól i dostać za nią normalnych pieniędzy – mówił.Lider AGROunii przypomniał też, że na Ukrainie jest całkiem inny standard produkcji niż w Unii Europejskiej. - Tam można stosować środki ochrony roślin, które u nas są zabronione. I takie ziarno może wjechać do Polski i być nam sprzedawane w żywności – wyjaśniał.
Kołodziejczak poinformował też, że kilka dni temu odbył rozmowę telefoniczną z ministrem rolnictwa, podczas której zwrócił uwagę na trudną sytuacje na rynku zbóż w Polsce. - Minister odpowiedział, że zdaje sobie z tego sprawę, ale do dziś nie zrobił nic – mówił. Kołodziejczak wypomniał też ministrowi rolnictwa, że na początku żniw zachęcał rolników do magazynowania zboża i sprzedawania go w późniejszym terminie.
Lider AGROunii miał na myśli wywiad dla PAP, w którym minister rolnictwa powiedział, że „w drugim półroczu spodziewa się deficytu zbóż na rynku, co spowoduje, że ich cena jeszcze wzrośnie”. Zachęcał rolników, by wstrzymali się ze sprzedażą zbóż i je zmagazynowali, bo cena na jesień i zimę będzie wyższa.
- Okłamał nas i naciągnął na straty finansowe zapewnieniami, że zboże zdrożeje. Dziś na Lubelszczyźnie cena pszenicy jest o 300 zł niższa niż w żniwa! Henryk Kowalczyk zapewniał, że Elewarr będzie skupował ziarno w Polsce i że będzie płacił tyle, co trzeba. Tutaj na Lubelszczyźnie, na Podlasiu, na Podkarpaciu ludzie nie koszą kukurydzy, bo nie ma jej kto kupić. Dlatego w imieniu rolników, AGROunii i Polskiego Związku Rolnego domagam dymisji ministra Henryka Kowalczyka – mówił Kołodziejczak.
Rolnicy rozmawiali z wojewodą lubelskim. Nie porozumieli się
Zanim do akcji ruszyli policjanci z prewencji rolnikom udało się spotkać z wojewodą lubelskim Lechem Sprawką. Po rozmowach Michał Kołodziejczak poinformował, że wojewoda ma świadomość, iż do Polski trafia także zboże techniczne, sprzedawane później jako konsumpcyjne.
- To ziarno przywożone jest w wagonach przeznaczonych do przewozu zwierząt, gnojówki czy cementu, a potem jest sprzedawane na rynek. Wojewoda twierdzi, że kupują to przedsiębiorcy i że to nie on jest winny – wyjaśnił Kołodziejczak.
Zbulwersowany słowami wojewody o zamianie zboża technicznego, Kołodziejczak zadzwonił do premiera Kowalczyka. - Powiedziałem o całej sprawie, a minister był zaskoczony – wyjaśnił Kołodziejczak. Wtedy rolnicy postanowili, że nie opuszczą siedziby Urzędu Wojewódzkiego dopóki nie zostaną podjęte kroki ograniczające skup ukraińskiego zboża i wstrzymujące przywóz zboża technicznego.
- Będziemy siedzieć w gabinecie wojewody do skutku – zadeklarował Kołodziejczak. Jednak interwencja policji zakończyła akcję protestacyjną.
Rolnik z Podlasia: „Mam 300 tys. zł strat”
Dariusz Ciochanowski, rolnik z Podlasia, którego wczoraj odwiedził Michał Kołodziejczak przyznaje, że rolnicy załamani niskimi cenami wstrzymali zbiór kukurydzy.
- Na wschodniej ścianie Polski stoją tysiące hektarów nieskoszonej kukurydzy przysypanej śniegiem. W moim gospodarstwie jeszcze ponad 100 ha kukurydzy stoi nieskoszone. Na ten moment mamy już stratę 300 tys. zł! Takie straty ponosi w tej wielu innych rolników. Jak więc mamy kupować bardzo drogie nawozy? Za co? – pyta Dariusz Ciochanowski.
Niskimi cenami zbóż i rzepaku oraz brakiem działań rządu ograniczających nadmierny napływ zboża do Polski oburzony jest także Michał Załoga, działacz AgroUnii z Lubelszczyzny z powiatu świdnickiego.
- Niestety, nasze okoliczne skupy zostały zasypane kukurydzą z Ukrainy, więc jej cena jest bardzo niska – 620 zł/t. Z kolei pszenica paszowa jest tylko po 1350 zł/t. Ale u nas codziennie wjeżdża kilkadziesiąt wagonów z Ukrainy z rzepakiem i kukurydzą. Przecież to się musi odbić na cenie. W moim regionie skupy już się pozamykały. Są pełne i od nas, polskich rolników, nie chcą skupować – tłumaczył nam w zeszłym tygodniu pan Michał, który w tym roku zebrał 150 ton kukurydzy. Wylicza, że przez niskie ceny jest „w plecy” ok. 30 tys. zł.
Jak rozwiązać problem nadmiernego importu zbóż z Ukrainy?
Michał Kołodziejczak wskazał, że jest kilka sposobów na rozwiązanie problemu z nadmiernym przywozem zboża z Ukrainy. Może to być np. monitoring przewozu żywności z granicy prosto do portu przy użyciu systemu GPS. Proponowanym przez Kołodziejczaka rozwiązaniem jest też system kaucyjny, polegający na uiszczeniu opłaty w momencie wjazdu zboża na teren UE i oddawaniu jej natychmiast po opuszczeniu Unii.
- Ja osobiście mówiłem o tych rozwiązaniach premierowi Kowalczykowi. Niestety, doskonale wiemy, że jest to temat niewygodny. Bo przecież politycy, którzy kiedyś rządzili, zainwestowali w budowanie własnych elewatorów i spichlerzy i dzisiaj sami skupują ukraińskie tańsze ziarno – wyjaśniał Kołodziejczak.
Z nieoficjalnych informacji AGROunii wynika, do jednego z lubelskich urzędów celnych każdego dnia ma wjeżdżać co najmniej 200 tirów z ziarnem i odprawy mają być przyspieszane.
Kamila Szałaj, Krzysztof Janisławski
Fot. AGROunia
Krzysztof Janisławski
dziennikarz "Tygodnika Poradnika Rolniczego", korespondent z Lublina
dziennikarz "Tygodnika Poradnika Rolniczego", korespondent z Lublina
Najważniejsze tematy