Wilkowi wolno więcej
Formalnie jest to niemal tak skomplikowane, jak kiedyś w przypadku bandyty. Jeżeli okradał nasz dom, lepiej było mu pozwolić na ucieczkę i zabranie łupu, bo jeśli właściciel skrzywdziłby złodzieja, groziłyby mu poważne konsekwencje.
Obecnie w takiej właśnie sytuacji są rolnicy. Ich przeciwnik jest o wiele groźniejszy, bo „ekologiczny” i pod jeszcze większą ochroną.
– Jestem przeciwnikiem likwidacji, ale zwolennikiem kontroli liczebności i redukcji, czyli regulowanego odstrzału. Przerost populacji nie jest dobry, także dla niej samej. Przecież można w tym zakresie wykorzystać wiedzę naukowców, myśliwych, rolników – mówi Marek Buda, rolnik i myśliwy z Trzebiechowa (powiat zielonogórski).
Jego zdaniem nawet kontrolowany odstrzał wilka nie będzie prosty do wykonania, gdyż jest to niezwykle sprytny drapieżnik, który ma niesamowity węch oraz słuch.
– Udało mi się zdobyć zezwolenie na odstrzał dwóch wilków i nie mogłem tego zrealizować przez dwa lata – opowiada pan Marek. – W nocy to zwierzę potrafi przebyć kilkadziesiąt kilometrów, a jego łowisko to kilka tysięcy hektarów. Jeśli zabijał u nas zwierzęta, to zjadał żołądki, szynki, lepsze części, a resztę zostawiał. Drugi raz już po to nie przychodził. To wyjątkowy bandyta.