Nasi politycy jeździli nawet na kijowski Majdan wspierać tamtejszą opozycję. Wydarzenia potoczyły się jednak zupełnie inaczej doszło do m.in. aneksji Krymu i pozostawienia Ukraińców samych sobie z gospodarczymi i politycznymi problemami.
-Efektem polskiego zaangażowania w konflikt było nałożenie przez Rosję embarga. Najpierw na polskie, a później także na unijne jabłka i inne owoce. Trwa ono do dziś i cały czas z jego tytułu ponosimy straty. Pamiętajmy, że wówczas, czyli przed wprowadzeniem zakazu handlu eksportowaliśmy do Rosji nieraz nawet ponad milion ton jabłek rocznie. I tak, jak Ukraińcy zostaliśmy wówczas pozostawieni sami sobie i tylko z wielkim wysiłkiem wywalczony przez Związek Sadowników RP i ówczesnego ministra rolnictwa Marka Sawickiego mechanizm tzw. „wycofywania” nieco złagodził na kilka lat nasze kłopoty - napisał w oświadczeniu Mirosław Maliszewski prezes Związku Sadowników RP.
Efektem rosyjskiego embarga była znacząca zmiana geografia handlu zagranicznego. Znaczącym importerem naszych jabłek została Białoruś, do której wysyłaliśmy nawet 600- 700 tys. ton jabłek w sezonie. Towar ten w dużym stopniu był potem re-eksportowany do Rosji. Sadownicy obawiają się, że obecne wydarzenia na Białorusi i poparcie jakiego udzieliły polskie władze protestującym doprowadzi do zamknięcia białoruskiego rynku na nasze owoce. Obawy są tym bardzie zasadne, że prezydent Białorusi, niedawno zagroził, że jeśli Polska i Litwa nie zaprzestaną wspierania protestującej przeciwko niemu opozycji jest gotów wprowadzić sankcje. Jego zdaniem mogą one polegać na zablokowaniu tranzytu naszych towarów docierających docelowo do Rosji i Chin.