Rozmowy ministra rolnictwa i związków rolników
Dziś w samo południe na targach Polagra w Poznaniu odbyło się długo wyczekiwane spotkanie AgroUnii z ministrem rolnictwa Grzegorzem Pudą. Ku zaskoczeniu działaczy AgroUnii, na rozmowy zaproszono także przedstawicieli innych organizacji rolniczych. Były to m.in. KRIR, Polski Związek Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego, Polskie Zrzeszenie Producentów Bydła Mięsnego oraz Federacja Branżowych Związków Producentów Rolnych.
- Spotkanie miało być dwustronne, bardzo brzydko się pan zachował, zapraszając innych. Ale się nie obrażamy, chociaż to my doprowadziliśmy do rozmów, „wyszarpaliśmy” je. Bo pan nie chciał się spotkać – powiedział Michał Kołodziejczak, lider AgroUnii.
AgroUnia przedstawiła ministrowi Pudzie cztery postulaty
Po kilku minutach przepychanek słownych z organizacjami rolniczymi i ministrem rolnictwa przedstawiciele AgroUnii zaprezentowali listę czterech postulatów.
Pierwszą propozycją jest wprowadzenie na półkach sklepowych informacji, ile za dany produkt otrzymał rolnik, a po ile sprzedaje go sklep.
- Chcemy w ten sposób pokazać, że ziemniaki, które ja sprzedaję po 45 gr, w sklepie kosztują 3,50 zł – zaznaczył Kołodziejczak.
Kolejnym postulatem AgroUnii jest obiecywana od miesięcy przez MRiRW likwidacja wymogu przekazywania ziemi rolnej za emeryturę.
- Rolnik jest upokarzany, bo żeby dostać emeryturę, musi zbyć ziemię. Niech pan wreszcie wywiąże się z tego, co pan obiecał – oburzał się Kołodziejczak. Tu minister zaripostował, że o takie rozwiązanie od lat walczy NSZZ Solidarność Rolników Indywidualnych.
- W najbliższym czasie postulat ten będzie zrealizowany. Prace legislacyjne w tym zakresie trwają, słowa dotrzymam – powiedział minister.
Michał Kołodziejczak zaapelował także o wypłacanie rolnikom odszkodowań za szkody łowieckie bezpośrednio przez państwo.
- Niech państwo wypłaca te rekompensaty, a wy sami ściągajcie te pieniądze od dzierżawców obwodów i od kół łowieckich. My wojny polsko-polskiej z myśliwymi nie chcemy – powiedział lider AgroUnii.
Jednak w tej kwestii minister rolnictwa odesłał rolników do resortu środowiska, któremu podlega związek łowiecki.
Kołodziejczak domagał się także natychmiastowego uwolnienia stref czerwonych. W tej chwili w kilku gminach w kraju obostrzenia nie musiałyby już obowiązywać, jednak opieszałość urzędników ministerstwa doprowadziła do sporych opóźnień. A przecież każdy dzień zwłoki i braku możliwości sprzedaży świń to dla hodowcy potężne straty.
– Pan powinien wsiąść w samolot z Welzem [Główny Lekarz Weterynarii – przyp.red.], by błagać na kolanach w Brukseli o ściągnięcie stref z 60 gmin w Polsce. Przecież to wasza wina, że nadal są te strefy! Musicie też zrobić wszystko, by utrzymać produkcję prosiąt w Polsce i wspierać sektor trzody chlewnej – podkreślał Kołodziejczak.
W odpowiedzi Mirosław Welz przyznał, że wniosek o zdjęcie stref w 60 gminach, mimo ponaglenia ze strony Polski, jest nadal rozpatrywany w KE.
- ASF to można było zdusić w zarodku w 2014 i 2015 roku. Dziś robimy wszystko, by nie dopuszczać do rozprzestrzeniania tej choroby. I może te narzędzia wsparcia nie są cudem, ale są potrzebne. Ze strony Inspekcji podjęliśmy wiele działań, które pomagały rolnikom. Pamiętajmy, że ASF ma wektor w lesie, i dopóki nie zredukujemy dzików, choroba będzie się pojawiać w populacji świń – zaznaczył Welz.