Pszczoły nie tylko na miód - alternatywa dla upraw rolniczych
W myśl porzekadła – nie warto kopać się z koniem – Justyna i Jacek Bednarkowie zawierzyli pszczołom, rezygnując z nierentownych upraw rolniczych w 8-hektarowym gospodarstwie. Podobne doświadczenia mają także państwo Smakulscy. Okazuje się, że pszczoły nie tylko dają miód, ale także inne możliwości zarobkowania.
Nie tylko miód
Edukacja pszczelarska
Edukacji ciąg dalszy
Uloterapia
Uloterapia jest nowym kierunkiem w apiterapii. Stwierdzono, że energia wytwarzana przez pszczoły jest identyczna z energią wytwarzaną przez człowieka. Dzięki uloterapii u człowieka następuje wzrost sił życiowych, zmniejsza się zmęczenie. Wibracje powstające w ulu wpływają korzystnie na ogólny stan ludzkiego organizmu i tempo przemiany materii. Zapach świeżego miodu, propolisu, wosku i pyłku pszczelego ma dobroczynny wpływ na centralny układ nerwowy, oddechowy, sercowo-naczyniowy, poprawiając na przykład jakość snu.Autorką murala i roślinnej dekoracji domku do uloterapii jest artystka malarka z Rawicza Barbara Szumna.
Pasieka Bednarków - Druga noga
W myśl porzekadła – nie warto kopać się z koniem – Justyna i Jacek Bednarkowie zawierzyli pszczołom, rezygnując z nierentownych upraw rolniczych w 8-ha gospodarstwie. Jak mogli nie zawierzyć, skoro dzięki pszczołom skrzyżowały się ich drogi – poznali się w Pszczelej Woli, zdobywając tam wiedzę w Studium Pszczelarskim. Ale po kolei...
Pani Justyna pochodzi z Katarzynowa (gmina Jutrosin, powiat rawicki). Rodzice prowadzili 8-hektarowe gospodarstwo. Ze względu na bardzo słabe gleby V i VI klasy, uprawiali tylko żyto, owies, ziemniaki i kukurydzę. Mieli też pszczoły. W ostatnim czasie – 100 pszczelich rodzin.
Córka skończyła szkołę rolniczą w Miliczu, po czym zdobyła wykształcenie ogólne i wreszcie zgłębiała wiedzę pszczelarską. Z kolei Jacek Bednarek wychował się w Grabowie nad Prosną, gdzie rodzice prowadzili gospodarstwo rolne. Takie też odebrał wykształcenie w Ostrzeszowie. Co prawda związek rodziny Bednarków z pszczołami zakończył się na linii dziadków, ale zainteresowanie objawiło się u wnuka. Pan Jacek dobrowolnie pomagał pszczelarzowi z Grabowa, który podarował młodzieńcowi kilka uli.
Połączone siły
– Szans w rolnictwie już nie mieliśmy z naszym areałem i jakością gleb – stwierdza Justyna Bednarek – od 18 lat żona Jacka Bednarka. Oparcie dochodów rodziny tylko na miodzie również jest obarczone dużym ryzykiem. Po połączeniu pszczół moich i męża mieliśmy 180 rodzin. Jednak choroby zrobiły nam znaczny uszczerbek. Dzisiaj mamy 150 uli – relacjonuje właścicielka.
– Kiedy w 2016 roku rodzice przekazali nam gospodarstwo, postawiliśmy też na drugą nogę działalności, a właściwie odnóże, bo również związane z pszczołami. Stworzyliśmy zagrodę edukacyjną – Zagrodę Pszczółki Przyjaciółki – opowiada historię pani Justyna.
Zagroda krok po kroku
– Wiedzieliśmy już wcześniej, że tematy pszczelarskie cieszą się dużym zainteresowaniem i to we wszystkich grupach wiekowych – mówi właścicielka. Kiedy nasz syn Bartek był przedszkolakiem, jeździłam z ramką pszczół w oszklonym uliku do dzieci na pszczele pogadanki. Teraz to dzieci przyjeżdżają do nas i te przedszkolne, i na dalszych etapach edukacji. Nie stronią także dorośli. Zaczęliśmy inwestować. Najpierw z dawnego budynku gospodarczego zrobiliśmy salę wykładową. Zbudowaliśmy wiatę, toaletę, no i skansen, który dawno był w naszych planach. Stare ule kupowaliśmy w różnych miejscach.
Bednarkowie mają kawałek swojego lasu, więc jest źródło drewna. Ustawili w zagrodzie drewniane tablice edukacyjne. Na zbieraczu do siana wybudowali drewniany domek, przypominający fińską saunę, do uloterapii. Od maja u podstawy domku znajdują się ule leżakowe, odizolowane od wnętrza domku warstwami siatek. Uczestnicy uloterapii wdychają powietrze z uli przy akompaniamencie dźwięków o różnym natężeniu, wydawanych przez te pracowite owady.
Wspomniane dwie nogi
Bednarkowie stoją teraz na dwóch nogach. Pierwsza to Gospodarstwo Pasieczne Pszczółka, produkujące miody. Od wczesnej wiosny ule są wywożone na różne pożytki – od sadowniczych, przez rzepak, akację (robinię), lipę, po grykę. – Miód jest pozyskiwany tylko do końca sierpnia – opowiada pani Justyna. Rezygnujemy z dalszych pożytków, żeby wdrożyć właściwą profilaktykę warrozy.
Miód sprzedajemy różnymi kanałami, m.in. w naszym sklepiku. Numer sprzedaży bezpośredniej nadał nam lekarz weterynarii. Teraz w planach jest produkcja miodów z owocami liofilizowanymi w ramach rolniczego handlu detalicznego (RHD).
– Drugą nogą jest nasza zagroda edukacyjna – Stowarzyszenie Zagroda Pszczółki Przyjaciółki – istniejąca od 2018 roku. Jej powołanie miało nam pomóc w pozyskiwaniu środków z różnych projektów. Na początku udało się otrzymać 1000 zł na uliki dla pszczół samotnic (współpraca z Kółkiem Przyrodniczym z Jutrosina) oraz 5000 zł z PISOP (Stowarzyszenie Centrum Promocji i Rozwoju Inicjatyw Obywatelskich) w Lesznie w ramach mikrodotacji. Środki przeznaczono na tablice edukacyjne i szkolenia dla 110 osób. Aplikowaliśmy też z pozytywnym skutkiem o 65 tys. zł na dalsze szkolenia. Projekt obejmował zakup rzutnika, monitora, nagłośnienie oraz przeszkolenie 1000 osób.
Zajęcia dla dzieci nie przekraczają 4 godzin, seniorzy przebywają w zagrodzie do 6 godzin. Tylko do 2021 roku w pszczelarskich warsztatach w Katarzynowie uczestniczyło 1260 osób.
– Nie zaciągamy kredytów, inwestujemy w zagrodę tylko własne środki – stwierdza pani Justyna. Na obiekty i wyposażenie wydaliśmy już ok. 150 tys. zł. Sam domek do uloterapii kosztował 30 tys. zł, chociaż mieliśmy własne drewno i włożyliśmy dużo swojej pracy. Obecnie do dyspozycji gości są już dwa domki.
Dzień w zagrodzie
Oprowadzając po terenie zagrody, właściciele nawiązują do historii pszczelarstwa, pokazują ule z różnych epok, prezentują sprzęty wykorzystywane w pracy pszczelarzy. Uczestnicy warsztatów mają możliwość usuwania wosku z plastra i degustacji miodu podczas odwirowywania. W cenie biletu wstępu do zagrody przewidziano też obiad i woskową świeczkę. Kilkugodzinny spektakl kończy się w sklepiku, bo każdy chce zabrać do domu miód, pierzgę, propolis i inne pszczele dobrodziejstwa.
"Dziecko COVID-u"
Tak nazwali gospodarze domek wybudowany własnymi siłami przez dwa lata pandemii. Kiedy prowadzenie warsztatów było niemożliwe, Bednarkowie obok produkcji miodu postanowili wybudować domek dla gości, o który (możliwość nocowania) uczestnicy uloterapii pytali wielokrotnie. Mąż sam zaprojektował domek. Jako że jego powierzchnia nie przekracza 35 m2, wystarczył tylko wniosek do starostwa i otrzymaliśmy pozwolenie na 5 bliźniaczych domków. Czy powstaną, czas pokaże. Ten, już wykończony, wybudowali sami. Kosztował ok. 250 tys. zł, z czego największą kwotę pochłonęło wykończenie i wyposażenie.
Niedługo Bednarkowie ziszczą plany stworzenia skansenu maszyn i sprzętów rolniczych. Chodzi o rozszerzenie tematyki i czasu edukacji. Teraz wirowanie miodu i warsztaty z nim związane trwają tylko trzy miesiące (od maja do lipca).
Jest stabilniej
Na dwóch nogach stoi się pewniej, ale czy prowadzenie zagrody, pochłaniające mnóstwo energii, ma pozytywny wpływ na gospodarstwo pasieczne? Otóż tak. Bednarkowie twierdzą, że osiągają swój cel. Notują wzrost sprzedaży miodów. Widzą też, że wyedukowani ludzie inaczej patrzą na pszczoły. Gospodarze są aktywni na Facebooku, tworzą stronę internetową. – Wszystkie pszczoły u wszystkich pszczelarzy robią taki sam miód (z danego pożytku), ale różnice pojawiają się potem – mówią. Pszczelarze używają różnego sprzętu, pozyskują i przechowują miód w różnych warunkach higienicznych. My bardzo zwracamy na to uwagę, bo miód to nie tylko pokarm, ale też lekarstwo. Widząc u Bednarków tę dbałość na każdym etapie produkcji miodu, aż chce się go jeść.
Katarzyna Wójcik
Katarzyna Wójcik
Najważniejsze tematy