Co będzie decydowało o tym, że ktoś sięgnie po ten czy inny produkt?
Dziś widać, że ludzie siedząc miesiącami w domach podczas pandemii znacznie większą uwagę przywiązywali do tego co jedzą i jak to wpływa na ich zdrowie i otoczenie. Przedstawiciele koncernów spożywczych (Nestlé, Kerry Gold – w Polsce można kupić masło i cheddar tej marki), podczas niedawnej konferencji poświęconej produkcji (Pasture Summit) mówili, że zmiana, która się dokonała w świadomości mieszkańców miast sprawiła, że nie wystarczy już oznaczenie, że mleko nie zawiera GMO. Dziś koncerny muszą na każdym kroku udowadniać, że dbają nie tylko o konsumenta, ale i o planetę.
Wracamy do naszej propozycji sprzed kilku miesięcy. Wówczas pisaliśmy, że trzeba uruchomić narodowy program zmniejszania emisji gazów cieplarnianych przy produkcji mleka. Osiągniemy ten cel zwiększając wydajność krów. Dzięki temu zmniejszy się ilość wyemitowanego dwutlenku węgla i metanu przypadająca na jeden litr mleka. Podobne programy można przygotować dla świń (o ile ich problemu nie rozwiąże nieporadna polityka w sprawie ASF), produkcji jaj, brojlerów a nawet zbóż, kartofli czy warzyw i owoców. W naszych czasach kapusta kiszona z niską emisją CO2 szybciej się sprzeda. Takie są skutki straszenia globalną katastrofą klimatyczną.