Kilkaset ciągników zablokowało Chełm. „Rząd zwodzi polskich rolników” [FOTO, WIDEO]
Protest rolników z AGROunii w Chełmie rozpoczęty. Sznur ciągników zablokował DK nr 12 prowadzącą przez miasto do granicy z Ukrainą w Dorohusku. Rolnicy domagają się od rządu poważnego potraktowania problemów, jakie powoduje napływ żywności z Ukrainy.
Protest rolników w Chełmie. Trasa do przejścia granicznego w Dorohusku zablokowana
„Polska żywność to niepodległość”. Pod takim hasłem rozpoczął się we wtorek protest AGROunii w Chełmie (woj. lubelskie). Ciągniki i oflagowane samochody osobowe wjechały do miasta po godz. 11 z dwóch kierunków: od strony Lublina oraz Hrubieszowa. Przez ponad godzinę ciągniki poruszały się po mieście. Następnie połączone kolumny zatrzymały się na odcinku ul. Rejowieckiej (DK nr 12) od ronda Dmowskiego do skrzyżowania z ul. Szpitalną.
To dwupasmowa przelotówka, którą codziennie przejeżdżają setki ciężarówek jadących w kierunku przejścia granicznego z Ukrainą w Dorohusku oraz od strony Ukrainy w kierunku Lublina i dalej w głąb Polski. We wtorek zamieniła się w miejsce rolniczego wiecu.
Policja ogłosiła całkowite wstrzymanie ruchu samochodów ciężarowych na odcinku DK nr 12 przebiegającym przez Chełm. Już dzień wcześniej apelowała do kierowców, aby w związku z tym wybierali inne niż Dorohusk przejścia graniczne. A dziś już kilkanaście kilometrów przed miastem informowała o zamknięciu trasy. - W efekcie, poza godzinami szczytu oraz początkiem protestu, gdy ciągniki jeździły po mieście, nie tworzyły się bardzo duże korki – informuje komisarz Ewa Czyż, oficer prasowa KMP w Chełmie.
Dlaczego producenci żywności zablokowali Chełm? Ile potrwa protest?
Blokada została zgłoszona w policji i w Urzędzie Miejskim w Chełmie na 48 godzin. Rolnikom chodzi o to samo, o czym mówią od miesięcy. Są przeciwni niekontrolowanemu napływowi żywności z Ukrainy. Wskazują, że rząd w czerwcu ub. roku zapowiedział tranzyt żywności, ale część zboża z Ukrainy i innych produktów wjeżdża, ale nie opuszcza Polski. W efekcie rolnicy nie mogą sprzedać swojej produkcji lub sprzedają ją po zaniżonych cenach. Dotyczy to głównie producentów żywności z terenów przygranicznych, choć nie tylko.
W proteście uczestniczy szef AGROunii Michał Kołodziejczak. Powiedział, że protest w Chełmie odbywa się, ponieważ rząd PiS zostawił polskich rolników samych z tym wielkim problemem i pozwala na niszczenie rodzimych producentów żywności.
AGROunia oczekuje od władz, że zajmą się realnym rozwiązaniem tego problemu. Chce, żeby minister rolnictwa wynegocjował w Brukseli powrót ceł na ukraińskie zboże. Kołodziejczak zagroził, że jeśli rząd nie zareaguje, to rolnicy za kilka dni ponownie zablokują Chełm na 48 godzin. Nie wykluczył też kolejnych protestów w innych częściach Polski.
Rolnicy są zdeterminowani. To kolejny tak liczny protest
Kołodziejczak podkreślił, że rolnicy są niezwykle zdeterminowani. Mówił, że świadczy o tym wysoka frekwencja podczas protestu w Chełmie.
Policja podaje zbliżone dane. Według bardzo wstępnych szacunków przekazanych przez komisarz Ewę Czyż, w proteście bierze udział ok. 350 ciągników i 100 aut osobowych.
To kolejny w ostatnich tygodniach znaczący protest rolników na terenach przygranicznych spowodowany niekontrolowanym napływem żywności z Ukrainy. 20 grudnia ub. roku kilkaset ciągników zablokowało na kilka godzin Hrubieszów. Protest zorganizowało Zamojskie Towarzystwo Rolnicze.
Rolnicy protestowali też w całej Polsce
Podobne protesty w związku z importem zbóż z Ukrainy odbywają się dziś w całej Polsce. W Osieku w woj. kujawsko-pomorskim rolnicy na dobę zablokowali Zakład Uszlachetniania Białka Roślinnego firmy Agrolok. Natomiast w Opolu pod Urzędem Wojewódzkim odbyła się pikieta. Opolscy rolnicy domagali się rozmów z wojewodą i natychmiastowego wprowadzenia cła na ukraińskie zboże i rzepak.
- Sytuacja jest w tej chwili dramatyczna, bo masowo napływa ziarno z Ukrainy. Ceny skupu zbóż i rzepaku lecą na łeb na szyję. Duże młyny, zakłady paszowe czy drobiarskie z naszego regionu nie bardzo już chcą skupować od nas ziarno, a jeśli już to oferują niskie ceny. A niektórzy rolnicy mają zboża nie tylko z tego sezonu, ale i z poprzedniego. Jeśli go nie sprzedadzą, to nie będą mieli za co kupić nawozów, paliwa i innych środków do produkcji. Problem jest potężny, tym bardziej, że ukraińskie zboże też tanieje i w tej chwili są oferty sprzedaży importowanej kukurydzy czy pszenicy po 600-650 zł/t – mówił nam Arkadiusz Kożuszko, koordynator AGROunii w woj. opolskim.
Z kolei rolnicy z NSZZ Solidarność protestowali w Świnoujściu i w Słupsku.
Krzysztof Janisławski
Fot. Krzysztof Janisławski
Krzysztof Janisławski
dziennikarz "Tygodnika Poradnika Rolniczego", korespondent z Lublina
dziennikarz "Tygodnika Poradnika Rolniczego", korespondent z Lublina
Najważniejsze tematy