r e k l a m a
Partnerzy portalu
Koronawirus: Rolnicy – uważajcie na siebie!
15.03.2020autor: Karol Bujoczek
Od kilku dni słowo „koronawirus” nie schodzi z ust ludzi na całym Świecie. U nas w Polsce w ciągu tygodnia życie zmieniło się diametralnie. I choć ludziom na wsi, także rolnikom, łatwiej ograniczyć kontakty w skupiskach ludzi, to jednak musicie bardzo uważać, by maksymalnie ograniczyć ryzyko zarażenia siebie i bliskich.
Wydawać by się mogło, że rolnicy - mieszkańcy wsi są w o wiele lepszej sytuacji, bo w dużych skupiskach ludzkich aż tak często nie przebywają. Ale tak się może wydawać komuś, kto myśli, że rolnicy tylko pracują w polu, w swojej zagrodzie i przebywają wyłącznie w domu. I choć faktycznie kontakty międzyludzkie są rzadsze niż mieszkańców miasteczek czy miast, to jednak rolnicy nie są odcięci od świata.
Dzieci chodzą do szkoły, jeździ się po zakupy, załatwia sprawy urzędowe, spotyka ze znajomymi. Rolnicy też jeżdżą na wakacje, na narty. Także w tym roku nie zabrakło rolników, którzy na narty pojechali do Włoch czy Austrii, a także w inne regiony świata. Rolnicy funkcjonują na rynkach, odbierane jest mleko, sprzedawane tuczniki, bydło na rzeź, brojlery, jaja, warzywa, owoce, pieczarki – te kontakty, normalne w życiu gospodarczym – nagle zostaną mocno zachwiane, a może wręcz zerwane.
Każdy musi chronić siebie i bliskich. Co do tego nikt już dzisiaj nie ma wątpliwości. Jeszcze na początku minionego tygodnia można było usłyszeć, że „ten cały koronawirus to niepotrzebna panika”. Ale z każdym dniem było już coraz poważniej. Od środy zamknięto szkoły w Poznaniu, a od czwartku wszystkie przedszkola, szkoły, uniwersytety w całej Polsce. Licząc od poniedziałku 16 marca na pełne dwa tygodnie. Większość instytucji państwowych, w tym agencji rolniczych, w piątek wysłało maile czy sms-y albo z prośbą o ograniczenie kontaktu osobistego, albo wręcz zakaz wszelkich kontaktów, a załatwianie spraw wyłącznie drogą elektroniczną. Niektóre banki przysyłają takie komunikaty nawet dziś (niedziela 15.03.), prosząc by ograniczyć wizyty w placówkach do naprawdę pilnych i ważnych spraw.
Dla wielu mieszkańców wsi wręcz niewyobrażalne jest to, że nie mogą pójść w niedzielę na mszę. Ograniczenie liczby wiernych do 50 osób na mszy z pewnością nie eliminuje zagrożenia, zwłaszcza w małych wiejskich kościółkach. Episkopat Polski zachował się bardzo odpowiedzialnie, udzielając wiernym dyspensy. Przekonywali o tym zarówno Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki, jak i Prymas Polski abp Wojciech Polak. I warto wziąć sobie ten apel do serca.
Ale to młodsze pokolenie w domu musi przekonać seniorów, że uczestnictwo we mszy radiowej i telewizyjnej jest tak samo ważne, jak uczestnictwo w Kościele.
Młodsze pokolenie musi też zadbać o to, by na co dzień chronić seniorów przed zarażeniem. Większość domów na wsi, wśród rolników, to domy wielopokoleniowe. Powszechnie wiadomo, że to właśnie osoby starsze i schorowane są najbardziej narażone na skutki zakażenia koronawirusem. Śmiertelność u osób starszych i cierpiących na choroby przewlekłe jest najwyższa.
Wszystkie zalecenia rządu, ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego mają na celu przede wszystkim ograniczenie dalszych zakażeń. Musimy naszymi działaniami wyprzedzić czas, by nie zareagować za późno – jak to się stało we Włoszech. Jest to nic innego jak szeroko pojęta bioasekuracja – czyli zabezpieczenie siebie i swoich najbliższych. A najgorsze jest to, że wirusa mogą rozsiewać także osoby bez objawów, czujące się bardzo dobrze, bez poczucia, że są chorzy. Przykład Włochów, którzy zbagatelizowali zalecenia ograniczenia kontaktów pokazuje, jak ważne jest zminimalizowanie kontaktów. Dziś wirus zdecydowanie bardziej krąży w naszym społeczeństwie niż pokazują to wyniki zachorowań czy też wyniki testów. Testów robi się mało. A wirusa już mamy we wszystkich regionach kraju. Jesteśmy na początku epidemii, która tak czy inaczej rozleje się po Polsce – pytanie tylko jak szybko. I właśnie w prewencji chodzi o to, by zbyt wiele osób nie zachorowało naraz. System opieki zdrowotnej nie wytrzyma dużego naporu chorych, nawet gdyby był bardzo dobrze na to przygotowany.
Dla wielu rolników wyzwaniem jest ograniczenie kontaktów i jednocześnie dalsze prowadzenie gospodarstwa.
W gospodarstwach rodzinnych zawsze nagła choroba rolnika to dla całego domu przewrócenie świata do góry nogami. Bo kto zrobi robotę w polu, przy krowach czy w chlewni? Akurat teraz, gdy wiosna w pełni i kumulacja prac jest ogromna. Nie w każdym domu nawet wśród domowników ma kto rolnika zastąpić. Minister Ardanowski w dzisiejszym programie Tydzień podkreślał, że to właśnie domownicy są pierwszymi, którzy muszą pomóc i zastąpić. Ale wiemy, jak ogromne jest to wyzwanie w przypadku choroby zakaźnej.
Tam, gdzie zatrudnia się pracowników ryzyko zarażenia oraz skutki są zdecydowanie większe. Z jednej strony pracownik może „przynieść” wirusa, ale może też bać się, że go złapie. W sytuacji, gdy kilku pracowników obsługuje chlewnie, sortownie czy szklarnie i wirusa stwierdziłoby się u jednego z nich, wówczas pozostali pracownicy są objęci 14 – dniową kwarantanną. Co wtedy? Dramat. Z dnia na dzień nie ma nikogo do pracy.
Każdy rolnik – przedsiębiorca musi mieć plan awaryjny. Warto już teraz pomyśleć nad czarnym scenariuszem. Choć wiadomo, jak trudno w takim czasie o zastępstwo.
We wszystkich gospodarstwach trzeba dobrze przemyśleć procedurę kontaktów. Tam, gdzie kontakt z odbiorcami odbywa się na bieżąco i nawet w czasie ograniczeń kontaktów produkcja nie może się zatrzymać – rząd zapowiedział, że żywności nie zabraknie. Rolnicy mają kontakty czy to z dostawcami, czy kurierami czy odbiorcami mleka, żywca, warzyw, owoców. Muszą zadbać o to, by chronić siebie i swoich kontrahentów. To działa w dwie strony i obowiązuje każdego. Dlatego też ograniczenie bezpośredniego kontaktu, dotyku i dobra dezynfekcja urządzeń, z którymi osoby odbierające np. mleko mają kontakt to dziś najważniejsze, by zapobiec rozprzestrzenianiu się koronawirusa.
Mamy też sygnały, że niektóre zakłady przetwórstwa mięsa czy rozbioru drobiu już ograniczyły liczbę pracowników na zmianach, a mniejsze nawet zamknęły się na kilka dni w oczekiwaniu na dalszy rozwój wypadków na rynku.
Jednocześnie minister Ardanowski uspokaja, że żywność jest bezpieczna. Główny Lekarz Weterynarii informuje na swojej stronie internetowej, że zgodnie z informacją Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) obecnie nie ma dowodu, że żywność jest źródłem lub jedną z dróg przenoszenia wirusa.
Oczywiście osoby zarażone (zwłaszcza wtedy, gdy nie mają tej świadomości), mające kontakt z żywnością teoretycznie mogą ją zanieczyścić wirusem, który według różnych źródeł może przeżywać na powierzchni do 48, a nawet 72 godzin.
Na rynkach rolnych już mamy widoczne skutki koronawirusa. Załamał się eksport wołowiny z Polski do Włoch. Zamknięte restauracje, zamrożony ruch turystyczny oraz ograniczenie transportu skutkuje załamaniem sprzedaży. Dotyka to już bezpośrednio nas. Podobnie jest na rynkach rzepaku czy zbóż, zwłaszcza tych przeznaczonych na produkcję biodiesla czy bioetanolu. Spadające ceny ropy – przy hamującej gospodarce na całym świecie – ciągną ceny surowców rolniczych w dół.
Ale żywność pozostanie zawsze artykułem pierwszej potrzeby – co pokazały ostatnie dni w naszych sklepach, gdzie dziś niektóre regały świecą pustkami. Półki trzeba uzupełnić i żywność zapewnić, nawet w czasach największej zarazy. Ważne by ci, którzy tę żywność wytwarzają i przetwarzają oraz dowożą i sprzedają pozostali zdrowi. Rząd musi o nich pamiętać w szczególności!
Mieszkańców wsi z pewnością niepokoi stan służby zdrowia i duże odległości do szpitali zakaźnych. Na wsi o specjalistów jest trudno w normalnych warunkach, a co dopiero teraz w czasie pandemii. Dlatego tym bardziej trzeba dbać o to, by nie dać się zarazić. Chrońcie siebie i swoich bliskich. Bądźcie ostrożni i pozostańcie zdrowi!
Karol Bujoczek
Dzieci chodzą do szkoły, jeździ się po zakupy, załatwia sprawy urzędowe, spotyka ze znajomymi. Rolnicy też jeżdżą na wakacje, na narty. Także w tym roku nie zabrakło rolników, którzy na narty pojechali do Włoch czy Austrii, a także w inne regiony świata. Rolnicy funkcjonują na rynkach, odbierane jest mleko, sprzedawane tuczniki, bydło na rzeź, brojlery, jaja, warzywa, owoce, pieczarki – te kontakty, normalne w życiu gospodarczym – nagle zostaną mocno zachwiane, a może wręcz zerwane.
Bioasekuracja siebie
Każdy musi chronić siebie i bliskich. Co do tego nikt już dzisiaj nie ma wątpliwości. Jeszcze na początku minionego tygodnia można było usłyszeć, że „ten cały koronawirus to niepotrzebna panika”. Ale z każdym dniem było już coraz poważniej. Od środy zamknięto szkoły w Poznaniu, a od czwartku wszystkie przedszkola, szkoły, uniwersytety w całej Polsce. Licząc od poniedziałku 16 marca na pełne dwa tygodnie. Większość instytucji państwowych, w tym agencji rolniczych, w piątek wysłało maile czy sms-y albo z prośbą o ograniczenie kontaktu osobistego, albo wręcz zakaz wszelkich kontaktów, a załatwianie spraw wyłącznie drogą elektroniczną. Niektóre banki przysyłają takie komunikaty nawet dziś (niedziela 15.03.), prosząc by ograniczyć wizyty w placówkach do naprawdę pilnych i ważnych spraw.
r e k l a m a
Niedzielna msza – szczególnie ważna na wsi
Dla wielu mieszkańców wsi wręcz niewyobrażalne jest to, że nie mogą pójść w niedzielę na mszę. Ograniczenie liczby wiernych do 50 osób na mszy z pewnością nie eliminuje zagrożenia, zwłaszcza w małych wiejskich kościółkach. Episkopat Polski zachował się bardzo odpowiedzialnie, udzielając wiernym dyspensy. Przekonywali o tym zarówno Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki, jak i Prymas Polski abp Wojciech Polak. I warto wziąć sobie ten apel do serca.
Ale to młodsze pokolenie w domu musi przekonać seniorów, że uczestnictwo we mszy radiowej i telewizyjnej jest tak samo ważne, jak uczestnictwo w Kościele.
Młodsze pokolenie musi też zadbać o to, by na co dzień chronić seniorów przed zarażeniem. Większość domów na wsi, wśród rolników, to domy wielopokoleniowe. Powszechnie wiadomo, że to właśnie osoby starsze i schorowane są najbardziej narażone na skutki zakażenia koronawirusem. Śmiertelność u osób starszych i cierpiących na choroby przewlekłe jest najwyższa.
Wyprzedzić czas
Wszystkie zalecenia rządu, ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego mają na celu przede wszystkim ograniczenie dalszych zakażeń. Musimy naszymi działaniami wyprzedzić czas, by nie zareagować za późno – jak to się stało we Włoszech. Jest to nic innego jak szeroko pojęta bioasekuracja – czyli zabezpieczenie siebie i swoich najbliższych. A najgorsze jest to, że wirusa mogą rozsiewać także osoby bez objawów, czujące się bardzo dobrze, bez poczucia, że są chorzy. Przykład Włochów, którzy zbagatelizowali zalecenia ograniczenia kontaktów pokazuje, jak ważne jest zminimalizowanie kontaktów. Dziś wirus zdecydowanie bardziej krąży w naszym społeczeństwie niż pokazują to wyniki zachorowań czy też wyniki testów. Testów robi się mało. A wirusa już mamy we wszystkich regionach kraju. Jesteśmy na początku epidemii, która tak czy inaczej rozleje się po Polsce – pytanie tylko jak szybko. I właśnie w prewencji chodzi o to, by zbyt wiele osób nie zachorowało naraz. System opieki zdrowotnej nie wytrzyma dużego naporu chorych, nawet gdyby był bardzo dobrze na to przygotowany.
Ograniczyć kontakty i dalej gospodarzyć
Dla wielu rolników wyzwaniem jest ograniczenie kontaktów i jednocześnie dalsze prowadzenie gospodarstwa.
W gospodarstwach rodzinnych zawsze nagła choroba rolnika to dla całego domu przewrócenie świata do góry nogami. Bo kto zrobi robotę w polu, przy krowach czy w chlewni? Akurat teraz, gdy wiosna w pełni i kumulacja prac jest ogromna. Nie w każdym domu nawet wśród domowników ma kto rolnika zastąpić. Minister Ardanowski w dzisiejszym programie Tydzień podkreślał, że to właśnie domownicy są pierwszymi, którzy muszą pomóc i zastąpić. Ale wiemy, jak ogromne jest to wyzwanie w przypadku choroby zakaźnej.
Tam, gdzie zatrudnia się pracowników ryzyko zarażenia oraz skutki są zdecydowanie większe. Z jednej strony pracownik może „przynieść” wirusa, ale może też bać się, że go złapie. W sytuacji, gdy kilku pracowników obsługuje chlewnie, sortownie czy szklarnie i wirusa stwierdziłoby się u jednego z nich, wówczas pozostali pracownicy są objęci 14 – dniową kwarantanną. Co wtedy? Dramat. Z dnia na dzień nie ma nikogo do pracy.
Każdy rolnik – przedsiębiorca musi mieć plan awaryjny. Warto już teraz pomyśleć nad czarnym scenariuszem. Choć wiadomo, jak trudno w takim czasie o zastępstwo.
Procedury kontaktu
Tak jak muszą być wydojone krowy, tak też musi być odebrane mleko. Mleczarnie drżą o to, by nie zachorowali kierowcy, by koronawirusa nie znaleziono u pracowników. Taki przypadek grozi objęciem wszystkich współpracowników kwarantanną. Dlatego tak ważne jest to, by ograniczenia kontaktów nie bagatelizować. Choć trudno się nie przywitać z kierowcą, to jednak nie możecie podawać ręki! To nie są fanaberie.We wszystkich gospodarstwach trzeba dobrze przemyśleć procedurę kontaktów. Tam, gdzie kontakt z odbiorcami odbywa się na bieżąco i nawet w czasie ograniczeń kontaktów produkcja nie może się zatrzymać – rząd zapowiedział, że żywności nie zabraknie. Rolnicy mają kontakty czy to z dostawcami, czy kurierami czy odbiorcami mleka, żywca, warzyw, owoców. Muszą zadbać o to, by chronić siebie i swoich kontrahentów. To działa w dwie strony i obowiązuje każdego. Dlatego też ograniczenie bezpośredniego kontaktu, dotyku i dobra dezynfekcja urządzeń, z którymi osoby odbierające np. mleko mają kontakt to dziś najważniejsze, by zapobiec rozprzestrzenianiu się koronawirusa.
Zakłady przetwórcze drżą o personel
Zakłady przetwórcze już wprowadziły procedury kontroli swoich pracowników, na bramie ochrona mierzy temperaturę pracowników. Ochrona personelu przed zarażeniem oraz kwarantanną to najważniejsze zadanie przełożonych. Jednocześnie nie można zamknąć piekarni, mleczarni, rzeźni, zakładów mięsnych czy sklepów z żywnością i wiele innych instytucji. Nie wszyscy mogą przecież pracować z domu.Mamy też sygnały, że niektóre zakłady przetwórstwa mięsa czy rozbioru drobiu już ograniczyły liczbę pracowników na zmianach, a mniejsze nawet zamknęły się na kilka dni w oczekiwaniu na dalszy rozwój wypadków na rynku.
Jednocześnie minister Ardanowski uspokaja, że żywność jest bezpieczna. Główny Lekarz Weterynarii informuje na swojej stronie internetowej, że zgodnie z informacją Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) obecnie nie ma dowodu, że żywność jest źródłem lub jedną z dróg przenoszenia wirusa.
Oczywiście osoby zarażone (zwłaszcza wtedy, gdy nie mają tej świadomości), mające kontakt z żywnością teoretycznie mogą ją zanieczyścić wirusem, który według różnych źródeł może przeżywać na powierzchni do 48, a nawet 72 godzin.
Zawirowania na rynkach
Na rynkach rolnych już mamy widoczne skutki koronawirusa. Załamał się eksport wołowiny z Polski do Włoch. Zamknięte restauracje, zamrożony ruch turystyczny oraz ograniczenie transportu skutkuje załamaniem sprzedaży. Dotyka to już bezpośrednio nas. Podobnie jest na rynkach rzepaku czy zbóż, zwłaszcza tych przeznaczonych na produkcję biodiesla czy bioetanolu. Spadające ceny ropy – przy hamującej gospodarce na całym świecie – ciągną ceny surowców rolniczych w dół.
Ale żywność pozostanie zawsze artykułem pierwszej potrzeby – co pokazały ostatnie dni w naszych sklepach, gdzie dziś niektóre regały świecą pustkami. Półki trzeba uzupełnić i żywność zapewnić, nawet w czasach największej zarazy. Ważne by ci, którzy tę żywność wytwarzają i przetwarzają oraz dowożą i sprzedają pozostali zdrowi. Rząd musi o nich pamiętać w szczególności!
Bądźcie ostrożni
Mieszkańców wsi z pewnością niepokoi stan służby zdrowia i duże odległości do szpitali zakaźnych. Na wsi o specjalistów jest trudno w normalnych warunkach, a co dopiero teraz w czasie pandemii. Dlatego tym bardziej trzeba dbać o to, by nie dać się zarazić. Chrońcie siebie i swoich bliskich. Bądźcie ostrożni i pozostańcie zdrowi!
Karol Bujoczek
Karol Bujoczek
<p>Redaktor Naczelny „top agrar Polska”, specjalista w zakresie rolnictwa, polityki rolnej i ekonomiki gospodarstw</p>
Masz pytania?
Zadaj pytanie redakcjir e k l a m a
r e k l a m a
Najważniejsze tematy
r e k l a m a