Centrala nasienna zostawiła rolnika z trzema tonami trawy. "Odsyłali jeden do drugiego"
Rolnik z Nowej Wsi w pow. lipskim opowiada, jak Centrala Nasienna „Kalnas” zostawiła go na lodzie. Nie odebrali nasion w termie, ani po terminie. - Zrobili sobie u mnie darmową przechowalnię towaru nie pytając mnie o zdanie – mówi Mariusz Walczyk.
Termin na odbiór nasion trawy upłynął z końcem 2021 roku
Umowa kontraktacyjno-handlowa została zawarta między Centralą Nasienną „Kalnas” a Mariuszem Walczykiem 7 lutego 2020 r. Dotyczyła materiału siewnego uzyskanego z wysiewu nasion trawy kupkówki pospolitej odmiany Berta. Zgodnie z zapisami umowy, ostateczny termin przekazania materiału siewnego firmie „Kalnas” upłynął 31 grudnia 2021 r. Jednak zebrane nasiona zapakowane w worki po Nowym Roku wciąż stały na dwóch przyczepach w stodole należącej do rolnika.
– Nie odebrali nasion w terminie. Ani po terminie – wyjaśnia rolnik. – Dzwoniłem zarówno do ich przedstawiciela na naszym terenie, jak i do samej firmy w Kaliszu. Bez powodzenia. Odsyłali jeden do drugiego, nic nie uzyskałem. Owszem, w kolejnych rozmowach telefonicznych pojawiały się kolejne terminy możliwego przekazania nasion, ale na słowach się kończyło. Ostatni termin, o którym była mowa to był, o ile dobrze pamiętam, marzec. Zostałem z materiałem siewnym, którego zgodnie z umową nie mogę sprzedać nikomu innemu i bez pieniędzy, które zgodnie z kontraktem powinien uzyskać. Umowa zakładała gwarantowaną kwotę za kilogram, z moich wyliczeń wynika, że firma z Kalisza powinna mi zapłacić za nieodebraną trawę 24 tys. zł.
Nasiona zamiast do centrali trafiły do stodoły w Nowej Wsi
Gdy rozmawialiśmy z rolnikiem w czerwcu, mówi, że niedługo minie rok, odkąd ma zablokowane przyczepy z nasionami trawy. Jej pierwszy zbiór nastąpił bowiem w czerwcu 2021 r.
– Nie mam więcej przyczep, a boję się przechowywać worki z materiałem siewnym bezpośrednio na podłodze, żeby nie dobrały się do nich gryzonie – wyjaśniał rolnik. Nasiona zajmowały dwie przyczepy. - Choć pochodziły z pierwszego pokosu, to był to dobry dla tej odmiany trawy rok. – Było tego więcej, niż zakontraktowane 3 tony – mówi pan Mariusz.
Mariusz Walczyk tłumaczył, że nie pierwszy raz współpracował z centralą nasienną z Kalisza, ale pierwszy raz znalazł się w takiej sytuacji. Mówił też, że firma jest w okolicy znana, nie tylko on z nią zawierał umowy. Dodawał, że w ostatnich dniach skontaktował się z nim przedstawiciel firmy „Kalnas”.
– Powiedział mi, że prawdopodobnie będą odbierać trawę. I na tym na razie się skończyło - mówił w czerwcu.
„Kalnas” zapewniał, że w końcu wywiąże się z umowy kontraktacyjnej
Pod umową kontraktacyjno-handlową ze strony Centrali Nasiennej „Kalnas” podpisał się jej dyrektor Witold Sapiński. W rozmowie z nami potwierdził, że materiał siewny nie został odebrany od rolnika w wyznaczonym terminie z winy odbiorcy a nie producenta nasion. Jednocześnie stwierdza, że odbiory nasion zakontraktowanych, a niezrealizowanych w terminie już się rozpoczęły.
– W ciągu dwóch tygodni odbierzemy materiał siewny od tego rolnika – mówi dyr. Witold Sapiński. – W ciągu kolejnych trzech tygodni, po przeprowadzeniu badań laboratoryjnych materiału siewnego, dokonana zostanie zapłata za towar. Sprawdzimy siłę kiełkowania, jeśli wszystko jest w porządku, to od razu płacimy – zapewnia mój rozmówca.
Dyrektor Sapiński tłumaczył, że sytuacja, w której znalazł się ich kontrahent wynika z wydarzeń w Ukrainie i ich wpływu na branżę rolniczą.
– Są opóźnienia, wszyscy odkładali kontrakty – stwierdza. I dodaje: – Nie mamy tak dużej powierzchni magazynowej, żeby wszystko trzymać u siebie.
Zapytałem, jak firma zamierza zrekompensować plantatorowi koszty przechowywania materiału siewnego, po upłynięciu terminu, w którym powinien trafić do centrali nasiennej w Kaliszu.
– Rolnik może liczyć na wyższą cenę – zapewnił dyrektor Sapiński.
Najłatwiej zrzucić wszystko na wojnę w Ukrainie
Te tłumaczenia nie przekonują Mariusza Walczyka. Zastanawia się, jak postąpić w tej sytuacji, żeby nie znaleźć się na przegranej pozycji.
– Wojna w Ukrainie wybuchła pod koniec lutego. A zebrane nasiona miały być odebrane do końca ubiegłego roku. Nie widzę związku między jednym a drugim – komentuje.
Rolnik tłumaczy też, że obawia się sytuacji, w której po ewentualnym odebraniu materiału siewnego przez firmę będzie zmuszony czekać na zapłatę za trawę znacznie dłużej niż kilka tygodni.
– Po pierwsze dlatego, że z moich doświadczeń wynika, że czas oczekiwania na wyniki badań jest dłuższy niż trzy tygodnie, o których mówi przedstawiciel centrali nasiennej. Po drugie, nauczony doświadczeniem z ostatnich miesięcy nie mam już zaufania do tej firmy. Uważam, że jest niewiarygodna. Bo skoro czekali tyle z odbiorem, to jaką mam gwarancję, że nie będą tak samo długo albo i dłużej czekać z zapłatą? Przypuszczam, że firma zrobiła sobie po prostu roczną przerwę w kontraktacjach, przerzucając na rolnika koszty przechowywania materiału siewnego. A co do wyższej ceny, to firma nie robi łaski, bo jest taki zapis w umowie – komentuje rolnik.
Wypowiedzi dyr. Sapińskiego były autoryzowane drogą mailową. W mailu od niego znalazł się taki dopisek: „dodamt tylko ze ten Pan rolnik ma tych nasion 2,7 tony, a nie dwie przyczepy” (pisownia oryginalna).
– Nie rozumiem – dziwi się pan Mariusz. – Umowa opiewała na 3 tony, a zebrałem 3,7 t. I taką informację otrzymał przedstawiciel firmy. W każdej chwili można sprawdzić. Zresztą nawet gdyby to było 2,7 tony, to na jednej przyczepie takiej jak moja, ten ładunek by się nie zmieścił.
Sprawa się zakończyła, definitywny koniec współpracy
Przed opublikowaniem tego artykułu na stronie internetowej „TPR” skontaktowałem się ponownie z panem Mariuszem, żeby dowiedzieć się, czy coś nowego wydarzyło się w tej sprawie.
- Owszem, pojawił się ktoś reprezentujące centralę nasienną – mówi pan Mariusz. – Ale nie po to, żeby odebrać zaległe nasiona. Chciał… przedłużyć umowę na kolejny rok, na nową partię nasion. Zapytałem go, „a co z nasionami w mojej stodole?”. Powiedział, że może odbiorą za jednym zamachem. Oczywiście się nie zgodziłem. Co do nieodebranych nasion, zakończyliśmy sprawę polubownie.
Krzysztof Janisławski
Fot. Krzysztof Janisławski
Krzysztof Janisławski
dziennikarz "Tygodnika Poradnika Rolniczego", korespondent z Lublina
dziennikarz "Tygodnika Poradnika Rolniczego", korespondent z Lublina
Najważniejsze tematy