Niektórzy rolnicy zaryzykowali, wiedząc że warunki nie są optymalne – w szczególności wisi widmo przymrozków, i wykonali zabieg regulacji, lecz wielu zrezygnowało. Problemy się piętrzą, tym bardziej że rzepak wszedł w fazę pąkowania, a ocieplenie aktywowało także szkodniki – chowacza czterozębnego i słodyszka, a w pole nie można wjechać...
Ocieplenie uaktywniło słodyszka rzepakowego, a niestety nie dość, że w fazie pąkowania jest najbardziej szkodliwy, to nadmiar wody uniemożliwia w wielu rejonach wjazd w pole.
Co to oznacza w praktyce? Regulację pokroju często wykonujemy fungicydami o charakterze regulatorów wzrostu, co oznacza, że jeśli jej nie zrobiliśmy, rośliny mogą być niedostatecznie ochronione przed chorobami, a wysoka wilgotność powietrza i ciepła pogoda sprzyjać będą ich presji. Oprócz suchej zgnilizny kapustnych trzeba także zwrócić uwagę na szarą pleśń, cylindrosporiozę, czy niebawem także na werticiliozę. A w kolejce czai się zgnilizna twardzikowa.
– Takie warunki, jakie mieliśmy w 2. dekadzie kwietnia, sprawiają, że zgnilizna twardzikowa jest stymulowana do tworzenia owocników (apotecjów). Sytuacja wyklaruje się do końca miesiąca. Przypuszczam jednak, że przy tak dużej ilości wody, prawdopodobnie nie będzie 3 wysypów zarodników, tylko 2, a większość z nich skiełkuje w terminie okołokwitnieniowym, co oznaczałoby, że ochrona może się skończyć na 2 zabiegach w tym terminie – przewidywała dr hab. Marta Damszel z UWM w Olsztynie. W zeszłym roku w naszym regionie niektórzy rolnicy robili nawet 3 zabiegi, bo obserwowaliśmy 3 wysypy zarodników.
Na zdjęciu wykonanym 18.04.2023 r. w Pamiątkowie (centralna Wielkopolska) widoczne są już apotecja zgnilizny twardzikowej (Fot. Łączny).