Pomimo dużego ruchu w portach i kolejek transportów ze zbożem sięgających ponad 24 godziny, coraz więcej jest głosów obaw, że taki stan rzeczy nie będzie trwać wiecznie i pszenica może potanieć. W ciągu kilku ostatnich sesji na Matifie pszenica potaniała już o ponad 5 euro/t łącznie. Co położyło kres cenom eksportowym na poziomie 900 zł/t. Obecnie pszenica z dostawą do portu wyceniana jest na ok. 870 zł/t netto.
– Są już także oferty eksporterów na dostawy majowe do portu, ale boję się zawierać tak długie zobowiązania. Co będzie, jeśli ogłoszą stan wyjątkowy? Zostanę wtedy z tymi umowami, a moi dostawcy będą powoływać się na klauzule siły wyższej i później wszyscy: ci kupujący kupujący ode mnie, ja i moi dostawcy, będziemy ciągać się po sądach – w szczerej rozmowie mówi mi handlowiec z firmy skupowej.
–Dodatkowo, przy tak wariujących co dzień cenach, problem nieodsyłania zawartych wcześniej telefonicznie umów przez producentów rolnych jest chyba tematem na inną dłuższą rozmowę. Czasem tylko się dziwię jak łatwo niektórzy ludzie chcą stracić wiarygodność dla paru złotych – dodaje ze smutkiem w głosie. Jest też drugi punkt widzenia, bo przecież strony kontraktu są dwie. Przy dużych kilkudniowych ruchach cenowych niektóre firmy handlowe mogą nie uniknąć wpadek, a w czasach kryzysu będzie spadać kondycja finansowa firm. Dlatego bardzo trzeba uważać z kim podpisuje się kontrakt. Szczególnie teraz zalecałbym współpracę ze stałymi wiarygodnymi partnerami, którzy nas dotychczas nie zawiedli, bo „do tanga trzeba dwojga”
Z kolei z powodu utrudnień przygranicznych, pomimo zwiększenia zainteresowania polskimi zbożami w Niemczech, bo złotówka jest słaba i przelicznik wypada korzystnie, eksport „na kołach” jest ograniczony.
– W Niemczech jest cisza. Pod elewatorami stoi jedno, góra dwa auta – mówią przedstawiciele firm handlowych z zachodnich terenów kraju. Z drugiej strony, także rolnicy nie bardzo chcą teraz sprzedawać zboże, bo ceny wciąż rosły – dopowiadają.
Nasz rynek pokazuje dwa oblicza, z jednej strony dynamiczny ruch w portach i związana z nią aktywność firm handlowych, a z drugiej spowolnienie w sprzedaży zboża z gospodarstw wynikająca ze stale rosnących jeszcze przed chwilą cen, ale także spowodowana większym natężeniem prac polowych.
Rynek jednak, podobnie jak pole nie będzie czekał. Istotą handlu jest zmienność, więc nie możemy zakładać, że tej zmienności nie doświadczymy w nadchodzącym czasie.
Trochę w tej świadomości utwierdzają mnie młynarze, którzy dość bezpośrednio odpowiadają na moje nieco prowokacyjne stwierdzenie, że przecież półki w hipermarketach trzeba będzie zapełnić, więc zbyt dalej będzie i ceny w kraju wzrosną.