Kolejne cielęta rozszarpane w stadzie Macieja z Kundzicz
- Takie życie na Podlasiu gdzie nie tylko człowiek człowiekowi wilkiem... – mówi hodowca. Tym razem wilki zostały przyłapane w stadzie highlandów na gorącym uczynku. Niestety cielaczków nie udało się uratować. Wilki ani trochę nie boją się gospodarzy.
Dzisiejszej nocy doszło do kolejnego ataku wilków w gospodarstwie Macieja Sidorowicza na Podlasiu w miejscowości Kundzicze. Rolnik utrzymuje 35 sztuk, wczoraj dołączył do stada byczek.
Historia dzisiejszej nocy mrozi krew w żyłach… Nikt nie chciałby doświadczyć podobnego zdarzenia tuż pod swoim domem. W gospodarstwie uczestnika programu Rolnicy Podlasie wcześniej dochodziło już do ataków, po których rolnik tracił kolejne zwierzęta. Do ostatniego ataku, o którym pisaliśmy TUTAJ doszło w październiku ubiegłego roku. Wilki rozsmakowały się w highlandach, bo wróciły po kolejne maluchy. Oprócz strat materialnych, to także stres dla stada, ale również obawy mieszkańców rancza.
Przerażające odkrycie tuż obok domu
- Godzina 24 w nocy z 27 na 28 marca...tuż za oknem jakieś poruszenie. Krowy zaczynają mocno ryczeć. Chwytam latarkę i lecę sprawdzić co się dzieje. Wchodzę w stado. Wszyscy mocno nerwowi. Świecę na około i widzę w oddali tak ok. 100 m świecą się oczy. To już na polu sąsiada za płotem. Idę bliżej i zauważam leżącego na pastwisku cielaka. Coś się przy nim rusza...podnosi głowę i patrzy na mnie...już widzę, że to wilk. Cały czas idę a on nie ucieka. W końcu rusza, ale nie żeby uciekać. Idzie na ukos w moim kierunku tak żeby mnie tylko ominąć. Zatrzymuje się co chwila i patrzy na mnie. Ostatni raz zatrzymuje się na dłuższą chwilę ok. 10 metrów dalej i w końcu odbiega w stronę bagna – relacjonuje Sidorowicz. Nie miał ze sobą nic, czym mógłby się obronić czy odpędzić od reszty stada wilka.
- Gdybym miał ze sobą widły to już by go nie było...ale nie miałem. Kilkanaście metrów za mną szła Justyna, ale w tym momencie jeszcze tego nie wiedziałem. Widziała wilka i jest przerażona tym, że tak bezczelnie się mnie nie bał – mówi hodowca. Podszedł do cielaka, po oględzinach stwierdził typowy atak – ciele rozprute od tyłu i na brzuchu. Stado zaciekle broniło cielaka, a hodowca przerwał ucztę, więc wilk niewiele zdążył zjeść. Hodowca mówi, że wilki były dwa.
Byczek to za mało, wilki wróciły
- Te dzisiejsze dwa zabrane praktycznie spod okna. Wilki nie boją się już praktycznie niczego. Jest ich masa, a dzikiej zwierzyny prawie nie ma, bo wilki wybiły prawie wszystko w ostatnie dwa-trzy lata. Czy dziś przyjdą znowu? Ile jeszcze cieląt mi zabiorą w tym roku? Czy będę miał jeszcze co sprzedać? – pyta hodowca.
Dorota Kolasińska
Fot. Maciej Sidorowicz
Dorota Kolasińska
<p>redaktor portalu topagrar.pl i działu top bydło, zootechnik, specjalista w zakresie hodowli bydła mięsnego i mlecznego</p>
Najważniejsze tematy