Omacnica uszkadza niemal wszystkie nadziemne części roślin, ale najgroźniejsze jest żerowanie jej gąsienic na kolbach, na których wyjada ziarniaki i podgryza je u nasady. Zwiększa tym samym podatność na porażenie przez fuzariozę kolb. Z kolei w łodygach wygryza tunele, co też sprzyja rozwojowi fuzariozy łodyg.
W 2021 roku omacnica wystąpiła w zmiennym nasileniu w różnych regionach kraju – od znikomego, po uszkadzanie ponad 70% roślin na polu. Czy tam, gdzie szkodnika było mniej, można sobie go odpuścić w 2022 r.? Lepiej nie.
Powód jest prosty – jedna samica może złożyć 600–800 jaj, co oznacza, że w jednym sezonie owad odbudowuje i zwiększa swoją populację. Wiele zależy jednak od pogody, podatności odmiany, systemu uprawy, ale też podjętych metod profilaktycznej i interwencyjnej ochrony roślin.
Podgryza w ukryciu
Sama omacnica to szkodnik doskonale dostosowany do żerowania w roślinach grubołodygowych, co zarazem bardzo utrudnia z nim walkę. Większość życia gąsienice spędzają wewnątrz tkanek, nie na ich powierzchni. Powoduje to, że są odcięte od świata zewnętrznego, w tym wrogów naturalnych, ale i niektórych działań ochrony roślin. Najnowsze badania IOR – PIB zresztą wskazują, że owad nie ma w Polsce, pomimo kilkudziesięciu lat występowania, efektywnych wrogów naturalnych, które utrzymałyby jego populację na niskim poziomie. To w dużej mierze zasługa ukrytego trybu życia. To też powoduje, że rolnik musi zwalczać szkodnika w czasie, gdy część jego stadiów rozwojowych jest jeszcze na zewnętrznych częściach roślin. Tu z pomocą przychodzą biopreparaty zwalczające jaja omacnicy, ale też biopreparaty i insektycydy chemiczne, przeznaczone do ograniczania wylęgających się gąsienic, zanim te wgryzą się w tkanki.
Trzeba pamiętać, że większość środków przeciwko gąsienicom działa kontaktowo bądź żołądkowo, a na roślinie powierzchniowo, rzadziej wgłębnie. Zapewne era preparatów systemicznych przeminęła w związku ze wdrażaniem koncepcji Europejskiego Zielonego Ładu.