Generalnie wciąż odczuwamy skutki pandemii, która bardzo przyhamowała rynek ziemniaka. Wielu rolników albo redukuje powierzchnię uprawy ziemniaka, albo całkowicie z niego rezygnuje. Zakłady przetwórcze są w trudnym położeniu, bo nie są w stanie zapewnić stawek za ziemniaki, które satysfakcjonowałyby rolników. Z drugiej strony te same zakłady nie wiedzą, za jakie kwoty będą sprzedawać swoje produkty pod koniec tego roku. Sytuację dodatkowo komplikują drogie zboża i rzepak, nawozy, a także sytuacja za naszą wschodnią granicą.
– O ostatecznych cenach za ziemniaki skrobiowe będziemy rozmawiać tuż przed skupem, bo sytuacja na rynku jest tak dynamiczna, że nie ma żadnych pewników. Nie wiemy, za ile będziemy sprzedawać skrobię, więc niezmiernie trudno jest zagwarantować rolnikom konkretną cenę za ziemniaki – mówił podczas debaty Jerzy Kasprzak z ZPZZ w Pile. Szacuje, że powierzchnia ziemniaka skrobiowego będzie w tym roku mniejsza o 30–45%.
Kto kupi sadzeniaki?
– Praktycznie wszystkie spółki hodowlane wyprodukowały w zeszłym roku sadzeniaki bardzo dobrej jakości. Niestety wizja zmniejszenia powierzchni uprawy oznacza, że nie wszystkie zostaną sprzedane. Szacujemy, że w przypadku ziemniaków skrobiowych sprzedaż sadzeniaków spadnie o 30–40% – podkreślał dr Piotr Kamiński, prezes zarządu HZ Zamarte.