Mieli ważyć kukurydzę, gdy nadleciał pocisk i uderzył w Przewodów. "Dwie minuty zdecydowały o wszystkim" [WIDEO]
Wszyscy w Przewodowie znali obu mężczyzn, którzy zginęli na skutek wybuchu rakiet we wsi pod Hrubieszowem. – Pech chciał, że traktorzysta czekał z kukurydzą dwie minuty na magazyniera, bo ten musiał wypisać jakieś kwity. I te dwie minuty zdecydowały o wszystkim – mówi wiceprezes firmy, gdzie doszło do wybuchu. A jak mieszkańcy wsi wspominają obu pracowników suszarni zbóż?
Pogrzeb ofiar wybuchu w Przewodowie będzie miał charakter państwowy
Rzeczniczka wojewody lubelskiego Agnieszka Strzępka poinformowała w czwartek, że pogrzeb ofiar eksplozji rakiety będzie miał charakter państwowy. – Co do terminu, w którym się odbędzie, to nie jest on jeszcze znany – mówi rzeczniczka. – To jest uzależnione od rodzin ofiar – stwierdziła.Również w czwartek do Przewodowa przyjechał prezydent Andrzej Duda. Mówił, że we wsi najprawdopodobniej doszło do nieszczęśliwego wypadku. Powiedział, że rozmawiał z prezydentem Ukrainy i że nikt nikomu w Polsce nie chciał zrobić krzywdy. Prosił o uszanowanie prywatności rodzin ofiar.
Zginęli dwaj pracownicy suszarni zbóż. "Dwie minuty zdecydowały o wszystkim"
Według informacji dostępnych kilkadziesiąt godzin po wypadku do eksplozji doszło, ponieważ jedna z rakiet ukraińskiej obrony przeciwlotniczej nie trafiła w cel. Pocisk uderzył w suszarnię zboża w Przewodowie w pow. hrubieszowskim należącą do firmy „Agrocom”. Początkowo mówiło się o dwóch rakietach, później o dwóch wybuchach. Zginęło dwóch ludzi.
Budynin jest odległy do Przewodowa o kilka kilometrów. Henryk Albin również mieszka w tej wsi. Był z rodziną na polu, gdy doszło do tragedii. Prowadzili akurat zbiór buraków. Jedno z uprawianych przez nich pól znajduje się prawie na granicy, dobrze widać stamtąd zabudowania miasta Bełz po ukraińskiej stronie.
– Córka zobaczyła cztery wystrzały z ziemi po drugiej stronie granicy. Potem w powietrzu te pociski się jakby rozerwały. Niedługo nad Przewodowem zobaczyliśmy unoszący się dym – relacjonuje Henryk Albin.
Federico Viola, wiceprezes zarządu spółki "Agrocom" w środę rano był na miejscu. On też nie może uwierzyć, jak mogło do tego dojść.
– Wystarczyłaby chwila i nie byłoby nieszczęścia – mówi. – Owszem, byłby lej, zniszczenia, ale obaj by żyli. Pech chciał, że traktorzysta czekał z kukurydzą dwie minuty na magazyniera, bo ten musiał wypisać jakieś kwity. I te dwie minuty zdecydowały o wszystkim – mówi Federico Viola.
Kim byli pracownicy suszarni, którzy zginęli w Przewodowie?
Henryk Albin dobrze znał obu zabitych mężczyzn. – Przecież nie raz zawoziłem zboże do suszarni – mówi. – Magazynier był moim dobrym kolegą.
Mężczyźni, którzy zginęli tragiczną śmiercią w Przewodowie mieli 60 i 62 lata. Jeden był operatorem ciągnika, drugi magazynierem. Zostawili rodziny, osierocili dorosłe dzieci.
Byli zatrudnieni w spółce „Agrocom”. Firma zajmuje się m.in. uprawą zbóż, rzepaku, kukurydzy i buraków cukrowych. W Przewodowie ma dużą suszarnię kukurydzy. To tam spadła rakieta. Siedziba spółki znajduje się w oddalonych o trzy kilometry od Przewodowa Setnikach. To wieś, w której mieszkał jeden z mężczyzn. Drugi mieszkał w Przewodowie.
Obaj mężczyźni pracowali w spółce od wielu lat. Nosili imiona Bogdan i Bogusław. – Ale mówiliśmy na obu Bogdan - wspomina Federico Viola. Zapewnia, że obie pogrążone w żałobie rodziny mogą liczyć na wsparcie ze strony firmy. - Ze smutkiem, ale musimy się próbować pogodzić z tym, co się stało.
Suszarnia należąca do spółki „Agrocom” sąsiaduje z niewielkimi blokami, w których mieszkają m.in. byli pracownicy dawnego kombinatu rolnego. Obok znajduje się szkoła podstawowa. Rakieta uderzyła w suszarnię zlokalizowaną się zaledwie kilkadziesiąt metrów od bloków i szkoły po godz. 15 we wtorek.
– Siedziałem na ławce przed blokiem – mówi Ryszard Kozieł z Przewodowa, emerytowany pracownik kombinatu. – Nagle usłyszałem dwa potężne wybuchy. Jeden po drugim. Poczułem okropny podmuch, za chwilę zobaczyłem czarny kłąb dymu unoszący się znad suszarni. Żona była w mieszkaniu, widziała jak wybuch otwiera przymknięte okno balkonowe. Zbiegli się ludzie, ruszyli w stronę tego miejsca.
Dalsza część artykułu pod materiałem Wideo:
Jedna czy dwie rakiety? Dwa wybuchy jeden po drugim
Blok, w którym mieszka Ryszard Kozieł w środę znajdował się w zamkniętej przez policję strefie. Nie można było tam wejść osobom postronnym. Funkcjonariusze nie wpuszczali też dziennikarzy w pobliże miejsca wybuchu. A do Przewodowa dotarli dziennikarze z całej Polski, były także ekipy zagraniczne. We wsi roiło się od policyjnych wozów, policjanci ubrani w peleryny przeciwdeszczowe przez cały dzień przeczesywali okoliczne pola.
Niedługo po eksplozji na miejscu był Grzegorz Drewnik, wójt gminy Dołhobyczów. Mieszka kilka kilometrów dalej, też słyszał dwa wybuchy. – Zaczęli dzwonić zaniepokojeni znajomi. Widzieli smugi na niebie, słyszeli dziwne dźwięki, jakby świsty, a potem wybuchy – relacjonuje.
Widok, który zastał na miejscu był wstrząsający. – Wielki lej, gruz rozrzucony dookoła nawet na 100 metrów.
Wójt gminy Dołhobyczów zapewnia, że rodziny nie zostaną same
Wójt także znał mężczyzn, którzy zginęli w Przewodowie. – Miałem przyjemność znać tych panów – stwierdza. – Mówię przyjemność, bo to były bardzo sympatyczne, bardzo ciepłe osoby. Tym bardziej przykro…
Wójt wspólnie ze starostą hrubieszowskim zapewnił wsparcie psychologiczne dla mieszkańców. Zapowiedział, że razem z wojewodą lubelskim zadba o to, aby rodziny zabitych mężczyzn nie zostały w nieszczęściu pozostawione same sobie. Ogłosił też w gminie Dołhobyczów trzydniową żałobę.
Paweł Szefernaker, sekretarz stanu w MSWiA w programie „Gość wydarzeń” Polsatu powiedział, że premier podjął decyzję o przyznaniu renty socjalnej dla ofiar rodzin.
Krzysztof Janisławski
Krzysztof Janisławski
dziennikarz "Tygodnika Poradnika Rolniczego", korespondent z Lublina
dziennikarz "Tygodnika Poradnika Rolniczego", korespondent z Lublina
Najważniejsze tematy